Miał 93 lata. Ludzie, którym blisko do setki, rzadko popełniają samobójstwo. W tym wieku liczy się już każdy darowany dzień. A jednak Rudolf Hess 17 sierpnia 1987 r. odebrał sobie życie. Oficjalny brytyjski komunikat, który ukazał się miesiąc później, nie wyjaśniał przyczyn samobójstwa najważniejszego wówczas więźnia świata. Nie wyjaśniał też, jak mógł się targnąć na życie człowiek, którego - jedynego skazańca w przeznaczonym dla 600 więźniów berlińskim więzieniu Spandau - strzegły zmieniające się co miesiąc cztery kompanie wojska (w sierpniu 1987 r. służbę pełnili Brytyjczycy), którego w każdej minucie śledziło kilkanaście par oczu. Oficjalnie Hess miał się powiesić na kablu lampki w ogrodowym pawilonie, gdzie miał się oddawać popołudniowej lekturze.
Komentatorom tego zdarzenia wydawało się dziwne, że zdołał się powiesić człowiek niedołężny, i to w takim stopniu, że już od dawna niezdolny do podniesienia ręki. Dziwna wydawała się także lektura, skoro wiadomo było, że starczy wzrok nie pozwalał Hessowi od lat na czytanie. Dziwne wydawało się i to, że kilka tygodni przed śmiercią więzień bezskutecznie domagał się przesłuchania, chcąc ujawnić jakieś informacje niezwykłej wagi.
Uwagę opinii światowej, od lat śledzącej życie jednego z najważniejszych przywódców III Rzeszy, przykuwały w istocie inne fakty. Oczekiwano, że po śmierci Hessa świat pozna wreszcie jedną z największych tajemnic II wojny światowej: tajemnicę lotu Rudolfa Hessa do Anglii 10 maja 1941 r. Tego dnia Hess, formalnie zastępca Hitlera i wiceprzewodniczący NSDAP, trzeci człowiek w III Rzeszy, po locie specjalnie wyposażonym samolotem wylądował, skacząc ze spadochronem, w Wielkiej Brytanii, by zaproponować Anglikom pokój.
Szaleniec czy wysłannik Hitlera
W 1941 r. lot Hessa stanowił sensację. To w tych dniach okupacyjna Warszawa ułożyła prześmiewczą wyliczankę: "Uciekł pies, nazywał się Rudolf Hess, odprowadzić sukinsyna za nagrodą do Berlina". Formalny zastępca Hitlera poleciał z misją do Anglii zaledwie kilka tygodni przed niemieckim atakiem na Związek Radziecki. W brytyjskie ręce trafił człowiek, który znał najtajniejsze plany wojenne Rzeszy. Cały świat zadawał sobie pytanie: czy Hess poleciał do Wielkiej Brytanii w porozumieniu z Hitlerem? Jeśli tak, to mogło to odmienić losy świata. Niemcy zostały zmuszone do akcji dyplomatycznej. Do sojuszniczych stolic w nagłym trybie zostali wysłani dostojnicy Rzeszy, mający uspokoić podejrzenia i nieufność. Według oficjalnego komunikatu Kancelarii Rzeszy, Hess został uznany za cierpiącego od dawna na chorobę psychiczną, a więc "obłąkanego, niezrównoważonego, niepoczytalnego idealistę, cierpiącego na urojenia wynikłe z obrażeń odniesionych podczas poprzedniej wojny", a tym samym jego działania zostały uznane za czyny szaleńca. Do Mussoliniego Hitler wysłał samego Joachima von Ribbentropa, ministra spraw zagranicznych. Mimo że świat słuchał niemieckich wyjaśnień, wątpliwości pozostały. Tym bardziej że nietrudno było ustalić, że rzekomo szalony Hess 3 maja 1941 r., a więc zaledwie tydzień przed swoją misją, spotkał się z Hitlerem, by odbyć wielogodzinną poufną rozmowę. W dniu odlotu zaś podobnie poufną rozmowę odbył z reichsleiterem Alfredem Rosenbergiem. Rozmawiali na płycie lotniska, z dala od ludzkich uszu. Czyż tak traktuje się szaleńców? Okazało się, że tajne memoriały pokojowe z propozycjami dla Brytyjczyków pomagał Hessowi opracowywać kierownik Wydziału Zagranicznego NSDAP Ernst-Wilhelm Bohle. Czy akcja ta mogła rzeczywiście przebiegać bez wiedzy i przyzwolenia Hitlera? Po wojnie badacze ustalili, że lot Hessa do Anglii poprzedzały tajne rozmowy brytyjsko-niemieckie w Szwajcarii i Portugalii, prowadzone przez prof. Karla Haushofera, jednego z najbliższych przyjaciół Rudolfa Hessa. Ustalono też, że próby odbycia lotu Hess pierwszy raz podjął jesienią 1940 r. Czy można uwierzyć, że w policyjnej III Rzeszy fakty te mogły umknąć uwadze Hitlera?
