2001 rok. Walne zgromadzenie warszawskiej spółki Cemat70 zdecydowało o pozbyciu się udziałów w spółce córce Cemkor ze Skawiny. Kupca szukano przez ogłoszenia w gazetach. Zgłosiło się kilku kandydatów łasych na sprzedawany majątek (wartość ponad 500 mln zł), ostatecznie wybrano ofertę złożoną przez Euzebiusza Lipowskiego, prezesa komplementariusza (odpowiada własnym majątkiem) w spółce komandytowej. Z CV tego handlowego partnera wynikało, że ukończył Wyższą Szkołę Prawa i Bankowości w Niemczech, studiuje w Wyższej Szkole Biznesu i Marketingu oraz na Uniwersytecie Warszawskim. W rubryce „Umiejętności” oferent wpisał doradztwo menedżerskie, prawnicze i bankowe.
Gdy Lipowski zapoznał się z bilansem sprzedawanej spółki i wszystkimi jej papierami, zapewnił, że wyciągnie firmę z biedy. Przez 15 lat pracował w Niemczech w sektorze bankowym, może od ręki załatwić 3 mln zł kredytu. Poza tym ma własny poważny kapitał zarówno w lokatach bankowych, jak i w nieruchomościach na terenie Polski i Niemiec. Dał też do zrozumienia, że jest w świetnych kontaktach z rządzącą lewicą. Przed rokiem założył Instytut Gospodarki i Społeczeństwa, którego prezesem został Marek Belka, członkami Jerzy Hausner i Marek Borowski. Na dowód pokazał kopię dokumentu z Krajowego Rejestru Sądowego. W październiku 2001 r. została podpisana umowa, na mocy której Cemat70 zbył na rzecz Lipowskiego swoje udziały w Cemkorze. Zapłata – 450 tys. zł – miała odbywać się w ratach. Nowy właściciel spotkał się z prezesem skawińskiej spółki i obiecał szybkie załatwienie kredytu, gdy tylko wejdzie do zarządu Cemkoru.
Przekręt zwrotny
Pięć miesięcy później Waldemar Maciejewski, prezes Cematu70, otrzymał od Lipowskiego pismo: „Doszedłem do wniosku, że moje osobiste zobowiązania płatnicze – 450 tys. zł na rzecz reprezentowanej przez pana spółki oraz ponad 2 mln zł na rzecz Skarbu Państwa są nieadekwatne do aktywów Cemkoru. Chciałbym zaproponować odsprzedanie Cematowi70 zakupionych udziałów”. – Pan nie zapłacił nawet pierwszej raty! Obecnie skłaniam się do poglądu, że od początku zamiarem pana było wyłudzenie. Jest to przestępstwo ścigane kodeksem karnym – odpowiedział prezes spółki matki. Euzebiusz Lipowski chyba się wystraszył, bo pospieszył z zapewnieniem, że całość ureguluje do końca sierpnia. A pierwszą ratę 50 tys. zł wpłaci już w lipcu. Poprosił o wskazanie konta bankowego.
Biznesowe stosunki się poprawiły. Lipowski, mianowany prezesem Cemkoru, zaproponował zarządowi sposób na zdobycie pieniędzy dla spółki. Miała to być operacja tzw. leasingu zwrotnego: Cemkor sprzedaje swoje piece próżniowe spółce komandytowej Lipowskiego, ta zbywa je firmie leasingowej, a Cemkor dostaje te urządzenia, gdy zapłaci należności leasingu. W praktyce piece stoją jak stały w Skawinie, a na rzekomej transakcji można zarobić tytułem pobranego z urzędu skarbowego VAT.
