W redakcyjnym cyklu „Biegli sądowi pod lupą” przedstawiliśmy, posługując się przykładami konkretnych spraw z sali sądowej, jak wielkie znaczenie w wydaniu wyroku mają opinie biegłych. Te rzetelne i nierzetelne. Wprawdzie jak każdy inny dowód w sprawie podlegają swobodnej ocenie organu procesowego, ale w praktyce wypowiedzi biegłych są uważane przez wielu sędziów i prokuratorów za dowód trudniejszy do podważenia. Nie bez powodu wybitny prawnik prof. Tadeusz Cyprian powiedział przed laty: „Biegli ustalają winę, a sąd karze”.
Zdarzają się oczywiście ekspertyzy wnikliwe, ułatwiające sądowi sprawiedliwe osądzenie oskarżonego, ale nie tymi się zajmowaliśmy. Celem cyklu publikacji było znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego strony procesowe tak często mają zastrzeżenia do pracy biegłych. Nad tym problemem zastanawiali się na łamach „Wprost” prawnicy: profesorowie Uniwersytetu Warszawskiego oraz adwokaci i sędziowie uczestniczący na co dzień w procesach sądowych. Obrońcy Magdalena Bentkowska, Katarzyna Gajowniczek-Pruszyńska, Piotr Rychłowski i Jacek Brydak wskazywali, że najbardziej im przeszkadza bardzo długie oczekiwanie na opinię biegłego, a gdy ona już dotrze do sądu, często jest napisana tak, że należałoby ją wyrzucić do kosza.
Dostrzegała to też mec. Hanna Gajewska-Kraczkowska, doktor prawa, wykładająca na UW. Wrzuciła kamyk do ogródka biegłych psychologów. Otóż z braku ustawy o psychologach dziś biegłym z tej dziedziny może być osoba o enigmatycznych kwalifikacjach. Czasem tak nieprofesjonalna, że identyfikuje się z odczuciami badanego. Te spostrzeżenia podzielali też sędziowie. Barbara Piwnik: – Widzę czasem opinie psychiatryczno-psychologiczne skopiowane z opisu innych przypadków, tylko dane osobowe się zmieniają. Albo dwie trzecie zajmuje streszczenie aktu oskarżenia, a wnioski autor zamyka w dwóch zdaniach. A przecież na sali sądowej ważą się czyjeś losy. Sędzia Dorota Radlińska powołała się na swoje doświadczenie w orzekaniu w sprawach natury gospodarczej: – Nieraz się zdarzyło, że biegły wykroczył poza swoje kompetencje i zamiast obiektywnie ocenić przedstawione mu zagadnienie, potraktował je po łebkach, wypowiadał się natomiast na temat kwalifikacji prawnej czynu, do czego nie miał prawa.
Jak istotna jest rzetelna opinia biegłego już na etapie formułowania aktu oskarżenia, wskazywała mec. Hanna Gajewska-Kraczkowska, która od lat broni oskarżonych o przestępstwa gospodarcze: – Tego rodzaju sprawy są trudne do osądzenia, bo nie ma w kodeksie pojęcia ryzyka gospodarczego. Dlatego opinie biegłych często przesądzają o tym, czy człowiek zasiądzie na ławie oskarżonych. Wszyscy zabierający głos w cyklu podkreślali, że na listach biegłych brakuje specjalistów z poszczególnych dziedzin. Nastąpiła wymiana pokoleniowa, odeszli wieloletni eksperci, a młodzi zwykle nie mają ochoty ani czasu na uczestniczenie w postępowaniach sądowych. Zdecydowanie też nie zachęcają ich honoraria za opinie. Wybitny biegły sądowy z pismoznawstwa prof. Tadeusz Tomaszewski, prorektor UW, przyczynę bylejakości opinii ze swojej dziedziny upatrywał między innymi w ułatwieniach, z jakimi od pewnego czasu można uzyskać „certyfikat” uprawniający do wpisania na listę sądową. – Wystarczy ukończyć jeden z kursów, o których ogłoszenia wiszą w internecie. Nie wiadomo, kto tam uczy, bo w Polsce są tylko trzy lub cztery wiarygodne miejsca, gdzie można poznać tajniki pismoznawstwa zgodnie z metodą przyjętą w świecie. Ale skutek tej wolnoamerykanki jest taki, że na adres Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego przychodzą z sądów prośby o opinie pismoznawcze do spraw, z którymi inni biegli sobie nie poradzili. Załączone ekspertyzy to w wielu przypadkach zgroza.
Zdumiewającą nadpodaż biegłych tej specjalności potwierdza prof. Piotr Girdwoyń z Wydziału Prawa UW. – Gdybym miał typować, jakiego rodzaju opinie najczęściej bywają podważane, obstawiałbym, że pismoznawcze znajdą się przynajmniej w pierwszej trójce. Dzieje się tak, bo wielu biegłych wpisano na sądową listę bez sprawdzenia ich kompetencji. Pozorna prostota tego rodzaju badań powoduje, że powstały setki amatorskich pracowni grafologicznych. Działają legalnie, gdyż w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości z 2005 r. wymagania wobec ekspertów są nieprecyzyjne.
Prof. Krzysztof Gierowski, wieloletni biegły z zakresu psychologii z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zauważa, że kiedyś opiniowanie w sądzie nobilitowało specjalistę. Dziś większość biegłych straciła motywacje, bo nie czują, aby ich wiedza była właściwie przez sąd wykorzystywana, a z drugiej strony mają wiele korzystniejszych możliwości zarobienia dodatkowych pieniędzy. Potwierdza to psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Ewa Milewska, także biegła z długim stażem, która ostatnio wypisała się z sądowej listy: „Gdy zaczynałam opiniować na początku lat 80., prokuratorzy i sędziowie mieli pewną wiedzę psychologiczno-psychiatryczną, zdobytą na szkoleniach. Wtedy na rozprawie łatwiej było mówić jednym głosem. Obecnie, gdy opinie się różnią, w umysłach młodych prokuratorów i sędziów lęgnie się przekonanie, że któraś jest fałszywa. Nie chodzi im o to, żeby się od biegłego czegoś dowiedzieć, wyjaśnić, tylko żeby stłamsić tego, którego opinia z jakichś powodów nie pasuje jednej ze stron procesowych”. Prof. Piotr Girdwoyń przyczyn skandalicznego niekiedy poziomu ekspertyz biegłych upatruje w systemie organizacyjnym. Niestety, ustawa o biegłych ciągle pozostaje w sferze projektów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.