Cisi, elitarni i skuteczni. Rocznica pierwszego zrzutu cichociemnych do okupowanej Polski

Cisi, elitarni i skuteczni. Rocznica pierwszego zrzutu cichociemnych do okupowanej Polski

Dodano: 
Oficerowie zakwalifikowani na kurs Cichociemnych w Wielkiej Brytanii
Oficerowie zakwalifikowani na kurs Cichociemnych w Wielkiej Brytanii Źródło: NAC sygn. 37-547-1 / domena publiczna
W nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. dokonano pierwszego zrzutu cichociemnych na teren okupowanej Polski. W trakcie szkolenia elitarni żołnierze uczyli się walki w konspiracji, dywersji, produkcji materiałów wybuchowych, czy taktyki walk. Do końca 1944 roku do kraju przerzucono 316 z nich. Kim byli cichociemni?

Niemiecka propaganda nazwała ich „turystami Sikorskiego”, z czasem jednak sami przyjęli to określenie. Dziesiątkami tysięcy przemykali się na Zachód, omijając Niemcy, łączył zaś ich jeden cel: dołączyć do sił Francji oraz Wielkiej Brytanii i wspólnie odbić Polskę, która właśnie padła pod naporem połączonych sił III Rzeszy i Związku Sowieckiego. Jednak ci, którzy ruszyli na Zachód, nie byli jedynymi, którzy podjęli walkę. W kraju powstawały właśnie zręby Polski Podziemnej, która z czasem miała się stać największą strukturą konspiracyjną w okupowanej Europie.

W październiku 1939 roku jednak nikt tego nie przewidywał. Sądzono, że lada dzień Alianci zachodni spełnią swoje obietnice i rozpoczną ofensywę przy wsparciu polskich oddziałów we Francji i polskich grup podziemnych w kraju. By ten plan jednak się powiódł, trzeba było nie tylko nawiązać kontakt z podziemiem w kraju, lecz również przygotować wsparcie, jakiego wymagały planowane działania.

Epizod francuski

Pierwszy plan rozpoczęto opracowywać od razu w październiku 1939 roku. Łączność radiowa z Polską była jeszcze na etapie tworzenia, opracowano więc plan zastępczy. Jego autorem był mjr dypl. pil. Eugeniusz Wyrwicki, który zaproponował Dowódcy Lotnictwa, gen. Józefowi Zającowi, projekt nawiązania łączności za pomocą lotów kurierskich. Wykonywać je miały awionetki RWD-15 oraz ewakuowane zawczasu samoloty pasażerskie Lockheed L-14 Super Electra należące do PLL LOT. 28 listopada plan zyskał poparcie gen. Sikorskiego, Zając jednak go nie wdrożył. Podaną przyczyną był brak akceptacji Francuzów, którzy odmówili finansowania operacji.

Równolegle jednak opracowywany był plan zdecydowanie śmielszy. Jego autorem byli dwaj żołnierze, którzy świeżo przedarli się do Francji: kapitanowie Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz. Obaj byli saperami, kolegami ze szkolnych ław, maturę zdawali razem w Korpusie Kadetów nr 2 w Modlinie. Obaj również nie potrafili się odnaleźć w realiach „dziwnej wojny”. Myślami wciąż byli w walczącym kraju, zwłaszcza Kalenkiewicz, który do Francji trafił po służbie w Oddziale Wydzielonym Wojska Polskiego mjr Dobrzańskiego. Poirytowani działalnością zastępczą, jaką musieli wykonywać (instruktorzy na kursach saperskich), przystąpili do opracowywania planu utworzenia Polskiego Korpusu Wojsk Powietrznych: całkowicie polskiej jednostki wojsk powietrznodesantowych. Ponieważ jednostkę chcieli przerzucić do kraju, z pomysłem udali się do gen. Sosnkowskiego, dowódcy Związku Walki Zbrojnej. Ten zgoła fantastyczny pomysł obu kapitanów całkowicie zignorował. Przez cały okres bytności wojsk polskich we Francji dowództwo nie było zainteresowane pomysłami tworzenia czegoś tak nowatorskiego.

Zielone światło

Po klęsce Francji kapitanowie Górski i Kalenkiewicz oraz zdobyty we Francji sojusznik, kapitan Jan Jaźwiński, zmienili koncepcję. Wiadomo już było, że zamknięte na Wyspach Brytyjskich wojska nie będą w stanie przeprowadzić rychłej ofensywy, tym ważniejsze więc stało się nawiązanie i utrzymanie łączności z krajem i wsparcie oddziałów partyzanckich. Z Anglii do Polski miano wysyłać drogą lotniczą grupy dywersyjne, broń, zaopatrzenie, oficerów i łącznościowców. Ten plan również został przez Sztab Naczelnego Wodza zignorowany, trzej kapitanowie nie dawali jednak za wygraną. Kalenkiewicz w referacie „O zdobywczą postawę polskiej polityki” rozpisał propozycję bazującą na ich dotychczasowych koncepcjach. Proponował w nim, by, wobec niewielkiej liczebności wojsk polskich na Zachodzie, przeformować je w Polski Korpus Desantowy i Lotnictwo Wparcia Powstania: niewielkie liczebnie, ale doskonale wyszkolone i wyposażone siły, które miano by przerzucić do kraju. Referat rychło zaczął krążyć po Sztabie Naczelnego Wodza i wzbudził zainteresowanie szefa sztabu, gen. Tadeusza Klimeckiego. Prawdopodobnie na zmianę podejścia pomysłodawców i Klimeckiego wpłynęła analiza wydarzeń z maja 1940 roku, kiedy niewielki oddział niemieckich spadochroniarzy w niespodziewanym ataku błyskawicznie zajął potężną twierdzę Eben-Emael na granicy belgijskiej.

