To skandal, że prawie 70 lat po wojnie Niemcy płacą ponad 100 tys. euro rocznie nazistowskim kolaborantom – grzmiał niedawno w Bundestagu Andrej Hunko, poseł lewicowej partii Die Linke. Rząd Angeli Merkel musiał przyznać, że na mocy zawartej jeszcze w latach 60. XX w. umowy z generałem Franco państwo niemieckie wypłaca świadczenia emerytalne weteranom hiszpańskiej Błękitnej Dywizji. Madryt zobowiązał się wtedy płacić zasiłki rodzinom lotników z niemieckiego Legionu Condor, poległym w wojnie domowej w Hiszpanii, ale po śmierci Franco wstrzymano cały program. Mimo to 50 żyjących żołnierzy Błękitnej Dywizji dostaje od Berlina co miesiąc około 400 euro za udział w wojnie z ZSRR. Oburzenie skrajnie lewicowego posła Hunko jest zrozumiałe, bo hiszpańscy ochotnicy nie traktowali służby w armii Hitera jako kolaboracji. Była to dla nich kontynuacja walki z komunistycznym zagrożeniem w ich własnym kraju.
CAUDILLO KONTRA FÜHRER
– Rosja jest winna wojny domowej i mordowania naszych braci i sióstr. Zniszczenie komunizmu jest warunkiem koniecznym do przetrwania wolnej i cywilizowanej Europy – mówił wielotysięcznym tłumom Ramón Serrano Suñer, szef hiszpańskiej dyplomacji i szwagier generała Franco. Przemówienie wygłosił na madryckiej Calle de Alcala dwa dni po tym, jak niemiecka armia wkroczyła na okupowane przez Stalina polskie Kresy Wschodnie, pędząc kompletnie zaskoczoną Armię Czerwoną w głąb Rosji.
Serrano Suñer nieprzypadkowo odwoływał się do roli sowieckich agentów w rozpętaniu bratobójczej rzezi na Półwyspie Iberyjskim. Cztery dni po tym wiecu rząd Hiszpanii wydał zgodę na stworzenie ochotniczej jednostki, mającej się przyłączyć do hitlerowskiej krucjaty przeciwko Stalinowi. Dla zwolenników bliskiej współpracy Madrytu z III Rzeszą był to ważny moment. Franco od wybuchu II wojny światowej opierał się naciskom niemieckim i odmawiał przyłączenia do państw Osi. Kraj, zrujnowany kilkuletnią krwawą wojną domową, nie był jego zdaniem w stanie pakować się w kolejną awanturę. Hitler na darmo kusił i straszył Franco. W październiku 1940 r. przywódcy spotkali się w miejscowości Hendaye we francuskiej części kraju Basków. Rozmowa trwała dziewięć godzin. Führer raz proponował umorzenie długów i dostawy broni, innym razem groził aneksją części hiszpańskiego terytorium przez kolaborancki rząd z Vichy. Nic nie wskórał. – Wolałbym dać sobie wyrwać trzy zęby, niż jeszcze raz z nim rozmawiać – skarżył się potem Hitler Mussoliniemu.
III Rzesza nie dawała jednak za wygraną. W grudniu 1940 r. Berlin zaczął się domagać zgody na przemarsz przez Hiszpanię jednostek Wehrmachtu, które miały zająć brytyjski Gibraltar. Franco dogadał się potajemnie z Londynem, który zapewnił, że nie zamierza atakować Hiszpanii z Gibraltaru. To pozwoliło caudillo przesunąć armię z południa kraju na granicę z Francją, co znacznie ostudziło wojownicze zapędy Hitlera. Miliony funtów wyasygnowane przez premiera Winstona Churchilla na finansowanie probrytyjskiego lobby wśród hiszpańskiej generalicji najwyraźniej zostały dobrze wydane.
Z drugiej strony Franco, próbujący uniknąć wciągnięcia Hiszpanii w kolejną wojnę, miał potężny dług wobec Hitlera i Mussoliniego, którzy pomogli mu pokonać siły republikańskie. Dobra okazja do jego spłacenia, i to stosunkowo małym kosztem, nadarzyła się latem 1941 r. Gdy Niemcy rozpoczęli realizację planu Barbarossa, atakując ZSRR, Madryt ogłosił zaciąg do ochotniczego legionu. Postawił Niemcom jeden warunek: Hiszpanie wesprą III Rzeszę w wojnie, pod warunkiem że walczyć będą wyłącznie z Rosją, a nie z zachodnimi aliantami. Z nimi Franco starał się zachować dobre stosunki.
