Kościuszko jako obywatel świata. Jak wyglądał pobyt polskiego bohatera w USA?

Kościuszko jako obywatel świata. Jak wyglądał pobyt polskiego bohatera w USA?

Dodano: 

Romantyzm, na fundamencie Oświecenia, przyniósł jednak zupełnie inne rozumienie wspólnoty narodowej, oddzielonej już od państwa jako takiego. Naród miał być ponadstanową wspólnotą opartą na wzajemnym doświadczeniu historycznym, wspólnej kulturze i języku. Państwo nie było konieczne do istnienia narodu, choć niewątpliwie mogło być ważnym elementem jego kształtowania.

Zdali sobie z tego sprawę zwłaszcza mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polacy, w których silna była przecież pamięć o chwale upadłej Rzeczpospolitej. Dlatego też pierwsze dwie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego niosły za sobą przekaz absolutnie szokujący i dobitny. „Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy”... funkcjonowało w zupełniej kontrze wobec przekonania, że Polski nie ma i nigdy jej nie będzie. Szło za tym kompletnie inne spojrzenie na naród, którego wyróżnikiem już jest nie tylko prawo obywatelskie ale coś jeszcze, coś co mają wszyscy żyjący niosący na siebie brzemię polskości. Tyle, że co tym brzemieniem można było nazwać? Druga hymnu zwrotka jest ostrożniejsza: „Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, będziem Polakami”. Pobrzmiewały więc w tekście Wybickiego wszystkie obawy i wątpliwości, które ówcześni pogrobowcy po Rzeczpospolitej nosili w swoich zawiedzionych sercach: czy naprawdę jesteśmy Polakami, czy może staniemy się nimi dopiero po powrocie do naszej Ojczyzny, czy będziemy nimi dopiero gdy ją odbudujemy ze zgliszczy?

Kościuszko na to pytanie odpowiadał jasno: „jestem jedynym prawdziwym Polakiem w Europie”, choć ze swoją sławą i osiągnięciami mógł być także Francuzem, czy Amerykaninem.

Grand Tour

Współczesny człowiek może być zaskoczony łatwością z jaką nasz bohater podbijał ówczesny glob. Traktowanie świata jako uniwersum w którym można się swobodnie poruszać nie było jednak dla tamtej epoki niczym szczególnym. Z łatwością przekraczano ograniczenia wynikające z technologii podróżowania, przemierzając setki kilometrów w poszukiwaniu szczęścia, wiedzy i nowych doświadczeń. Oczywiście te udogodnienia możliwe były wyłącznie dla tych, których osobista zamożność (lub hojny mecenas) pozwalały na ogrom wydatków związanych z poznawaniem świata.

Sam Kościuszko pochodził z rodziny drobnoszlacheckiej, która z trudem potrafiła się utrzymać ze skromnego majątku ziemskiego. Doświadczył tego sam przyszły Naczelnik, który po objęciu gospodarstwa w Siechnowiczach wyraźnie w gospodarstwie sobie nie radził. Nie mógłby więc pewnie pozwolić sobie na podróże gdyby nie mecenat Adama Kazimierza Czartoryskiego – twórcy Szkoły Rycerskiej – który inwestując w młodych szlachciców z niezamożnych rodzin chciał wzmocnić i utrwalić swoje stronnictwo polityczne. Nie był to wzorzec obcy dawnej Rzeczpospolitej. Przynajmniej od czasów hetmana Zamoyskiego możnowładcy inwestując swoje pieniądze w edukację mniej zasobnych szlachciców budowali wokół siebie grupy zwolenników i ideowych kontynuatorów. Z jednej strony uzależniali ich od swoich funduszy, a z drugiej mogli kształtować ich wedle swojego uznania.

Czymś w gruncie rzeczy podobnym była Szkoła Rycerska. Miała co prawda kształcić światłych oficerów, którzy mogliby odbudować znaczenie polskie armii, ale jej funkcją było także kształcenie obywatelskie, zręcznie nadzorowane przez Czartoryskiego. W 1769 roku, z powodu wojny domowej jaka prowadzona była na ziemiach polskich po zawiązaniu konfederacji barskiej, Korpus Kadetów powołany przy Szkole Rycerskiej ulec musiał reorganizacji i zmniejszeniu. W skarbie brakowało pieniędzy na żołd wypłacany kadetom i kadrze oficerskiej. Liczba oficerów też zresztą została zmniejszona. Wśród urlopowanych (zwolnionym obiecano wszak powrót, gdy kondycja finansowa państwa się poprawi) był także Kościuszko. Za wstawiennictwem Czartoryskiego udało mu się uzyskać stypendium królewskie na wyjazd do Paryża. Sumy wpływały jednak na tyle nieregularnie, że często młody oficer prosić musiał o pożyczki księcia Adama Kazimierza.