Do dziś świat nie znalazł odpowiedzi na pytanie, czy w tej sprawie mamy do czynienia z najgłośniejszym psychiatrycznym przypadkiem XX wieku, czy też z przemyślanym i perfekcyjnie przygotowanym planem odwrócenia aliansów wojny za pełną wiedzą i zgodą Hitlera. Zwolennicy tego ostatniego poglądu przypominają, że Hess do 1932 r. nie pełnił żadnej funkcji państwowej czy partyjnej. Był osobistym sekretarzem Hitlera i jego jedynym powiernikiem. Przypominane są jego słowa zawierające wyznanie hitlerowskiej wiary: "Narodowy socjalizm nas wszystkich jest ugruntowany w bezkrytycznej wierności, w takim podporządkowaniu się führerowi, które w poszczególnych wypadkach nie pyta 'dlaczego?'". Jeśli więc dziś - hipotetycznie - przyjąć, że Hitler szukał porozumienia z Wielką Brytanią, to trudno zaprzeczyć, że wierny, bezkrytyczny i oddany mu Hess, pozbawiony talentu do intryg politycznych, jak nikt nadawał się na bohatera tej misji.
W 1987 r., po śmierci Hessa, świat mógł więc oczekiwać, że ta wielka zagadka historii zostanie wyjaśniona, a Brytyjczycy, którzy nigdy nie przyznali się do żadnych pokojowych rozmów z Hessem, opublikują całość dokumentów tej sprawy, wśród nich stenogramy rozmów z Hessem, z których do dzisiaj ujawniono jedynie dwie strony (28. i 98.) kilkusetstronicowego protokołu. Ku zaskoczeniu badaczy i miłośników historii w 1987 r. brytyjski parlament zadecydował, że dokumenty tej sprawy zostaną ujawnione dopiero w 2016 r., a więc 75 lat po zdarzeniu. Jaką tajemnicę mogą zawierać dokumenty, skoro wiadomo, że do żadnych rozmów z Hessem nie doszło? Cóż tak ważnego zdarzyło się wówczas, że do dzisiaj zasługuje na utajnienie?
Czy Hess to Hess?
Wśród przeogromnej literatury dotyczącej Hessa i jego lotu do Anglii w maju 1941 r. jest kilka pozycji, które zwykło się nazywać dziwacznymi. To prace, których autorzy utrzymują, że w więzieniu Spandau siedział ktoś inny, Hess zginął bowiem w Anglii w czasie wojny. Taką tezę głosi m.in. brytyjski lekarz Hugh Thomas (The Murder of Rudolf Hess") czy dramaturg Howard Brenton ("Hess is dead"). Nie przesądzając o prawdzie, trudno zaprzeczyć, że pewne fakty muszą budzić jeśli nie podejrzenia, to na pewno zdziwienie historyka. Oto Hess, zakochany w żonie Ilzie i urodzonym w 1938 r. synku Wolfie Rudigerze, Hess, który za pośrednictwem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża prowadzi z najbliższymi pełną tęsknoty korespondencję z Anglii (tylko do jesieni 1943 r.), gdy znajdzie się w Spandau, nie zgodzi się na widzenie z nimi aż do roku 1969, a więc prawie przez 30 lat. Czyżby z obawy - pytają badacze historii - że najbliżsi rozszyfrują mistyfikację i ujawnią światu, że Hess to nie Hess? Podobnie na procesie norymberskim Hess trzyma się z dala od innych oskarżonych, unika kontaktów. Skonfrontowany z Göringiem twierdzi, że go nie poznaje. Podobnie jak Ernsta Bohlego czy Karla Haushofera. Stary profesor płacze i podczas konfrontacji próbuje przyjacielowi przypomnieć szczegóły sprzed lat. Hess zasłania się jednak amnezją. Twierdzi, że pamięta jedynie to, co wydarzyło się w ostatnich dwóch tygodniach. Jest wielokrotnie badany przez wybitnych lekarzy i psychiatrów, którzy nie stwierdzają żadnej choroby. Z ich oceny wynika, że pacjent jest całkowicie zdrowy i może odpowiadać przed trybunałem.