Przekręt się nie udał, bo prezes Cemkoru poinformował urząd skarbowy w Tarnowie, że podatek od sprzedaży pieców zapłaci, gdy transakcja zostanie sfinalizowana na wszystkich jej etapach. Urząd się zgodził, uprzedzając tylko, aby spółka komandytowa nie występowała o zwrot VAT (300 tys. zł) od nabycia pieców. Euzebiusz Lipowski rzeczywiście nie złożył takiego wniosku w Tarnowie. Uczynił to w swoim urzędzie skarbowym w Warszawie. Po udaremnieniu oszustwa prezes Lipowski stracił zainteresowanie uzdrowieniem kondycji finansowej skawińskiej spółki. Skoncentrował się na sprzedaży komukolwiek swoich udziałów w Cemkorze bez wiedzy walnego zgromadzenia. Znalazł się ktoś tak nierozważny, nazywał się Wojciech Poręba, właściciel spółki Euro Eko VIP. Bankrutował z powodu niewypłacania się dłużników, gdy Lipowski zaproponował mu notarialne odkupienie udziałów Cematu70. Nie za pieniądze, bo Poręba ich nie miał, na papierze. Ale dzięki układom wezmą kredyt i obaj zarobią. Tylko nie należy o tej transakcji mówić w Cemkorze.
Kilka dni po podpisaniu aktu notarialnego Lipowski już nie wspominał o kredytach, tylko egzekwował zapłatę za udziały. Komornik zabrał Porębie wszystko, łącznie z mieszkaniem. Podobnie Lipowski wyprowadził w pole drugiego kontrahenta Jerzego Semaka, większościowego właściciela spółki Gło-Gaz. Dwukrotnie sprzedał mu 7 tys. udziałów w Cemkorze za 980 tys. zł, nie wspominając, że są zajęte przez komornika. W sumie wziął do kieszeni 1 mln 820 tys. zł.
Uniki, uniki
W połowie 2002 r. Cemat70 zawiadomił prokuratora o niewywiązywaniu się przez Euzebiusza Lipowskiego z notarialnej umowy zapłaty za kupione udziały. Przy okazji sprawdzono kartotekę karalności kontrahenta. Okazało się, że był już karany za oszustwa. Prokurator sporządził akt oskarżenia. Trzy lata później w wyniku postępowania egzekucyjnego wobec właściciela spółki komandytowej komornik przelał na konto Cematu 252 tys. zł. Do zapłacenia pozostało około 198 tys. zł, nie licząc odsetek. Ponieważ pozwany uchylał się od spłaty, sprawa ponownie trafiła do sądu. Był rok 2007.
Na rozprawie karnej w Sądzie Rejonowym Warszawa Praga-Północ oskarżony nie był już prezesem spółki komandytowej (doradztwo prawno-menedżerskie) w Warszawie. Teraz mieszkał w Kielcach i prowadził działalność gospodarczą – wyrób stolarki okiennej. Jeśli chodzi o wykształcenie, wylegitymował się świadectwem maturalnym z technikum samochodowego. Lipowski wnosi o zawieszenie procesu do czasu rozstrzygnięcia postępowania prokuratorskiego przeciwko Waldemarowi Maciejewskiemu. Złożył bowiem zawiadomienie o popełnieniu przez prezesa Cematu oszustwa na szkodę Skarbu Państwa. Chodzi o niezapłacenie 18 mln zł podatku akcyzowego. Sąd postanawia zwrócić się do krakowskiej prokuratury o nadesłanie akt. Gdy okazuje się, że prezesi obu spółek zostali niesłusznie pomówieni (również o udział w przestępczości zorganizowanej), oskarżony robi kolejny unik: nie stawia się na rozprawę, bo wezwanie dotarło do niego za późno. Nie zdążył się przygotować. Sąd to uwzględnia.
W kolejnym terminie Lipowskiego czeka niespodzianka: obok prokuratora siedzi Andrzej Łętowski, założyciel organizacji społecznej Temida reprezentującej pokrzywdzonych przez prezesa spółki komandytowej. Jest to dosyć długa lista, znajdują się na niej nazwiska m.in. właścicieli spółek Euro Eko VIP oraz Gło-Gaz. Łętowski jest w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym, oskarżony zawiadamia sąd, że dostaje anonimowe pogróżki z groźbami pozbawienia go życia. Obawia się, że stoi za tym jakaś organizacja. Koniec lutego 2008 r. Jak na razie Lipowskiemu udało się opóźnić postępowanie procesowe o półtora roku. Ale przychodzi taki dzień, gdy brakuje mu pomysłu na torpedowanie rozprawy i składa wyjaśnienia.
