To był ostatni ranek przed świętami Bożego Narodzenia 1895 roku, co akurat dla anarchizujących rewolucjonistów nie oznaczało żadnego szczególnego czasu. Od skierowanej przeciwko caratowi wywrotowej działalności nie było urlopów. Tego dnia spiskująca grupa rosyjskich emigrantów miała spotkać się o 10.30 w londyńskim Shepherd’s Bush. Jednym z uczestników zebrania miał być Siergiej Stiepniak-Krawczyński, ukrywający się w Anglii od kilkunastu lat po tym, gdy zasztyletował w Petersburgu szefa carskiej żandarmerii. Do miejsca zbiórki nie miał daleko, a mimo to ze swojej mansardy wyszedł spóźniony, nie mogąc dosłownie oderwać się od lektury. Grupa pracujących na ulicy robotników tylko uśmiechnęła się do siebie, widząc mężczyznę usiłującego czytać książkę podczas szybkiego marszu. Kilkadziesiąt metrów dalej znajdował się niebezpieczny przejazd kolejowy. Jednotorową bocznicą pociągi nie jeździły ani zbyt często, ani szczególnie szybko, niestety wyłaniały się zza zakrętu w ostatniej chwili. Pogrążony w lekturze czterdziestoczteroletni mężczyzna nie zauważył parowozu, nie zareagował nawet na rozpaczliwy sygnał kolejowej syreny.
Tragiczna śmierć powszechnie lubianego Stiepniaka wywołała szok w lewicowych kręgach Londynu. Szczególnie wstrząśnięte było polsko-angielskie małżeństwo Wojniczów, Michała i Ethel Lilian, którzy po śmierci najbliższego przyjaciela i współpracownika postanowili zgodnie zrezygnować z dalszej działalności spiskowej.
Powstawało trudne pytanie – czym zająć się w nowym, mieszczańskim życiu?
W przypadku Ethel Lilian, z wykształcenia pianistki, sytuacja była o tyle łatwiejsza, że już wcześniej opublikowała kilka opowiadań. Teraz zdecydowała się zostać pisarką na cały etat, przystępując do prac nad powieścią The Gadfly, która odniesie wielki międzynarodowy sukces. Atutem uciekiniera z Syberii, Michała Wojnicza, była znajomość języków obcych, umiłowanie historii i wyjątkowy talent do snucia intrygujących, czasami nieco podkoloryzowanych historii. Może dlatego znajomy bibliotekarz z British Museum doradził mu, aby zajął się handlem starymi książkami, rękopisami i mapami.
Osobliwy ciąg zdarzeń – zbyt ciekawa książka, przedwczesna śmierć rosyjskiego sztyletnika pod kołami lokomotywy i nieoczekiwane przebranżowienie polskiego zawadiaki na nobliwego antykwariusza – doprowadzi do najbardziej tajemniczego książkowego znaleziska w dziejach świata.
Życiorys Michała Wojnicza herbu Habdank jest tak fascynujący, że trudno wytłumaczyć sobie, jak to możliwe, że w ojczyźnie wciąż nie powstała żadna jego biografia.
Losami bibliofila i jego odkryciami fascynują się badacze i amatorzy z całego świata, a w Polsce pozostaje praktycznie nieznany. Wojnicz urodził się w 1865 roku na Żmudzi, w rodzinie szlachecko-mieszczańskiej. W trakcie studiów chemicznych w Moskwie miał poznać środowisko młodych działaczy partii robotniczej Proletariat, założonej przez Ludwika Waryńskiego. W efekcie, zamiast poświęcić się spokojnej pracy w warszawskiej aptece, włączył się w działalność spiskową. W lecie 1885 roku dwudziestolatek organizował ucieczkę czterech proletariatczyków z otoczonego złą sławą X Pawilonu. Nie tylko dostarczył aresztowanym pilniki do przepiłowania krat, ale też udając utracjusza i hazardzistę, dołączył do pijackich wieczorów karcianych w garnizonie na terenie warszawskiej Cytadeli. Śmiały plan był bliski powodzenia, ale infiltracja partyjnej wierchuszki przez agenta carskiej Ochrany położyła mu kres. Działaczy Proletariatu powieszono, a Wojnicz sam trafił do celi X Pawilonu, skąd po półtora roku wyekspediowano go na Syberię. W Tunce pod Irkuckiem poznał nie tylko Józefa Piłsudskiego, ale i krewnych wspominanego wcześniej Stiepniaka, którzy wręczyli mu zapisany na kartce londyński adres rewolucjonisty.
Ucieczka z Syberii latem 1890 roku to pierwszy przykład barwnej relacji Michała Wojnicza, w której prawda miesza się z efektownymi fantazjami. Trasa jego ucieczki miała prowadzić przez Mongolię, gdzie dołączył się do karawany kupców, z którą po wielu miesiącach dotarł do Pekinu, a stamtąd popłynął statkiem do Europy. Samo zestawienie daty zniknięcia z Irkucka (12 czerwca) i przybycia do Londynu (5 października) czyni taką formę eskapady raczej nieprawdopodobną, co nie zmienia faktu, że naszemu bohaterowi jakoś udało się zbiec z Syberii (najpewniej podróż na Zachód odbył jednak pociągiem). Aby pokonać ostatni odcinek drogą morską z Hamburga do stolicy Anglii, sprzedał swój płaszcz i okulary.
W Londynie Wojnicz znalazł się chory, wygłodzony i bez grosza przy duszy, pokazując bezradnie kolejnym przechodniom pieczołowicie przechowywaną karteczkę z adresem. W końcu żydowski student, z którym mógł się porozumieć po rosyjsku, zaprowadził go do Stiepniaka-Krawczyńskiego.
W mieszkaniu rosyjskiego rewolucjonisty przypadkowo doszło do spotkania, które zmieniło życie polskiego uciekiniera. Ethel Lilian wspominała, że gdy tylko niedoszły farmaceuta ją zobaczył, zapytał:
„Czy ja pani nie widziałem już wcześniej? Czy to nie pani spacerowała w Warszawie, nad Wisłą, w Niedzielę Wielkanocną 1887 roku?”.
Gdy zdumiona kobieta potwierdziła, natychmiast odpowiedział, że widział ją ze swojej celi w Pawilonie X tuż przed zesłaniem na Syberię i jego ostatnim marzeniem było, żeby ją kiedyś poznać. Historia była ujmująco piękna i oparta na całkiem solidnych fundamentach, ponieważ kobieta faktycznie zatrzymała się wówczas nad Wisłą podczas podróży do Petersburga. O tym, że Wojnicza nieco poniosła fantazja, może przekonać się jednak każdy, kto wybierze się do Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej – z więziennych okien wychodzących na wschód widać jedynie ceglany mur zewnętrzny twierdzy, ale na pewno nie płynącą poniżej Wisłę. Małżeństwo Voynichów też okazało się dość specyficzne. Wystarczy wspomnieć, że gdy w 1914 roku Michał przeniósł się do Nowego Jorku, aby otworzyć tam kolejny antykwariat, zameldował się pod tym samym adresem z dwudziestoletnią asystentką, Anne Nill. Żona dołączyła do nich dopiero sześć lat później. Żeby było jeszcze bardziej osobliwie, po śmierci Wojnicza w 1930 roku obie panie żyły zgodnie przez kolejne trzydzieści lat pod jednym dachem i zmarły rok po sobie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.