Nieudany pucz gen. Januszajtisa. Pierwsza próba zamachu stanu w II RP

Nieudany pucz gen. Januszajtisa. Pierwsza próba zamachu stanu w II RP

Dodano: 

Tymczasem rząd socjalistyczny słabł. Niechęci do niego nie ukrywali przemysłowcy oraz ziemianie, a także wielu bogatszych mieszczan. Można wręcz było mówić o sabotowaniu posunięć rządu. Odmawiano płacenia podatków, a 28 grudnia 1918 roku Polska Krajowa Kasa Pożyczkowa zawiadomiła oficjalne rząd, że nie będzie udzielać dalszych pożyczek Skarbowi Państwa, z powodu braku pieniędzy. Nie brakowało też wystąpień znacznie bardziej radykalnych, świadczących o braku wiary w powodzenie reform Moraczewskiego. Przykładem takim była „Republika Tarnobrzeska” powołana na wiecu ludowym, w obecności kilkudziesięciu tysięcy chłopów, przez komunistę Tomasza Dąbala i ks. Eugeniusza Okonia. Z kolei w końcu grudnia 1918 w Zamościu zanotowano poważne wystąpienie komunistów, którym udało się opanować miasto i usunąć legalne władze. Porządek przyniosła dopiero interwencja regularnych sił wojskowych przybyłych z Lublina.

Józef Piłsudski zdawał sobie sprawę z tego, że pozycja rządu Moraczewskiego słabnie. Trzeba było jak najszybciej stawić czoła nawarstwiającym się problemom. Już w końcu listopada 1918 roku wyznaczony został termin wyborów parlamentarnych, które miały wyłonić demokratyczny rząd, mający pełną legitymację do rządzenia. Zaplanowano je na 26 stycznia 1919 roku. Czas jednak naglił, bo sytuacja władz warszawskich pogarszała się. W tej sytuacji Piłsudski zdecydował się oddać prowadzenie spraw zagranicznych Polski w ręce Dmowskiego i kierowanego przez niego Komitetu Narodowego Polskiego. Ceną takiego rozwiązania było zerwanie stosunków dyplomatycznych z Niemcami, do czego doszło w połowie grudnia 1918 roku. W ten jednak sposób Polska uzyskiwała znacznie lepsze zabezpieczenie swoich interesów na zbliżającej się konferencji pokojowej, która miała się rozpocząć w połowie stycznia 1919 roku. Roman Dmowski był dla zwycięskich mocarstw człowiekiem godnym zaufania, czego nie można było powiedzieć o Piłsudskim. Drugim poważnym krokiem politycznym tego ostatniego było znalezienie nowego kandydata na premiera.

Spotkanie ostatniej szansy

4 stycznia 1919 roku przybyły do Warszawy Ignacy Paderewski spotkał się z Józefem Piłsudskim. Celem spotkania była próba ustalenia składu rządu koalicyjnego, jaki miałby zostać stworzony przede wszystkim z udziałem socjalistów oraz narodowych demokratów. Rozmowy na ten temat były prowadzone już wcześniej przez Piłsudskiego oraz Stanisława Grabskiego, który w początku grudnia 1918 roku zaproponował stworzenie rządu koalicyjnego, w którym jednak najważniejsze teki miałyby przypaść politykom endeckim. Piłsudski odrzucił taki projekt, jednak na spotkaniu z Paderewskim, który był znacznie bardziej skłonny to kompromisu, ten ostatni przedstawił propozycje nie różniące się od tych jakie wnosił Grabski w początkach grudnia. Piłsudski odmówił, nie godząc się na faktyczne przejęcie władzy przez endecję. Poirytowany Paderewski jeszcze tego samego dnia opuścił Warszawę, wyruszając do Krakowa.

