Maciej Zaremba: Czym w założeniu autorów miała być Konstytucja 3 maja?
Prof. Anna Grześkowiak-Krwawicz: Ustawą zasadniczą. To miała być przed wszystkim polityczna reforma rządu polskiego. Są w niej poruszone kwestie społeczne, w tym prawo o miastach, po raz pierwszy dostrzeżono w niej także chłopów (art. IV), ale przede wszystkim miał to być rys ustroju politycznego państwa, umożliwiający dalsze reformy i usprawniający jego funkcjonowanie. Autorzy Konstytucji mieli świadomość, że tworzą coś nowego, coś czego wcześniej nie było. Dlatego nazwali ją Ustawą Rządową. Wiedzieli też, że nawiązują do tego, co robi właśnie Francja, która jeszcze nie przyjęła konstytucji, ale już ją dyskutowała. Znali też bardzo dobrze konstytucję amerykańską.
Konstytucja 3 maja była rewolucją
Współcześni nazywali Sejm Czteroletni i uchwalenie Konstytucji 3 maja „rewolucją”. Jak rozumieli to pojęcie?
Na pewno troszeczkę inaczej niż my. My jako rewolucje rozumiemy bardzo radykalne zmiany społeczne, takie jak rewolucja francuska, czy rewolucja 1917 roku w Rosji. Dla nich to był każdy dość radykalny przełom. Rozumienie pojęcia rewolucji zaczyna się właśnie wtedy zmieniać. Piotr Świtkowski, kiedy pisze o rewolucji w Polsce, najpierw wyjaśnia co to są rewolucje. Że są to „Przypadki wielkie narodów […], które odmieniają ich stan, rząd, prawa, ich związki z innymi narodami, pociągają za sobą odmiany w Europie”. Marszałek sejmowy mówił jeszcze o „rewolucyi w rządzie”, czyli o bardzo radykalnej zmianie w ustroju politycznym. Dopiero potem w powszechnym odbiorze to pojęcie się skróciło i zaczęto mówić po prostu o rewolucji w Polsce. Tak mówiła cała Europa, nawet rewolucyjna Francja. Także Robespierre mówił o rewolucji w Polsce, chociaż z obrzydzeniem, bo mu się ona nie podobała.