FALANGA IDZIE NA ROSJĘ
Zainteresowanie udziałem w wojnie z ZSRR przekroczyło najśmielsze oczekiwania. Rząd planował wystawienie kilkutysięcznej jednostki, tymczasem w pierwszym tygodniu zgłosiło się ponad 18 tys. ochotników. Był wśród nich cały korpus kadetów szkoły oficerskiej w Saragossie, 3 tys. madryckich studentów, a także setki takich, który mieli republikańską przeszłość. Pamiętali jednak wyczyny sowieckich agentów w czasie wojny domowej albo po prostu próbowali uwiarygodnić się w oczach reżimu Franco. Tak postąpił Luis García Berlanga, słynny po wojnie hiszpański reżyser filmowy, który pojechał walczyć ze Stalinem, żeby wyciągnąć z więzienia swojego ojca republikanina. Przytłaczającą większość, bo aż 70 proc., stanowili jednak weterani wojny domowej związani z Falangą, partią faszystowską, której niebieskie koszule dały nazwę całej jednostce. Na czele Division Azul, czyli Błękitnej Dywizji, stanął generał Agustín Muñoz Grandes, dobry znajomy Adolfa Hitlera. Żołnierzy zapakowano w pociągi i wywieziono do Bawarii, gdzie ubrano ich w mundury Wehrmachtu i próbowano nauczyć pruskiego drylu. Falangiści z trudem sobie z tym radzili, okazując jawne lekceważenie hierarchii i zakazów, zwłaszcza nawiązywania kontaktów z miejscowymi kobietami. Kontestowali je, paradując po koszarach z nadmuchanymi prezerwatywami przywiązanymi do karabinów.
Z Bawarii Błękitną Dywizję wywieziono do Suwałk, skąd 29 sierpnia 1941 r. Hiszpanie rozpoczęli najdłuższy marsz w historii II wojny światowej. 25-kilometrowa kolumna maszerowała przez 45 dni, pokonując ponad 900 km. Najpierw Niemcy kazali im iść na front moskiewski w kierunku Smoleńska. Gdy doszli do Witebska, plany dowództwa się zmieniły i Hiszpanom kazano zająć pozycje w pierścieniu blokady Leningradu. Falangiści tę wędrówkę znieśli dobrze. Potem nadeszła mordercza zima. Do Bożego Narodzenia roku 1941 mróz wyłączył ze służby 700 żołnierzy, więcej niż potyczki z Armią Czerwoną. Szybko miało się jednak okazać, że Błękitną Dywizję czekają większe problemy.
TRUP SIĘ ŚCIELE
Wiosna przywitała falangistów kłębami komarów, lęgnących się na bagnach, i duszącym smrodem rozkładających się zwłok żołnierzy poległych w zimowych zmaganiach. Trup słał się gęsto. Z ponad 200 żołnierzy kompanii narciarskiej, których kapitan José Manuel Rodríguez Ordás poprowadził na odsiecz odciętemu oddziałowi niemieckiemu, po kilku dniach do walki zdolnych było 12 ludzi. Jeszcze gorzej potoczyły się losy batalionu El Segundo, który przywieziono na linię frontu w styczniu 1943 r. 20 ciężarówkami. Kiedy zluzowano Hiszpanów po tygodniu pod ciągłym ostrzałem, żył już tylko porucznik Francisco Soriano, siedmiu sierżantów i 20 szeregowych. Prawdziwy dzień chwały miał jednak nastąpić 10 lutego 1943 r., gdy ruszyła sowiecka ofensywa krasnoborska, mająca odblokować Leningrad. Cały impet uderzenia Armii Czerwonej poszedł na odcinek frontu obsadzony przez liczący 4,8 tys. żołnierzy hiszpański pułk. W ciągu jednego dnia jednostka straciła 3,6 tys. żołnierzy, a więc 75 proc. składu. Rosjan jednak odparto, a ich straty sięgnęły nawet 10 tys. żołnierzy.