20 września 1940 roku gen. Sikorski poinformował kpt. Kalenkiewicza o rozpoczęciu formowania polskiej jednostki spadochronowej. W październiku tego samego roku sformowano w ramach Oddziału III (operacyjnego) Sztabu NW Wydział Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych. Jego dowódcą został ppłk dypl. Wilhelm Heinrich, przed Wrześniem oficer Oddziału II Sztabu Generalnego, zaś prócz Góskiego i Kalenkiewicza w jego skład weszli także lotnicy: ppłk Stefan Olszowski i kpt. naw. Lucjan Fijuth. Wydział rozpoczął pracę nad stworzeniem polskich sił powietrznodesantowych i, trzeba przyznać, do pracy wziął się energicznie.

Choroby wieku dziecięcego

Pod koniec października 1940 roku pierwsza, dwunastosobowa grupa ukończyła kurs spadochroniarski w Ringway koło Manchesteru. Równolegle Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza rozpoczął organizację kursów dla cichociemnych w Wyższej Szkole Wojennej i Szkole Oficerów Wywiadowczych. Największym problemem na tym etapie był fakt zupełnej niewiedzy wszystkich organizatorów. Polacy jako pierwsi w historii tworzyli programy szkoleniowe oddziałów specjalnych odpowiadające dzisiejszym standardom: z żołnierzy, którzy je ukończyli, można było formować grupy zdolne prowadzić działania daleko za liniami wroga, mogące operować w warunkach konspiracyjnych. Jedyne dotychczas sformowane na Zachodzie oddziały specjalne, jednostki Commando, nie tylko nawet w ćwierci nie dorównywały rozmachem polskim założeniom, ale i same były w powijakach, utworzono je bowiem raptem cztery miesiące wcześniej.

Zadanie spadło na barki Oddziału VI. Utworzono go 29 czerwca 1940 roku jako Oddział VI Sztabu Naczelnego Wodza – Samodzielny Wydział Krajowy, później zaś przemianowano go na Oddział Specjalny, jednak zazwyczaj używało się skróconej pierwszej nazwy: Oddział VI. Sformowano go celem wspierania działań Związku Walki Zbrojnej (później Armii Krajowej), utrzymywania z nim łączności, wysyłania broni, amunicji i pieniędzy oraz koordynowania współpracy z innymi organizacjami, które mogły wesprzeć polskie podziemie, jak BBC czy SOE. DO końca funkcjonowania powszechnie i nie do końca niebezpodstawnie uważano Oddział VI za część Armii Krajowej.

W początkowym okresie, mimo ciągłej improwizacji, udało się utworzyć pierwsze programy szkoleniowe i założenia kursowe, które potem podlegały ciągłym modernizacjom. Głównym ośrodkiem szkolenia spadochronowego było wspomniane już Ringway, czyli otwarta 21 czerwca 1940 roku Central Landing School w Ringway. W organizacji kursów dywersyjnych wspomogło Oddział VI Special Operations Executive, również niedawno sformowane (konkretnie 22 lipca 1940 roku). Dysponowało ono jednak wsparciem Ministerstwa Wojny Ekonomicznej, a co za tym idzie sporym zapleczem, między innymi udostępnioną Polakom placówką szkoleniową w Inverlochy Castle. Również SOE zorganizowała pierwszy kurs walki konspiracyjnej w Audley End, w Briggens pod Londynem. Miarą niezrozumienia polskich założeń może być opinia dowódcy tej placówki, ppłk Terry’ego Roper-Caldbecka, który był zdania, że „to, o tu się wyprawia, to czyste wariactwo, ale jeśli ci mili Polacy tak tego pragną, to on im we wszystkim dopomoże”.

Wykuwanie Cichociemnego

W trakcie szkolenia przyszli Cichociemni przechodzili liczne kursy obejmujące przeróżne dziedziny: walkę konspiracyjną, dywersję, użycie i produkcję materiałów wybuchowych, języki obce (nie nauka od podstaw, lecz szlifowanie), prowadzenie pojazdów mechanicznych, taktyki walki etc. Przy całej różnorodności i mimo ciągłych modyfikacji przez całą wojnę niezmienne pozostały tylko podstawowe założenia: ograniczenie do minimum teorii, ciągły nacisk na zajęcia praktyczne i wyrabianie głównie samodzielności i umiejętności koniecznych do walki i życia w konspiracji. Część zajęć była wspólna z polskimi regularnymi oddziałami, konkretnie z 1 Samodzielną Brygadą Spadochronową gen. Sosabowskiego. Jesienią 1940 roku obserwował on narodziny Cichociemnych i był pod takim wrażeniem, że zadecydował o przeformowaniu swojej 4 Brygady Kadrowej Strzelców w jednostkę powietrznodesantową.