Dlaczego nie zapłacił ani grosza Cematowi po podpisaniu z jej zarządem umowy kupna-sprzedaży? Bo dopiero jako udziałowiec miał pełny wgląd do dokumentacji spółki i wtedy się zorientował, że przedstawiony mu wcześniej bilans był sfałszowany. Wykrył np., że Cemkor sprzedał paliwo spółce Drekol tylko na papierze – pieniądze nie zostały wyegzekwowane. Dotarcie do prawdy kosztowało go 30 tys. zł, ponieważ musiał zamieszkać na jakiś czas w Krakowie, aby przeglądać papiery ze Skawiny. Poza tym spotykał się ze złośliwościami ze strony swego kontrahenta. Nie zawiadamiano go o zebraniach wspólników. Na pytanie sądu, czy oskarżony naprawdę miał pieniądze na kupno udziałów Cematu70, Lipowski oświadczył, że w bankach polskich ulokował 2 mln zł, ponadto pół miliona marek w lokatach banków niemieckich.
– Nie zapłaciłem Maciejewskiemu i nie sprzedałem żadnej swej nieruchomości, ponieważ zorientowałem się, że jemu nie zależało na pieniądzach, tylko na zniszczeniu mnie.
Wizytówka Belki
Zweryfikowanie tych wyjaśnień opóźnia się, bo Euzebiusz Lipowski nie stawia się na kolejne dwa terminy. Do sądu przysyła usprawiedliwienie, że „uległ niedyspozycji fizycznej”. Nie ma poświadczenia od lekarza sądowego, gdyż ten nie chciał przyjść do domu chorego. Następne rozprawy nie mogą się odbyć z powodu niedoręczenia oskarżonemu powiastki sądowej. Zawiadomienie wraca z informacją poczty, że adresat się wyprowadził. Jest już rok 2009. W kwietniu sądowi udaje się wysłać oskarżonego na badania psychologiczno-psychiatryczne. Ze szpitala pacjent wraca z diagnozą: osobowość nieprawidłowa o charakterze dyssocjalnym. Upośledzenia umysłowego nie stwierdza się. Może uczestniczyć w procesie.
Miesiąc później do Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ wpływa wniosek Lipowskiego o zmianę właściwości sądu. Żądanie zostaje odrzucone. Sprawa toczy się dalej, choć kilka terminów spadło z wokandy. Lipowski musi odpowiedzieć na pytanie oskarżyciela posiłkowego. Kolejna rozprawa wyznaczona na maj 2009 r. zostaje odroczona do września z uwagi na konieczność uzupełnienia materiału dowodowego. Ale 23 września spada z wokandy, gdyż Lipowski „uległ niedyspozycji fizycznej”. Następny termin 8 grudnia też jest odwołany – z powodu choroby sędziego referenta. Rozprawę zaplanowano na 1 lutego 2010 r.
W przeddzień oskarżony informuje, że uległ niedyspozycji fizycznej – tym razem ma zaświadczenie wystawione przez lekarza sądowego. Kolejny termin 17 marca. Rano Lipowski informuje telefonicznie sekretariat sądu, że się nie stawi, ponieważ powiadomiono go za późno. Nie wie, dlaczego nie doszło do niego zawiadomienie o rozprawie. Sąd sprawdza: poczta awizowała poleconą przesyłkę trzykrotnie, za każdym razem listonosz zastawał drzwi zamknięte. Sąd postanawia prowadzić rozprawę pod nieobecność oskarżonego. Będzie przesłuchiwany Waldemar Maciejewski, prezes Cematu70. Już w pierwszych słowach świadek przyznaje, że mimo dużego doświadczenia zawodowego, w kontaktach z Euzebiuszem Lipowskim okazał się naiwny. Uwierzył w zapewnienia składającego ofertę, że ma on kapitał, którym dofinansuje spółkę Cemkor po kupieniu jej udziałów.
– Dopiero gdy nam nie zapłacił, sprawdziliśmy jego oświadczenie o stanie majątkowym. Okazało się, że podane tam informacje były fałszywe. Zwiódł też nas powoływaniem się na bliską współpracę z Markiem Belką – nie wiedzieliśmy, że był to krótki epizod, po którym były premier szybko odciął się od hochsztaplera. O moralności naszego partnera biznesowego świadczył też sposób, w jaki potraktował prezesa spółki Euro Eko VIP. Nie dość, że go oszukał, sprzedając udziały zajęte przez komornika, to jeszcze próbował mnie namówić, abym przystąpił do egzekucji przeciwko panu Porębie. Obiecywał, że uzyskane tą drogą pieniądze przeznaczy na zaspokojenie naszych roszczeń wobec niego. Ja się nie zgodziłem na taki podstęp. Mimo to za jakiś czas Lipowski ponowił propozycję załatwienia w podobny sposób właściciela firmy Gło-Gaz. Przez kolejne dziesięć miesięcy sprawa kilka razy spada z wokandy. Raz z powodu choroby sędziego, w pozostałych terminach nie stawia się oskarżony.
