Bohaterska obrona Zbaraża. Polacy bronili się przeciwko wielokrotnie większej armii Kozaków i Tatarów

Bohaterska obrona Zbaraża. Polacy bronili się przeciwko wielokrotnie większej armii Kozaków i Tatarów

Dodano: 
Spotkanie Tuhaj-beja z Chmielnickim, fot. Juliusz Kossak [Public domain], via Wikimedia Commons
22 sierpnia 1649 roku zakończyła się obrona Zbaraża. Za sprawą Henryka Sienkiewicza nierozerwalnie kojarzy się ono z bohaterstwem obrońców i ich dowódców z Jeremim Wiśniowieckim na czele. Długotrwałe odpieranie szturmów przeważających sił kozacko-tatarskich zasługuje na najwyższe uznanie.

Wybuch powstania Chmielnickiego stanowił duże zaskoczenie dla szlacheckiej opinii publicznej, szczególnie w obliczu rozpoczynającego się bezkrólewia po śmierci króla Władysława IV. Szlacheccy obywatele i główni statyści życia politycznego Rzeczypospolitej stanęli przed dużym wyzwaniem uspokojenia rebelii. Szlachta organizowała się w konfederacje, które miały stać na straży ładu państwowego i jednocześnie przygotowywała się do sejmu konwokacyjnego.

Powszechnie przyjęto, że ówczesna elita rządząca podzielona była na dwa obozy: pokojowy i wojenny, do którego należał Wiśniowiecki. W rzeczywistości obydwa stronnictwa miały program wojenny, lecz zamierzały go realizować w inny sposób. Wojewoda ruski chciał oderwać Tatarów od Chmielnickiego i wraz z nimi uderzyć na Kozaków, kanclerz wielki koronny Jerzy Ossoliński dokładnie odwrotnie. Polityka tego drugiego nie przyniosła pożądanych rezultatów i zakończyła się fiaskiem.

Nowym królem został Jan Kazimierz, a sejm koronacyjny podjął istotne uchwały wojskowo-podatkowe umożliwiające zaciągnięcie nowej armii (wojska koronne zostały zniszczone w bitwach pod Żółtymi Wodami, Korsuniem i Piławcami). W Rzeczypospolitej panowało silne napięcie polityczne, a sejm był areną rozgrywek pomiędzy stronnictwami, jednak nikt nie chciał go zrywać. Wszyscy zdawali sobie sprawę z trudnej sytuacji państwa, kwestią otwartą pozostawała jednak wielkość zaciągów.

Podczas styczniowo-lutowych obrad 1649 roku stany zgodziły się utworzyć dziewiętnastotysięczną armię koronną, w skład której miało wejść odtworzone wojsko kwarciane w wielkości sprzed klęski korsuńskiej, a więc liczące wraz z załogami niektórych twierdz 4 420 żołnierzy. Do tego dołączyć miały wojska suplementowe zaciągane centralnie przez państwo, lecz opłacane przez województwa wnoszące pieniądze do skarbu publicznego. Miały one liczyć w sumie 14 622 żołnierzy. Dodatkowo Wielkie Księstwo Litewskie postanowiło wystawić ponad 10 000 żołnierzy. Szlachta z poszczególnych województw, zarówno koronnych jak i litewskich, zgodziła się na proporcjonalne opodatkowanie, co jest dowodem na brak partykularyzmu dzielnicowego.

Przygotowania wojenne i pierwsze starcia

Warto dodać, o czym często się zapomina, że równolegle do walk pod Zbarażem prowadzono działania wojenne w Wielkim Księstwie Litewskim. Chmielnicki zdawał sobie sprawę, że Litwini zaatakują go od północy i wysłał w tym kierunku pułkownika kijowskiego Stanisława Krzyczewskiego, którego zadaniem było rozbicie wojsk dowodzonych przez hetmana polnego litewskiego Janusza Radziwiłła.

Kozacki wódz prowadził 12 500 ludzi (dodatkowo masy chłopskie o bliżej nieokreślonej liczbie), głównie kawalerii, Radziwiłł dysponował zaś 7 500 żołnierzami, w tym piechotą liczącą 3 000 porcji. Do starcia doszło pod Łojowem, gdzie wojska litewskie rozbiły Kozaków, Krzyczewski zaś zmarł w wyniku odniesionych ran. W czasie trwania sejmu elekcyjnego Chmielnicki stał pod Zamościem, jednak wskutek zbliżającej się zimy jego wojska wróciły w listopadzie 1648 roku w głąb Ukrainy. Wstrzymano działania wojenne i wyznaczono linię demarkacyjną na linii rzek Horyń i Prypeć. Polskie poselstwo z senatorem Adamem Kisielem na czele przywiozło Chmielnickiemu buławę hetmańską oraz sztandar królewski, jednak uzyskało jedynie rozejm do 22 maja (do Zielonych Świątków).

Niestety państwo polsko-litewskie nie przygotowało się dobrze do obrony. Z czego to wynikało? Starsza historiografia jednoznacznie wskazywała na nieudolności władz i ciągłe kłótnie pomiędzy szlachtą, problem leżał jednak gdzie indziej i był znacznie głębszy. Wojna, która wybuchła na Ukrainie, była wojna domową, która rozwijała się na różnych płaszczyznach: religijnej, ekonomicznej (społecznej) i etnicznej. Stanowisko szlachty i elity władzy wobec tego konfliktu było niejednoznaczne i brakowało spójnej politycznej koncepcji wyjścia z zaistniałej sytuacji. Wielu uważało, że przynajmniej część problemów da się rozwiązać pokojowo bez bezsensownego przelewania pobratymczej krwi i osłabiania państwa od wewnątrz. Chmielnicki jednak zachłysnął się zwycięstwami i nie myślał o pokoju, czemu dał wyraz w czasie rokowań z wojewodą Kisielem.

