Pojęcie święta jest jednym z bardziej złożonych i niejednoznacznych terminów w antropologii. Są z nim nierozerwalnie złączone słowa: rytuał, ceremonia, obrzęd, obchody. Dla uproszczenia można przyjąć synonimiczne znaczenie tych pojęć. Świętem zatem nazwalibyśmy dzień, na ogół wolny od pracy, ustanowiony dla upamiętnienia i celebrowania wydarzenia religijnego lub społeczno-politycznego. Pierwotnym źródłem święta jest religia. Święta obchodzone przez określone społeczności układają się w pewien kalendarz, którego rolą jest porządkowanie czasu. Ma ono też rolę integracyjną. W Polsce Ludowej z panteonu około 70 świąt wyłoniły się, jak już wspomniano, dwa najważniejsze: 1 maja, nazywany „imieninami ustroju” oraz 22 lipca czyli „urodziny systemu”.
1 maja
Międzynarodowe święto klasy robotniczej wprowadziła w życie II Międzynarodówka w roku 1889. Obchodzone miało być ono 1 maja, czyli w dniu wybuchu strajku robotników rzeźni miejskich w Chicago. Manifestacja walczących o ośmiogodzinny dzień pracy robotników została brutalnie stłumiona przez policję. Kolor krwi robotników miał stać się odtąd kolorem krwawiącego i walczącego o swoje prawa proletariatu. W Polsce dzień święta 1 maja miał długie, bo sięgające jeszcze okresu międzywojennego tradycje. Robotnicy manifestujący przed rokiem 1939 walczyli o swoje prawa, domagając się poprawy warunków pracy i płacy. Komuniści, którzy przejęli władzę w Polsce, chcieli wystąpić w roli ich spadkobierców. Oficjalne ustanowienie dnia 1 maja jako święta nastąpiło dopiero w roku 1950. Jednak już wcześniej nie było wątpliwości, że Święto Robotnicze jest najważniejszym z polskich świąt.
Zasadniczym punktem uroczystości majowych był pochód. Brali w nim udział wszyscy najważniejszy dygnitarze państwowi (gdy pochód odbywał się w stolicy) lub regionalni (w lokalnych odmianach obchodów). Władze robiły wszystko, by pochód był jak najbarwniejszy i jak najbardziej spektakularny. Punktem centralnym każdych obchodów była „trybuna honorowa” – służyła ona do prezentacji wspomnianych dygnitarzy oraz do ich auto-promocji. „Ludowo – robotniczym” akcentem każdej trybuny było zaproszenie na nią „zwykłych” ludzi, którzy w domyśle musieli spełniać jeden warunek – należeć do PZPR bądź ściśle z nią współpracować.