Szewach Weiss ocenił, że gdyby ustawa o IPN dotyczyła tylko zakazu mówienia o „polskich obozach zagłady”, to byłaby poparta przez całe społeczeństwo izraelskie. – Nie ma w Izraelu nikogo, prócz kilku dziwnych ludzi, którzy mówiliby o „polskich obozach zagłady” – przyznał.
Na sugestię, że głosy oskarżające Polskę o Holokaust pojawiały się w izraelskiej prasie, internecie czy na bramie polskiej ambasady, Szewach Weiss stwierdził, że to „absolutny margines”. – Ludzie nienawidzący Polski, może ofiary szmalcowników, nie wiem. Ale przecież ogromna, ogromna większość w Izraelu wie, że obozy były niemieckie, hitlerowskie, nie były polskie – przekonywał.
Szewach Weiss: Były dwie stodoły: w jednej mordowano, w drugiej mnie uratowano
– Osobiście broniłem Polski, zanim zaczęli to robić Polacy. Od 20 lat nic innego nie mówię na świecie! Kiedy zorganizowano debatę po filmie „Nasze matki, nasi ojcowie”, to ja w polskiej telewizji mówiłem Niemcom, że oni w sprawie grzechów Polaków powinni milczeć tysiąc lat, bo gdyby nie oni, to my, Żydzi, żylibyśmy z Polakami w zgodzie, tak jak żyliśmy przez tyle pokoleń. I kiedy polscy historycy milczeli, to ja krzyczałem – kontynuował były ambasador Izraela w Polsce.
Szewach Weiss podkreślił również, że nowelizacja ustawy o IPN poruszyła u Żydów bardzo czułą strunę pamięci nie tylko o sprawiedliwych, ale i o szmalcownikach. – Przecież ja też w Jedwabnem mówiłem o dwóch stodołach – o tej, w której mnie uratowano, ale i o tej, w której mordowano Żydów. Efekt ustawy jest dokładnie odwrotny, bo teraz wszyscy mówią tylko o szmalcownikach – stwierdził.
Czytaj też:
Nowelizacja ustawy o IPN weszła w życie