Ponieważ hetmani koronni znajdowali się w niewoli, sejm koronacyjny trzech regimentarzy mających dowodzić armią w ich zastępstwie: kasztelana kamienieckiego Stanisława Lanckorońskiego, kasztelana bełskiego Andrzeja Firleja oraz podczaszego koronnego Mikołaja Ostroroga, który zrzekł się tej funkcji. Wybór ten był znacznie lepszy niż przed kampanią piławiecką, nie zwiastował jednak sukcesu. Wskutek niechęci króla i kanclerza pominięto Jeremiego Wiśniowieckiego, któremu odebrano przyznane wcześniej naczelne dowództwo, tłumacząc przy tym, że monarcha sam przejmuje naczelne dowództwo. Wojsko nie było zadowolone z takiego obrotu spraw, bowiem uważało Wiśniowieckiego za wielki autorytet i osobę zdolną do przeciwstawienia się Kozakom. Wojewoda ruski wycofał się tymczasowo z życia publicznego.

Wojska koronne ruszyły w kierunku linii demarkacyjnej, rozlokowując się na Wołyniu i Podolu oraz likwidując pojedyncze oddziały kozackie. Brakowało wspólnej koncepcji prowadzenia działań wojennych i dopiero pod koniec maja Firlej i Lanckoroński połączyli swe siły pod Konstantynowem. Dwa tygodnie później czterdziestotysięczny korpus kozacki pod Neczajem uderzył na Międzybórz. Twierdza upadła, co spowodowało panikę wśród armii koronnej. 24 czerwca Lanckoroński z Firlejem połączyli się z Aleksandrem Koniecpolskim i Mikołajem Ostrorogiem i wbrew zaleceniom królewskim wspólnie postanowili cofnąć się pod Czołhański Kamień.

Ostatecznie cofnięto się dalej na zachód, pod Zbaraż, nadal jednak zastanawiano się, czy pozostać na miejscu. Pojawiały się rożne propozycje i koncepcje. Lanckoroński upierał się, aby zamknąć wojska w Kamieńcu Podolskim, a Firlej wraz z Ostrorogiem sprzeciwiali się temu, twierdząc, że w ten sposób odsłonięto by Chmielnickiego drogę w głąb Polski. Kasztelan bełski zaproponował, aby wykorzystać do obrony jakąś twierdzę na Wołyniu. Ostatecznie armia pozostała pod Zbarażem. Jan Kazimierz miał pretensje do regimentarza, że ten lekceważy jego rozkazy, na co Firlej odpowiadał, że brak mu żołnierzy, a dodatkowo wróg zdobył Międzybórz, co wymusiło takie a nie inne decyzje. W międzyczasie wojska polskie stopniały wskutek dezercji z dziesięciu do sześciu tysięcy.

Wiśniowiecki, do którego dochodziły informacje o tych wydarzeniach, gdzie tylko mógł pożyczał pieniądze na zaciąg nowych chorągwi. W ostatnich dniach czerwca stanął pod Białym Kamieniem, skąd ruszył do Wiśniowca, gdzie połączył się z tysiącem żołnierzy, a następnie przesuwał się dalej na wschód, w kierunku Zbaraża. Założył obóz pod Szymkowcami, gdzie łączy się z oddziałami Dominika Zasławskiego, Tomasza Zamoyskiego oraz młodych książąt Wiśniowieckich Dymitra i Konstantego. Siły księcia wzrosły tym samym do 3 000 szabel. Na wieść o bliskości Wiśniowieckiego Lanckoroński ruszył do niego osobiście, aby prosić, by Jeremi stanął w Zbarażu. 7 lipca Wiśniowiecki wjechał do twierdzy. Jego obecność znacznie poprawiła nastroje wśród żołnierzy. Czasu na przygotowania do obrony pozostało niewiele, bowiem już trzy dni później nieprzyjaciel stanął pod Zbarażem z całą swoją potęgą.

Porównanie sił

Ówczesne możliwości mobilizacyjne Chmielnickiego mogły sięgać 100 000 Kozaków i co najmniej drugie tyle czerni. Tatarzy przy maksymalnym wysiłku byli w stanie rzucić przeciwko Polsce 40 000 jeźdźców. Były to zatem siły ogromne. Jaka ich część stanęła pod murami twierdzy? Nie sposób dokładnie określić, w źródłach i piśmiennictwie pojawiały się różne liczby, przy czym zawsze ogromne. 300 000 Tatarów to czysta fantastyka, bowiem tyle mieszkańców liczył cały Krym, a zabranie przez chana na wyprawę 40 000 wojowników i tak stanowiło imponujący wysiłek mobilizacyjny. Według ukraińskiego historyka Mychajły Hruszewskiego Chmielnicki miał pod Zbarażem 70 000 Kozaków, przy czym liczba ta odnosi się do wojska regularnego i jest do przyjęcia. Dodatkowo siły te wspierała duża ilość czerni. Siły kozacko-tatarskie można w związku z powyższym szacować na 200 000 do 300 000 ludzi, z czego 110 000 lub nieco więcej przypadało na wojska regularne, reszta zaś na masy chłopstwa.