Wiele wskazuje na to, że to jednak nie irytacja skłoniła Paderewskiego do opuszczenia Warszawy. Wiedział on bowiem, o zamachu stanu przygotowywanym przez grupę polityków endeckich. Zamierzali oni, przy poparciu partyjnych bojówek oraz części żołnierzy garnizonu warszawskiego, zaaresztować kluczowych członków rządu Moraczewskiego na czele z samym premierem i proklamować nowy rząd, o orientacji proendeckiej. Władysław Pobóg-Malinowski napisał nawet o zachowaniu Paderewskiego, iż ten wyjechał:

Wiedział bowiem, że tylko zgoda Piłsudskiego na mianowanie nowego rządu w tym składzie jaki mu zamachowcy podyktowali może ich powstrzymać; skrępowany tajemnicą, nie widział innego wyjścia jak tylko niezwłoczne opuszczenie Warszawy.

Rzeczywiście, w nocy z 4 na 5 stycznia 1919 roku w Warszawie podjęto próbę zamachu stanu.

Nagły atak

Około północy w warszawskiej Komendzie Miasta pojawiła się grupa osób, której przewodził płk. Marian Żegota-Januszajtis. Przed pierwszą wojną światową był on komendantem Drużyn Strzeleckich, a następnie żołnierzem Legionów Polskich oraz Polskiej Siły Zbrojnej (niem. Polnische Wehrmacht). Był człowiekiem skonfliktowanym z Józefem Piłsudskim. Towarzyszyło mu grono polityków endeckich: Jerzy Zdziechowski, Tadeusz Dymowski oraz ks. Eustachy Sapieha. Wszyscy oni weszli w skład tymczasowego rządu, a budynek Komendy stał się jego tymczasową siedzibą. Według późniejszych oświadczeń zamachowców, na czele nowego gabinetu miał stanąć ks. Sapieha, natomiast wodzem naczelnym miał zostać (przebywający ówcześnie we Francji) gen. Józef Haller, a jego szefem sztabu – gen. Józef Dowbór-Muśnicki.

Januszajtis poinformował komendanta stolicy, że z upoważnienia nowych władz obejmuje komendę nad miastem, temu ostatniemu polecił natomiast udać się do domu. Komenda została obsadzona przez siły wierne Januszajtisowi. Składały się one ze „straży narodowej” (milicji partyjnej Narodowej Demokracji), członków Towarzystwa „Rozwój”, a także grup żandarmów i żołnierzy służby czynnej. Natychmiast po opanowaniu Komendy Miasta, dzięki czemu udało się skutecznie zablokować wojskową komunikację telefoniczną w mieście, siły zamachowców zostały wysłane, aby aresztować członków rządu Jędrzeja Moraczewskiego. Udało im się zatrzymać samego Moraczewskiego oraz towarzyszącego mu Leona Wasilewskiego (szef MSZ), powracających ze spotkania z Piłsudskim, a także Stanisława Thugutta (ministra spraw wewnętrznych), którego aresztowano w jego własnym mieszkaniu. Dobra passa zamachowców zakończyła się jednak w chwili, gdy podjęli próbę aresztowania gen. Stanisława Szeptyckiego, szefa Sztabu Generalnego.

Szeptycki nie był zaskoczony, gdy do drzwi jego pokoju w Hoteli Bristol zapukali zamachowcy. Wcześniej bowiem zameldował się u niego komendant miasta, usunięty z budynku przez siły Januszajtisa. Próbujących aresztować go żołnierzy Szeptycki srogo skarcił, używając nieparlamentarnych słów. Próba zakończyła się totalnym fiaskiem, bowiem przywołani do porządku żołnierze podporządkowali się Szeptyckiemu. Ten zaś wykazał się zimną krwią. Udawszy się do budynku Sztabu Generalnego szybko ustalił fakty. Działając w porozumieniu z Piłsudskim zgromadził siły lojalne legalnym władzom i przy ich użyciu otoczył budynek warszawskiej Komendy Miasta. Próbował rozmawiać z kierującymi zamachem, jednak tak Januszajtis, jak i ks. Sapieha byli odporni na jego argumenty. Sapieha miał radzić Szeptyckiemu, by ten się usunął, bowiem bardzo możliwy jest rozlew krwi, gdy nadejdą wojska wezwane przez Januszajtisa. Zamiast wirtualnych wojsk tego ostatniego pojawił się natomiast 7 pułk ułanów wysłany na pomoc Szeptyckiemu przez Piłsudskiego. Sytuacja zamachowców stała się beznadziejna.