– Dla naszych żołnierzy Hiszpanie to banda niezdyscyplinowanych obdartusów. Trudno jednak wyobrazić sobie bardziej nieustraszonych ludzi. Nigdy się nie chowają, lekceważą śmierć. Nasi ludzie mają szczęście, mogąc mieć Hiszpanów u swojego boku – chwalił ochotników Błękitnej Dywizji Adolf Hitler. Podobno pod wrażeniem ich męstwa porzucił ostatecznie plany obalenia krnąbrnego sojusznika Franco i zastąpienia go pierwszym dowódcą Błękitnej Dywizji, generałem Muñoz Grandesem. – Nie chcę ryzykować zaciętej wojny partyzanckiej daleko na tyłach – miał powiedzieć Führer. Franco doskonale zdawał sobie sprawę z planów, jakie wobec zaprzyjaźnionego z Niemcami generała miał Berlin. Dlatego jeszcze w 1942 r. odwołał go, stawiając na czele falangistów Emilia Estebana Infantesa, starego kompana ze szkoły oficerskiej i przeciwnika angażowania Hiszpanii w wojnę. Ten wywiązał się ze swojego zadania celująco i zaskarbił hiszpańskim ochotnikom uznanie Wehrmachtu.
RENTA ZA ŻELAZNY KRZYŻ
W 1943 r. sytuacja zaczęła się zmieniać. Hitler przegrał pod Stalingradem, brytyjsko- -amerykańskie siły wylądowały w Afryce. Blitzkrieg III Rzeszy, który uzasadniałby przyłączenie się Hiszpanii do zwycięzców, zaczynał coraz bardziej pachnieć porażką. A w tym Franco nie chciał brać udziału. Wiosną 1944 r. Hiszpania zaczęła negocjacje z aliantami i zdecydowała o wycofaniu z frontu wschodniego Błękitnej Dywizji. W czasie niespełna trzyletniej epopei przewinęło się przez nią prawie 50 tys. ochotników. Ostatnie jednostki wróciły do kraju jesienią 1944 r., gdy Rosjanie stali już nad Wisłą.
Garstka najwierniejszych falangistów, około 3 tys. żołnierzy, zdecydowała się zostać w służbie niemieckiej, zasilając dywizję grenadierów SS Walonia, broniącą m.in. Szczecina. Hiszpański oddział nazwano Błękitnym Legionem. Na jego czele stanął Miguel Ezquerra. Wcześniej odznaczył się pod Krasnym Borem, a po wycofaniu Błękitnej Dywizji z Rosji przedostał się z Hiszpanii przez Francję do Niemiec, gdzie zgłosił się do Waffen SS. Walczył do końca, także w obronie Berlina. Po wojnie opowiadał, że był jednym z obrońców bunkra Hitlera, który przed śmiercią miał go ustnie wyznaczyć do odznaczenia Żelaznym Krzyżem. Pochowano go w 1995 r. na madryckim cmentarzu Almudena w grobowcu weteranów Błękitnej Dywizji. Dziś działająca w Madrycie Fundacja Niebieskiej Dywizji stara się odcinać od tradycji hiszpańskiej Falangi, organizując co roku 10 lutego, w rocznicę rzezi pod Krasnym Borem, spotkania weteranów. Tematem kolejnego spotkania będzie zapewne groźba utraty emerytur, które demokratyczne Niemcy wypłacają im za wierną służbę III Rzeszy. �
©� WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
OSTATNIA BITWA BŁĘKITNEJ DYWIZJI
23 lutego 1981 r. w Hiszpanii doszło do próby puczu, dokonanej przez oficerów niezadowolonych z demokratycznych przemian, wprowadzanych po śmierci generała Franco. Weterani Błękitnej Dywizji odegrali w nim kluczową rolę. Jednym z nich był blisko związany z dworem króla Juana Carlosa generał Alfonso Armada, drugim Jaime Milans del Bosch, dowódca garnizonu w Walencji. Na wieść o opanowaniu parlamentu przez spiskowców z Guardia Civil generał Milans del Bosch wyprowadził czołgi na ulice, ogłaszając stan wyjątkowy i wzywając, by armia przyłączyła się do puczu. Jednocześnie obecny w Kortezach generał Armada próbował przeforsować swoją kandydaturę na szefa rządu. Plan spalił na panewce, gdy król potępił puczystów. Generałowie zostali zdegradowani i skazani na kilkadziesiąt lat więzienia. Obaj wyszli po kilku latach, ze względu na podeszły wiek i zasługi dla kraju.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.