„To cud, że jestem na świecie”

„To cud, że jestem na świecie”

Dodano: 

Popiera pan postulaty księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego i środowisk kresowych, które od lat domagają się, by 11 lipca był dniem upamiętnienia ofiar ludobójstwa, jakiego dokonała upa na Wołyniu i w Galicji Wschodniej?

Datę 11 lipca wytypował jeszcze mój ojciec, bo to jego amatorskie badania historyczne wykazały, że tego dnia nastąpił jednoczesny atak na kilkadziesiąt miejscowości. On dokopał się do 60 przykładów, a teraz badacze mówią nawet o 99. Tak, uważam, że 11 lipca powinien być dniem pamięci o ludobójstwie na Wołyniu. Taka pojedyncza data przemawia do ludzi – tego dnia można wspominać, budować pamięć i świadomość.

A czy w Polsce, pana zdaniem, mówi się o tym wystarczająco dużo?

Owszem, jeśli chodzi o książki historyczne, można ich trochę przeczytać. Jednak czołowe polskie gazety słusznie wspominają masakrę w Srebrenicy, która także zaczęła się 11 lipca, pogrom w Jedwabnem 10 lipca, a o Wołyniu w rocznicę krwawej niedzieli zazwyczaj milczą.

I jest pan pewien, że teraz, w czasach wojny hybrydowej, prowadzonej na terenie Ukrainy przez Rosję, jest dobry moment na to, żeby Ukraina mówiła o zbrodniach UPA?

Tak, póki żyją jeszcze ostatni świadkowie tych wydarzeń. A także Ukraińcy, którzy pomagali Polakom i Żydom, bo takich było sporo. Zaczadzeniu upowskiemu uległa przecież mniejszość narodu.

Artykuł został opublikowany w 25/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.