Adresat nieznany
Gdy w październiku 2010 r. dochodzi wreszcie do rozprawy, Lipowski stawia się z nowym obrońcą z wyboru. Adwokat wnosi o prowadzenie sprawy od początku. Uzasadnia to m.in. tym, że między zakończeniem przesłuchania jego klienta a dniem, w którym przesłuchano świadków, minęło siedem miesięcy, zatem naruszona została zasada koncentracji materiału dowodowego. Tym bardziej że na rozprawie, na której przesłuchiwano dwóch rzekomo poszkodowanych, oskarżony nie był obecny. Prokurator i oskarżyciel posiłkowy oponują, wywiązuje się spór. Ostatecznie sąd orzeka, że zasada koncentracji materiału dowodowego nie została naruszona. Pod koniec stycznia 2011 r., dziewięć lat od oskarżenia, obrońca występuje o zwrócenie akt prokuraturze rejonowej w Warszawie do uzupełnienia. Sąd przychyla się do wniosku prokuratora o dalsze prowadzenie procesu. Ale postanawia, z uwagi na konieczność uzupełniania materiału dowodowego, ponownie przesłuchać wiceprezesa spółki Cemat70. Trzeba skonfrontować wyjaśnienia oskarżonego z zeznaniami powołanych świadków. Nie jest to jednak możliwe, bowiem Lipowski, który nadal zmienia adresy zamieszkania, nie odbiera wezwań na rozprawy. Gdy wreszcie zostaje namierzony, informuje Sąd Rejonowy Warszawa Praga-Północ, że się nie stawi, bo tego dnia został wezwany na świadka w innym procesie. Sąd liczy na obecność adwokata, ale ten również jest nieobecny. Za niesubordynację i przeciąganie procesu mecenas dostaje karę pieniężną.
Następny termin wyznaczono na 15 lipca 2011 r. Tego dnia, tuż przed rozprawą, do sądu wpływa wniosek oskarżonego o wyłączenie z procesu sędziego referenta, bo jest on spokrewniony z żoną Andrzeja Łętowskiego. Sąd musi sprawdzić te okoliczności, co trochę trwa. Informacje okazują się nieprawdziwe. Do końca roku trzeba będzie odwołać, jeszcze kilka rozpraw, bo Lipowski albo ulega „niedyspozycji fizycznej”, albo musi się stawić tego samego dnia jako świadek w komisariacie w Krakowie. Gdy sprawdzono, cóż to za niefortunny zbieg okoliczności, okazuje się, że informował policję, że zeznania może złożyć tylko w konkretnym dniu; akurat wówczas, gdy oczekiwano na niego w sądzie warszawskim.
W ławie studenckiej
Dopiero w połowie stycznia 2012 r. sąd może przesłuchać wiceprezesa spółki matki Cemat70. – Nic mi nie wiadomo – zapewnia świadek – aby wystąpiły jakieś nieprawidłowości przy prowadzeniu Cemkoru przez jego zarząd. Odnośnie naszej odmowy powtórnego nabycia udziałów od oskarżonego, jego propozycję uznaliśmy za humorystyczną. Zabezpieczeniem wykonania umowy było oświadczenie wpisane do aktu notarialnego, że nabywca zna sytuację finansową spółki. Doszliśmy do wniosku, że kontrahent nigdy nie miał w planach zapłacenia za nabyte udziały. Od tej rozprawy z Lipowskim nie ma kontaktu. Gdy się wreszcie odzywa, informuje, że jest w tragicznej sytuacji. Nie ma pracy, mieszkania ani żadnych oszczędności, na jedzenie daje mu stara matka. Nie stać go na adwokata z wyboru, prosi o obrońcę z urzędu. Nowy pełnomocnik musi się zapoznać z aktami. Sąd postanawia odroczyć termin rozprawy do września 2013 r.
