Zielone suknie były śmiertelną pułapką. Piękno za cenę życia

Zielone suknie były śmiertelną pułapką. Piękno za cenę życia

Dodano: 
Kobieta w zielonej sukni
Kobieta w zielonej sukni Źródło: Shutterstock
W XIX wieku kolor zielony był synonimem luksusu i elegancji. Był wszechobecny w dekoracjach wnętrz i garderobie – zwłaszcza w postaci olśniewających, szmaragdowych sukni. Niestety, zachwyt nad tym odcieniem przyniósł śmiertelne konsekwencje.

Popularny zielony barwnik produkowano z niezwykle trującej substancji, która stopniowo zatruwała organizmy niczego nieświadomych kobiet.

Śmiercionośna moda. Zielony barwnik pełen arszeniku

W epoce wiktoriańskiej prawdziwym hitem były dwa odcienie zieleni: zieleń Scheelego i zieleń paryska. Stosowano je niemal wszędzie – barwiono nimi ściany, tapety, dywany, świece, a także odzież, dodatki do włosów i dziecięce zabawki. Zielone suknie oraz pończochy stały się nieodzownym elementem mody tamtych lat, jednak mało kto zdawał sobie sprawę z ukrytego w nich zagrożenia.

Arszenik, kluczowy składnik tego barwnika, był silnie trujący. Już 10 miligramów tej substancji mogło powodować poważne zatrucia, a dawka śmiertelna wynosiła zaledwie 70 miligramów. Pod koniec XIX wieku przeprowadzono analizę składu ówczesnych tekstyliów, która wykazała, że zielone tkaniny mogły zawierać nawet 4 gramy arszeniku! Nic dziwnego więc, że kobiece suknie zaczęto nazywać „toksycznymi zbrojami”.

Moda, która zabijała

Noszenie tych misternie zdobionych sukni często kończyło się omdleniami, dusznościami oraz problemami skórnymi. Kobiety, u których pojawiały się rany, strupy, wymioty i wypadanie włosów, nie łączyły swoich dolegliwości z ubiorem. Winą za złe samopoczucie obarczano głównie gorsety, uważane za przyczynę problemów zdrowotnych.

Jeszcze większe zagrożenie stanowiły pończochy barwione zielenią Scheelego, które miały bezpośredni kontakt ze skórą. W ich składzie wykryto jeszcze większe dawki arszeniku niż w sukniach, co sprawiało, że ich noszenie mogło prowadzić do nagłej śmierci.

Zabójczy barwnik w jedzeniu

Śmiercionośny związek chemiczny znalazł zastosowanie także w kuchni. Podczas londyńskiego balu w połowie XIX wieku na stołach pojawiły się dekoracyjne cukrowe liście, które zawierały trujący barwnik. Nieświadomi niczego goście zabrali je do domów dla swoich dzieci, co w wielu przypadkach skończyło się tragedią.

W innym przypadku szef kuchni użył zieleni Scheelego do nadania deserowi atrakcyjnego koloru. Osoby, które się nim poczęstowały, nie przeżyły tej fatalnej w skutkach uczty. Substancją tą barwiono również inne słodycze oraz opakowania na żywność, co prowadziło do licznych przypadków zatruć.

Oczywiście producenci odzieży i żywności nie mieli świadomości, jak zabójczy może być ten barwnik. Dopiero po wielu latach odkryto, że to właśnie arszenik odpowiadał za liczne zgony. Wówczas kolor zielony stracił swój prestiżowy status i zaczęto go określać mianem „barwy śmierci”.

instagramCzytaj też:
Co będzie modne w 2025 roku? Oto trendy, które musisz znać
Czytaj też:
Jesienne inspiracje od WITTCHEN – moda na każdą pogodę

Opracowała:
Źródło: Instagram / biotech.geek