Brytyjski minister obrony znalazł się w ogniu krytyki po tym, jak do opinii publicznej dotarły informacje o zniknięciu trzech wraków brytyjskich okrętów z okresu II Wojny Światowej. Podwodne skany dna morskiego u wybrzeży Indonezji odsłoniły jedynie "ogromne dziury" w miejscach, w których powinny spoczywać zabytkowe wraki okrętów bojowych. Wcześniej minister obrony twierdził, że wydobywanie statków na powierzchnię jest zbyt kosztowne i za trudne.
Politycy kalkulują
– W moim odczuciu Ministerstwo Obrony uznało podjęcie jakichkolwiek kroków w celu ochrony historycznych wraków za nieopłacalne. Widać jednak coraz wyraźniej, że takie podejście jest nie do zaakceptowania dla opinii publicznej, nie wspominając o weteranach i ich rodzinach – komentował Andy Brockman, archeolog i badacz przestępstw popełnianych na morzu.
– Najnowszy przykład szkód wyrządzonych dla zysku na grobach marynarki wojennej był możliwy dzięki przyzwoleniu rządów Wielkiej Brytanii, Australii, Holandii i USA. Rachunek ekonomiczny był dla nich ważniejszy, niż ciała 2 tys. żołnierzy spoczywających na dnie Morza Jawajskiego – dodawał gorzko.
Złodzieje nie mają oporów
Według ekspertów łowcy wartościowych elementów i złomiarze wykorzystywali ładunki wybuchowe do łatwiejszego rozczłonkowania pozostałości po okrętach. Składowana na statkach amunicja oraz resztki paliwa dodatkowo potęgowały siłę wybuchów, ułatwiając zadanie nawet w przypadkach, gdy złomiarze nie posiadali specjalistycznego sprzętu.