W tym kontekście, oprócz nieskrywanego uznania dla Piłsudskiego, nie bez znaczenia były również względy taktyczne w myśleniu Führera, w tym zwłaszcza fakt, że ograniczona traktatem wersalskim do 100 tys. żołnierzy Reichswehra była zbyt słaba, aby skutecznie stawić czoło polskiej armii. Obawiał się on ponadto wspólnej akcji wojskowej Polski wraz z Francją przeciwko Berlinowi. Incydenty na obszarze tzw. polskiego korytarza i w Wolnym Mieście Gdańsku nie należały do rzadkości, zaś interwencja militarna Piłsudskiego w Gdańsku wydawała się wtedy prawdopodobna.
Do szukania porozumienia z Polską skłoniła Hitlera przede wszystkim konfrontacyjna polityka Piłsudskiego wobec nowego niemieckiego rządu, w tym zwłaszcza rzekome plany Marszałka dotyczące wojny prewencyjnej przeciwko Rzeszy, które wobec braku poparcia Francji miały spalić na panewce. Należy jednak wątpić, że Piłsudski realnie zakładał możliwość akcji zbrojnej przeciwko Rzeszy Hitlera, skoro jego przyjście do władzy oceniał jako korzystne dla perspektywy poprawy stosunków polsko-niemieckich. Bardziej prawdopodobne wydaje się domniemanie, że Piłsudski starał się jedynie o wytworzenie atmosfery wojny prewencyjnej w Berlinie (co mu się zresztą udało) dążąc przy tym do przyspieszenia porozumienia między dwoma państwami. Politykę taką można by wiązać ze wzmocnieniem garnizonu polskiego na Westerplatte w marcu 1933 roku. Temu samemu celowi miała służyć koncentracja polskich jednostek wojskowych na Pomorzu i demonstracje antyniemieckie w Warszawie czy Łodzi w kwietniu 1933 roku, wyraźnie tolerowane przez władze polskie.
Abstrahując jednak od realności groźby wojny prewencyjnej, Hitler dążąc do uregulowania stosunków ze wschodnim sąsiadem, chciał mieć spokój na granicy z Polską, ażeby zyskać niezbędny czas na przekształcenie Niemiec w potęgę zbrojną. Odłożył więc na razie na bok żądania rewizji granicznych, kładąc tym samym kres hałaśliwej kampanii propagandowej, presji gospodarczej oraz szantażom dyplomatycznym stosowanym przez kolejne rządy Republiki Weimarskiej. Z kolei Piłsudski żywił nadzieję, że Hitler jako Austriak zerwie z tradycyjnie antypolską polityką Prus i władz niemieckich po 1919 roku, i traktował deklarację o niestosowaniu przemocy jako istotny element polityki równowagi prowadzonej przez Polskę wobec dwóch groźnych sąsiadów, tj. ZSRS i Niemiec.
Podpisanie tego dokumentu przyjęto w Berlinie z zadowoleniem i z nadzieją na pozyskanie sojusznika w planowanej krucjacie przeciwko odwiecznemu ideologicznemu wrogowi narodowych socjalistów, czyli Związkowi Sowieckiemu. Polsce wyznaczono instrumentalną rolę młodszego partnera, względnie satelity Niemiec w ich wojnie z ZSRS, który po zwycięstwie nad bolszewizmem miał otrzymać gwarancje uznania swojej zachodniej granicy, traktat pokojowy na 25 lat oraz koncesje terytorialne kosztem Ukrainy, Czechosłowacji i Litwy. Również pod względem propagandowym deklaracja była sukcesem Führera, który podkreślał wówczas często, że był jedynym niemieckim politykiem, który gotowy był na pojednanie z Polską. Niemniej ani Berlin, ani Warszawa nie podpisywały deklaracji z czystej sympatii i z poczuciem jej trwałości. Piłsudski traktował wypowiedzi Hitlera o wyrzeczeniu się przez niego Drang nach Osten z dużą rezerwą i wstrzemięźliwością, lecz świadom rzeczywistego zagrożenia ze strony rodzącego się reżimu nazistowskiego, potrzebował choć tymczasowego unormowania stosunków z Rzeszą.
Patron dobrych stosunków
Hitler zdawał sobie sprawę, że bez Piłsudskiego nigdy nie doszłoby do zawarcia deklaracji o nieagresji, dlatego też polecił, ażeby wizerunek Piłsudskiego uległ zmianie w prasie niemieckiej, zwłaszcza w gazetach partyjnych, tak ażeby podkreślić zasługi Marszałka w dziele budowy pokojowych relacji między obu państwami. W licznych artykułach na łamach „Völkischer Beobachter” Piłsudski prezentowany był odtąd jako symbol zbliżenia polsko-niemieckiego, „wychowawca swojego narodu” o historycznych zasługach, na czele ze zwycięstwem nad bolszewikami w 1920 roku i uporaniem się z „parlamentarnym sabatem czarownic” w maju 1926 roku, który jako mąż stanu słusznie wprowadzał w kraju elementy władzy autorytarnej opartej na armii, zwalczając przy tym stanowczo opozycję antysanacyjną oraz środowiska komunistyczne. Przemawiając 30 stycznia 1934 roku w Reichstagu, w pierwszą rocznicę objęcia władzy, a zarazem w cztery dni po podpisaniu deklaracji, Führer oświadczył:
„Rząd niemiecki był szczęśliwy, że u przywódcy dzisiejszego państwa polskiego, Marszałka Józefa Piłsudskiego, znalazł takie samo szerokie pojmowanie rzeczy i to obopólne przekonanie zawarł w układzie, który nie będzie tylko pożyteczny dla narodu polskiego i niemieckiego, ale także przedstawia bardzo duży wkład w utrzymaniu powszechnego pokoju”.
Wolno sądzić, że wiadomość o nagłym zgonie Piłsudskiego 12 maja 1935 roku Hitler przyjął z głębokim ubolewaniem. Podobno „bardzo przeżył” śmierć Marszałka, rozeszły się nawet wówczas pogłoski, że dyktator miał osobiście przybyć do Warszawy na uroczystości pogrzebowe. Wydarzenie to zyskało w Niemczech szczególną oprawę, która wykraczała daleko poza stosowany w takich wypadkach ceremoniał dyplomatyczny czy gesty kurtuazji. Już nazajutrz Hitler skierował telegram kondolencyjny do prezydenta RP Ignacego Mościckiego, w którym napisał, że jest głęboko poruszony śmiercią Piłsudskiego, dodając jednocześnie, iż „Polska traci w zmarłym Marszałku twórcę swego nowego państwa i najwierniejszego syna”. Pisał też:
„Wraz z narodem polskim także naród niemiecki nosi żałobę po tym wielkim patriocie, który, poprzez swoją pełną zrozumienia współpracę z Niemcami, nie tylko oddał wielką przysługę naszym dwóm narodom, lecz także, dalej poprzez to, dał najwartościowszy wkład w uspokojenie Europy”.