Himmler zabrał tajemnicę do grobu
Do jednej z najdziwniejszych poszlak w tej sprawie dotarł Howard Brenton. Zdobył rentgenowskie zdjęcie klatki piersiowej Hessa, wykonane szpitalu wojskowym w 1973 r. podczas odbywania przez Hessa orzeczonej przez Trybunał Norymberski kary dożywotniego więzienia. Hess we wrześniu 1917 r., podczas lotu bojowego, został trafiony kulą karabinową w lewe płuco. Głęboka rana sprawiła, że wiele miesięcy spędził w szpitalach. Na odnalezionym przez Brentona zdjęciu Hess - a być może rzekomy Hess - w 1973 r. nie ma żadnej blizny - ani zewnętrznej, ani wewnętrznej, choć taka rana musiała pozostawić ślad zmartwiałej tkanki. Jeśli przyjąć prawdziwość tego dowodu, najpewniej staliśmy się ofiarami największej być może mistyfikacji w najnowszych dziejach świata, a człowiek, który spędził w Spandau 41 lat, nie był Rudolfem Hessem.
Czy to możliwe, by ktokolwiek zgodził się na odgrywanie roli zbrodniarza wojennego i dobrowolne dożywotnie więzienie, nie będąc Rudolfem Hessem? Wydaje się to wątpliwe, jednak w historii świata zdarzały się już propozycje nie do odrzucenia. Amerykański psychiatra sądowy Douglas M. Kelley, który badał Hessa w Norymberdze, odnotował znaczący - jak się wydaje - w tym kontekście fakt. Oto poprosił Hessa o złożenie podpisu pod dokumentem. Hess uczynił to bez protestu. Gdy jednak lekarz poinformował go, że chciałby podpis poddać badaniom grafologicznym, zdenerwowany Hess natychmiast zaczął podpis zamazywać, jakby świadomy możliwej dekonspiracji.
Jaka jest więc prawda? I czy to możliwe, że Hess zginął podczas wojny, a Brytyjczycy, by ukryć fakt, który ich kompromitował, zastąpili go na przykład podobnym do niego jeńcem niemieckim? Niespodziewanym przyczynkiem do tej historii jest dokument sporządzony w Budapeszcie w latach 1941-1942 przez płk. Wacława Lipińskiego, który niewiadomą drogą dotarł do dziwnej informacji. Zapisał bowiem następujące słowa: "(...) Próby zgładzenia Hessa przez Himmlera. Kontrwywiad gen. Canarisa. Zaufany Himmlera gen. SS Sachs próbował zlikwidować Hessa. Hess po wylądowaniu był przesłuchiwany w Glasgow przez sir Johna Simona i Ivona Kirkpatricka. Z Glasgow do Londynu w Tower, potem do Walii do 'Mental House'. Niemiecka szkoła szpiegowska w Mülheim. Zamordować Hessa miał Drucke i Waelti". Sam dokument niewątpliwie jest autentyczny. Znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Lipiński, który w 1942 r. konspiracyjnie powrócił do kraju, nie zdążył nigdy sprowadzić swych rzeczy z Budapesztu - zaraz po wojnie został zamordowany we Wronkach. Dokumenty wróciły do Polski po jego śmierci. Nikt w nich niczego nie dopisywał, nikt ich nie badał. Już choćby z faktu, że na Węgrzech znana była Niemcom angielska marszruta Hessa i prawdziwe, wówczas głęboko utajnione, nazwiska jego brytyjskich rozmówców, można wnioskować, iż możliwość likwidacji Hessa przez Niemców była bardziej niż prawdopodobna. Czy rzeczywiście prawdziwy Hess został zamordowany przez ludzi Himmlera, a jego rolę przez ponad 40 lat w Spandau odgrywał ktoś inny, czy jesteśmy świadkami niepojętej mistyfikacji? Na te pytania historia udzieli odpowiedzi za brytyjską zgodą dopiero za 12 lat.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.