Mija 10 lat od śmierci twórcy GROM-u. „Jakaś tajemnica tkwi w tym, że państwo nie chce wiedzieć, co się stało”

Mija 10 lat od śmierci twórcy GROM-u. „Jakaś tajemnica tkwi w tym, że państwo nie chce wiedzieć, co się stało”

Dodano: 
Sławomir Petelicki (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Dziesięć lat temu, 16 czerwca 2012 roku, zginął od postrzału w głowę twórca GROM-u. Wyjaśnienie przyczyny swej śmierci generał Sławomir Petelicki zabrał do grobu. Wielu jego znajomych wskazało możliwe powody samobójstwa, ale są też tacy, którzy do tej pory nie wierzą w oficjalną wersję. – Jakaś tajemnica tkwi w tym, że państwo polskie nie chce wiedzieć, co się naprawdę stało. A może wie, tylko to ukrywa – mówił Piotr Woyciechowski, specjalista ds. służb specjalnych.

Ciało znalazła jego żona w garażu bloku na warszawskim Mokotowie, gdzie mieszkał generał. Przy denacie leżała broń, z której padł śmiertelny strzał. Kamera w pomieszczeniu nie zarejestrowała niczego, bowiem do zdarzenia doszło w tzw. martwym polu.

Pamięć niezwykłego człowieka, jakim był gen. Petelicki redakcja „Wprost” uczciła wydaniem specjalnego numeru „Petelicki. Ostatni strzał”. W dogłębnej analizie dokonań Petelickiego autorzy numeru specjalnego nie stawiali tylko jednego pytania: czy było to samobójstwo? Wówczas, kilka dni po pogrzebie, na takie pytanie nikt nie potrafiłby odpowiedzieć. Trwało dochodzenie prokuratury (zakończone rok później), a przyjaciele Petelickiego, do których dotarli wówczas dziennikarze „Wprost”, jeszcze nie otrząsnęli się z szoku.

Śmierć gen. Petelickiego. Nagle został odsunięty

10 lat, które upłynęły od tragedii, pozwala na uzupełnienie treści wydania specjalnego. W międzyczasie o twórcy GROM-u powstało kilka audycji radiowych, publikacji prasowych, ukazała się też reporterska książka Anity Czupryn i Doroty Kowalskiej pt. „Ostatni samuraj”. Autorki przeprowadziły rozmowy z 17 osobami, które dobrze znały generała i mogły już z pewnego dystansu snuć hipotezy o przyczynach tragedii. Dla czytelników wydania specjalnego z 2012 r. „Petelicki. Ostatni strzał” interesujący może być fakt, że większość rozmówców autorek „Ostatniego samuraja” rok wcześniej odpowiadała też na pytania dziennikarzy „Wprost”. Po roku mieli już bardziej wyrobiony pogląd o tym, co poprzedziło śmiertelny wystrzał. Wielu skłaniało się do wskazania winnych.