Wyprawa paryska była jednak dla życia Kościuszki wydarzeniem kluczowym. To tu poczuć mógł przedrewolucyjną atmosferę, uczestniczyć w fermencie intelektualnym, obserwować upadający świat feudalny. Przesiąkać zaczął ideą, że nic co zastane nie musi być trwałe, a świat można zmienić jedynie radykalną rewoltą. We Francji poznał fizjokratyzm, który przekonał go, że wartość ziemi i ludzi na niej pracujących jest tak ogromna, że w pełni ekonomicznie uzasadnione jest nadanie im praw obywatelskich. Poznał wreszcie nowoczesną technikę fortyfikacyjną, która odchodziła od dominującej na przełomie XVII i XVIII wieku techniki bastionowej. Jej zasadniczą cechą była rezygnacja z ogromnych zabudowań bastionu i zastąpienie go różnorodnymi liniami obrony z minimalistycznymi budowlami osłonowymi. Ze względu na relatywnie niskie koszty budowy, a także dostosowanie do nowych form walki, fortyfikacje poligonowe i kleszczowe stały się wkrótce specjalnością Kościuszki.

Kształcenie inżynieryjne uzupełniał zaś studiami z zakresu sztuki i malarstwa, które nie raz dawały mu wiele satysfakcji gwarantując nie tylko spełnienie artystyczne. W jednym z listów pisał: „Panie podeszły do mnie z bardzo uśmiechniętymi twarzami, pocałowały każda pół tuzina razy i poczęły błagać, abym namalował je jeszcze raz – nago. Ta nieoczekiwana zmiana przyprawiła mnie prawie o ekstazę”.

Od drobnego szlachcica do bohatera Ameryki

Po zakończeniu edukacji paryskiej Kościuszko chciał wrócić do kraju. Stan skarbu królewskiego połączony z sytuacją polityczną po I rozbiorze nie dawały jednak nadziei na etat w armii. Dodatkowo Kościuszko wplątał się w romans z Ludwiką Sosnowską, córką wojewody smoleńskiego i hetmana polnego litewskiego. Ich miłość była gorąca, choć krótka. „Czarną polewkę” wręczył mu ojciec dziewczyny, który rzec miał ponoć: „synogarlice nie dla wróbli, a córki magnackie nie dla drobnych szlachetków”. Przyszły Naczelnik – za namową kolegów – przygotować miał staropolskim zwyczajem porwanie potencjalnej Panny Młodej, ale ostatecznie zamiar ten zarzucił. Sytuacji w Polsce nie poprawiał także spór z bratem, Józefem, który winny był Tadeuszowi sumy należne ze względu na spadek po ojcu. To wszystko zmusiło Kościuszkę do emigracji.

Szansą dla młodego wojskowego stała się Ameryka. Było to miejsce, które od dziesięcioleci było szansą dla przybyszów z Europy, którzy z różnych powodów nie mogli rozwinąć skrzydeł na Starym Kontynencie. Kościuszko mógł oczywiście starać się o angaż w różnych armiach ówczesnej Europy, ale tylko rodzące się Stany Zjednoczone były szansą na zrobienie błyskotliwej kariery. Armia amerykańska złożona z lokalnych milicji i ochotników jak tlenu potrzebowała wyedukowanych dowódców, którzy mogliby zamienić ją w profesjonalną siłę zbrojną mogącą stawić czoła Brytyjczykom. Być może wyjechał tam również zachęcony europejską propagandą, która wojnę o niepodległość przedstawiała jako bunt wolnych mieszkańców Nowego Świata z despotycznymi Anglikami. Niektórzy twierdzą, że już wtedy cnoty republikańskie przyświecały na tyle jego myśli o świecie, że czuł się w obowiązku spieszyć z pomocą uciśnionym.