Z kartoteki skazanych przychodzi informacja, że Euzebiusz Lipowski był już kilkakrotnie karany za wyłudzanie i przestępstwa przeciwko mieniu. Początkowo zapadały łagodne wyroki pozbawienia wolności – kilka, kilkanaście miesięcy. Ostatni, prawomocny, to już pięć lat więzienia za wyłudzenie odszkodowania, pokrzywdzenie wierzyciela, przywłaszczenie cudzej rzeczy i przestępstwo przeciwko mieniu. Dzień przed wrześniowym terminem rozprawy, gdy już wszystko wskazuje na to, że proces dobiega końca, wpływa wniosek oskarżonego o ponowne powołanie biegłego do oceny bilansu za rok 2000 w Cemkorze. Sąd wniosek oddala, ponieważ na tę okoliczność była już przesłuchana księgowa.
W lutym 2014 r. zapada wyrok Sądu Rejonowego Warszawa Praga-Północ – trzy lata więzienia i grzywna. W uzasadnieniu sędzia wymienia, co w wyjaśnieniach oskarżonego nie zasługiwało na wiarę: że nie zapoznał się ze stanem finansowym spółki, nie miał wiedzy na temat sprzedaży nieruchomości oraz stanu paliwa i że w przedstawionych mu dokumentach były fałszywe informacje. Sąd uwierzył obu prezesom spółki matki, że kupujący udziały znał całą dokumentację księgową upadającej spółki. Prezes Cemkoru informował kontrahenta przed sprzedażą udziałów o nieściągniętych należnościach od firmy zajmującej się magazynowaniem paliwa, a także o zaległościach w zapłacie podatku akcyzowego. Obie strony odwołały się od wyroku. Poszkodowany prezes Cematu oczekiwał, że po 12 latach dostanie tytuł prawny do wyegzekwowania od Lipowskiego należnych pieniędzy. Natomiast skazany podnosił w apelacji, że sąd wydał wyrok podczas jego nieobecności, czym pozbawił go możliwości składania dalszych wniosków dowodowych. Zdaniem Lipowskiego sąd dopuścił się obrazy przepisów prawa procesowego, gdyż wydał wyrok po 12 latach od stwierdzonego przestępstwa, w sytuacji, gdy oskarżony jest już innym człowiekiem. W międzyczasie biegli stwierdzili u niego zaburzenia osobowości.
W grudniu 2014 r. sąd odwoławczy uchyla wyrok i kieruje sprawę do ponownego rozpoznania. Została uwzględniona skarga o niepowołanie obrońcy z urzędu w sytuacji, gdy oskarżonego nie było stać na adwokata z wyboru. Lipowski miał kolejnego obrońcę od września 2009 r. do marca 2013 r. Ale na rozprawie, na której został zamknięty przewód sądowy, pełnomocnika nie było, bo oskarżony zrezygnował z tej pomocy prawnej, tłumacząc się brakiem pieniędzy na honoraria. Kolejny błąd sądu łączył się z badaniem Euzebiusza Lipowskiego przez biegłych psychiatrów. Nie stwierdzili choroby psychicznej, tylko nieprawidłową osobowość, ale wydali opinię bez badania pacjenta, opierając się diagnozie sprzed czterech lat. Przy ponownym rozpatrzeniu sprawy sąd okręgowy musi ją zweryfikować aktualnym badaniem lekarskim.
Termin pierwszej rozprawy przed Sądem Okręgowym Warszawa Praga-Północ nie jest jeszcze znany, oczekuje się na nowe opinie od biegłych psychiatrów. Tymczasem nadeszło pytanie z krakowskiej Akademii im. A.F. Modrzewskiego o karalność 50-letniego studenta wydziału prawa Euzebiusza Lipowskiego. – Gdyby potwierdziły się pogłoski – niepokoi się rektor – że na tym studencie ciążą prawomocne wyroki, to obecność takiej osoby wśród uczących uchybiałaby godności naszej uczelni.
Nazwiska oskarżonego oraz dwóch pokrzywdzonych zostały zmienione.
Czytaj też:
Nie tylko prezesi latami wysiadują w ławach oskarżonych
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.