„To cud, że jestem na świecie”

„To cud, że jestem na świecie”

Dodano: 

Co powinno się wydarzyć, żeby poczuł pan, że Ukraina rozliczyła się z rzezi? Władze państwowe powinny przeprosić za Wołyń?

Ja nie chcę żadnych przeprosin. Chcę, żeby fakty nie były fałszowane. Żeby w ukraińskich podręcznikach było napisane, co robiła UPA na tamtych terenach. Niech Ukraińcy poznają pisma Bandery i dowiedzą się, że to była nacjonalistyczna organizacja wzorowana na niemieckich nazistach. W Niemczech była NSDAP, a na Ukrainie OUN, organizacja nacjonalistów ukraińskich, która miała zbrojne ramię UPA, a to z kolei dzieliło się na frakcję banderowców i melnykowców, jak SS i SA. I że była polityczna wola oczyszczenia terytorium ukraińskiego ze wszystkich obcych, głównie Polaków i Żydów. I że z tego powodu nastąpiła rzeź.

Dlaczego to dla pana takie ważne?

Wychowałem się w domu, w którym Wołyń był zawsze obecny. Z jednej strony rodzice z sentymentem wspominali Kresy, przyjaźnili się z innymi kresowiakami, z drugiej strony do końca życia obydwoje przeżywali traumę. Ojciec najpierw malował z pamięci szczegółowe panoramy nieistniejącego już w tym kształcie Kisielina i okolic oraz to, co zostało w jego oczach z oblężenia kościoła. Później pracował nad tą książką. W domu była wtedy bardzo trudna atmosfera, wszystko wracało. Na mnie też odbijały się Kresy, bo jako uciekinierzy i nowi osadnicy rodzice byli wszędzie obcy. Ja w konsekwencji też. W Kielcach na przykład wołali nas „Ukraińcy”, bo byliśmy ze wschodu, ironia losu, prawda? Byliśmy inni, dziwni, trzymaliśmy się z kresowiakami, więc wydawaliśmy się podejrzani. I nigdy nie można było mówić o tym, co się wydarzyło na Wołyniu. W PRL był to temat zakazany, bo Wołyń leżał wtedy na terenie Związku Radzieckiego, a o ZSRR można było przecież mówić tylko dobrze. Kiedy nadeszła wolność, znowu nie wolno było mówić w imię budowania dobrych relacji z budującą swoją państwowość Ukrainą. Później nadal nie wolno było w imię polskiej racji stanu. Teraz mówi się, że temat zbrodni UPA jest wodą na młyn propagandy rosyjskiej. W naszym kraju jest też duża grupa ukrainofilów, która nie przyjmuje do wiadomości tego, że taki romantyczny naród jak Ukraińcy mógłby robić coś złego. Przecież oni tak pięknie śpiewają! To są proste, emocjonalne argumenty.

Czyli nie zgadza się pan z tym, że powinniśmy się kierować polską racją stanu, zgodnie z którą należy dbać o dobre relacje z Ukrainą?

Jaka racja stanu? Jeśli Ukraińcy czują się Europejczykami, muszą spełniać normy europejskie, czyli nie fałszować historii i nie traktować nacjonalistów jak bohaterów.

We wspomnianym już liście możemy przeczytać: „Wzywamy naszych sojuszników, polskie władze państwowe i parlamentarzystów, aby nie przyjmowali jakichkolwiek niewyważonych deklaracji politycznych, które nie ukoją bólu, lecz jedynie przysporzą korzyści naszym wspólnym wrogom”.

Co to znaczy niewyważone oceny? To są fakty historyczne, przecież to wszystko jest już opisane w dokumentach i książkach, tyle że w polskich. Niewyważone są nieustanne próby tłamszenia świadomości Ukraińców, którzy nie wiedzą o skali zbrodni nacjonalistów. To jest zakłamanie, a nie budowanie czytelnej ukraińskiej tożsamości opartej na prawdzie.

Artykuł został opublikowany w 25/2016 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.