Następnego dnia, 28 czerwca o dziewiątej rano rozpoczęła się bitwa pod Beresteczkiem. Pierwszy dzień upłynął na obustronnych podjazdach. Polacy rozproszyli w pewnym momencie Tatarów, lecz zapędzili się zbyt daleko od obozu i stracili osłonę ogniową. Sytuację, uderzeniem pancernych z lewego skrzydła, uratował Jeremi Wiśniowiecki. Około godziny 22. Polacy wrócili do obozu.
Pierwsze starcie, choć nie zadało żadnej ze stron poważnych strat, nadwątliło zaufanie między Kozakami i Tatarami. Chan przystąpił do wojny pewny słabości Polaków, o czym zapewniał go Chmielnicki. Z kolei hetman zaporoski, rozpiwszy się z powodu zdrady swojej żony, nie był już tym, kim był pod Żółtymi Wodami i Korsuniem. Udało mu się jednak zatrzymać chana, który zdecydował się następnego dnia na czele kozacko-tatarskiej jazdy zdobyć przeprawę na rzece Plaszówce. Starcia przypominały te z pierwszego dnia. Zaangażowane w nie były jednak zdecydowanie większe oddziały. Przełamanie stojącego w centrum pułku polskiego, zachęciło Tatarów do podejścia pod obóz. Tam jednak dała o sobie znać polska siła ogniowa. Kolejne salwy odpychały Tatarów, ale ostatecznie strzelców i artylerię wesprzeć musiała kawaleria. Kontrnatarcie kontynuując pogoń dało się wpędzić w okrążenie – zgodnie ze starą taktyką. Zawiódł sam Stefan Czarniecki. Po raz drugi tego dnia wykazał się za to Jeremi Wiśniowiecki, przychodząc z pomocą okrążonym. Mimo większych strat udało się stronie tatarsko-kozackiej osiągnąć cel, którym były przeprawy na rzece.
Trzeciego dnia wojska polskie ustawiły się w szyku holenderskim – w szachownicy, którą przeplatały oddziały piechoty i jazdy. Pod pozycje podeszły oddziały jazdy tatarskiej i kozackiej. Za nimi przesuwał się tabor. Jeźdźcy na pierwszej linii wzywali do wyjścia harcowników, jednak podjazdów zabronił król pod karą gardła. Zamierzeniem Jana Kazimierza było powolne przesuwanie się wszystkich oddziałów, co było taktyką nieznaną zarówno Kozakom, jak i Tatarom. Po długim ostrzale polskie centrum zaczęło przesuwać się powoli do przodu. O godzinie 15. zgodę na atak otrzymał faktycznie dowodzący prawym skrzydłem Jeremi Wiśniowiecki. Zaatakowane skrzydło jazdy kozackiej zostało wsparte przez Tatarów. Na nich król wysłał odwód, jednak i on wpadłby w pułapkę, gdyby nie przegrupowanie walczących oddziałów i ponowny atak na skrzydło. Po zachodzie słońca ordyńcy zaczęli uciekać – pozostawiono rannych. Chan zostawił nawet na polu bitwy swój namiot.
Pozostał tylko tabor kozacki dowodzony przez pułkownika Filona Dziadziałę. Chmielnicki miał pognać za chanem, by nakłonić go do powrotu. Prawdopodobne jednak jest, że szukał schronienia przede wszystkim przed swoimi podkomendnymi, którzy mieli w zwyczaju mordować przegranych dowódców. Chan nie okazał się jednak wyrozumiały dla hetmana i wziął w niewolę niedawnego sojusznika.
Druga ucieczka
Tymczasem tabor okopał się w zakolu rzeki, skąd miał dogodną pozycję do obrony, lecz nie uchroniło to przed problemami z aprowizacją. Zarówno po polskiej stronie, jak i po kozackiej dochodziły do głosu najróżniejsze koncepcje wyjścia z patowej sytuacji. 6 lipca do obozu zawitało poselstwo kozackie. Niejaki Krysa, pułkownik czehryński i jeden z posłów pozostawiony jako zakładnik przeszedł na stronę polską. Doradzał zbudowanie grobli na rzece i zatopienie swoich dawnych towarzyszy. Planu nie zrealizowano, jednak doceniono dobrą wolę dawnego watażki i rok później został nobilitowany.
W obozie kozackim brakowało autorytetu, który spoiłby wojsko w trudnej sytuacji. Chłopi nie ufali starszyźnie gotowej na ustępstwa. Władzę objął pułkownik Iwan Bohun. Postanowił zbudować przeprawę przez rzekę, jednak czerń nie znając jego planów uznała, że próbuje wymknąć się wraz z innymi pułkownikami. Wywołało to panikę. Dziki tłum zaczął w jednej chwili uciekać. Gdy Polacy zorientowali się w sytuacji, za uciekającymi wyruszyła pogoń. Kozacy topili się w czasie chaotycznej przeprawy przez bagna. Zabijano nie tylko żołnierzy, ale także duchownych, kobiety i dzieci, które znalazły się w obozie. Nie można określić strat kozackich. Jedne źródła mówią o trzech, a inne o trzydziestu tysiącach zabitych.
Pospolite ruszenie rozeszło się pod nieobecność króla. Kampania miała jednak swój dalszy ciąg. We wrześniu połączone siły Janusza Radziwiłła i hetmana Mikołaja Potockiego starły się z Kozakami pod Białą Cerkwią. Jednak Mikołaj Potocki odmówił wsparcia hetmanowi litewskiemu, twierdząc, że jego zadaniem jest przyniesienie pokoju, a nie wojny. Tam też doszło do nowych układów, które zresztą nigdy nie weszły w życie.
Beresteczko otwierało nowy etap konfliktu, do którego zaproszeni zostali Rosjanie. Car, co prawda z pewnym opóźnieniem, skorzystał z okazji i okazał się sojusznikiem bardziej słownym od Tatarów. Na nieszczęście i Polaków, i Kozaków.
Autorem tekstu Bitwa pod Beresteczkiem – pyrrusowe zwycięstwo Rzeczypospolitej jest Szymon Aleksander Grzegrzółka. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.
Czytaj też:
Piastowski książę, który dążył do zjednoczenia Polski. Niedługo po koronacji został zamordowany