Stracona szansa na potęgę? Rzeczpospolita Trojga Narodów realnie istniała tylko „na papierze”

Stracona szansa na potęgę? Rzeczpospolita Trojga Narodów realnie istniała tylko „na papierze”

Dodano: 

Szósty – ostatni już rozdział – dotyczył spraw prywatnych i sposobu mianowania hetmana polnego ruskiego. Prywatne dobra miały być mianowane przez hetmana zaporoskiego, proszono o reprezentanta hetmana, by on sam nie musiał stawiać się na wszystkich posiedzeniach sądowych i trybunalskich. Chciano także, by hetman wielki ruski mógł przedstawiać kandydata na hetmana polnego, a także by po śmierci tego pierwszego hetman polny został mianowany od razu hetmanem wielkim ruskim.

W całym dokumencie brakowało wzmianki o wielkości rejestru kozackiego, chociaż przyjmuje się, że chciano utrzymać 60 tysięcy wojska oraz 10 tysięcy zaciężnych, które było zapisane w deklaracji podpisanego przez Konstantego Wyhowskiego. „Summariusz” pokazuje, jak bardzo Iwan Wyhowski dążył do wzmocnienia autonomii Księstwa Ruskiego, z niezależnym systemem politycznym, z własną armią, monetą, sądownictwem, administracją a nawet wojskiem. Elitą i podporą dla rządów byłaby uprzywilejowana szlachta ruska, a także pokaźna, licząca 60 tysięcy żołnierzy, armia kozacka.

Negocjacje bez kompromisu

Tymczasem kolejne rozmowy trwały. Do Warszawy przybyli przedstawiciele w postaci Fedora Wyhowskiego oraz Hrehora Leśnickiego. Mieli oni być tymczasową delegacją, aż do przybycia właściwych osób. W swojej przemowie – którą notabene zauroczyli królową – dziękowali Janowi II Kazimierzowi Wazie za powtórne ich przyjęcie do wspólnoty, prosili też o przebaczenie. Dwór królewski zdawał sobie jednak sprawę, że strona kozacka była uparta w kwestii zniesienia unii brzeskiej, miejsca w senacie dla prawosławnych duchownych oraz majątków unitów. Posłowie kozaccy nalegali na króla i senatorów, by złożyli przysięgę, w innym wypadku grozili wyjazdem ze stolicy. Z pomocą przyszedł wówczas Stanisław Kazimierz Bieniewski. Kasztelan przedstawił swoje stanowisko w sprawie kozackiej. Uważał, że bezmyślnością byłoby drażnienie tak wielkiej siły kozackiej, jak to wcześniej było robione. Kasztelan popierał ugodę, wiedząc jak jest ona ważna i korzystna dla Rzeczpospolitej. Próbował wytłumaczyć wysłannikom, by wycofali się z niektórych żądań zwłaszcza dotyczących religii, gdyż opór polskich katolików mógł doprowadzić do zerwania ugody, o którą tak Kozacy zabiegali.

Postawa Stanisława Kazimierza Bieniewskiego jest godna uwagi, nie tylko ze względu na wielkie zaangażowanie w sprawie porozumienia z Kozakami, ale również za determinacje na Sejmie, popieraniu całym sercem przyszłej ugody hadziackiej. Wydawać się mogło, że kasztelan był jedną z nielicznych osób, które ciągle wierzyły w przyjaźń między Zaporożcami a Polakami. Udało się przekonać wysłanników kozackich do wycofania się z warunków zniesienia unii, do czasu zwołania specjalnej komisji. Zaakceptowano większość postanowień kozackich, chociaż nie sprecyzowano dokładnie o jakie miejsca w senacie chodziło dla duchowieństwa prawosławnego
Z nowym projektem i poprawkami ugody wysłano do hetmana na Ukrainę Krzysztofa Peretiatkowicza, gdyż na zatwierdzenie wprowadzonych zmian potrzebna była zgoda Wyhowskiego.

Tymczasem dalej prowadzono rozmowy m.in. z Pawłem Teterą, do czasu przyjazdu Jerzego Niemirycza i Konstantego Wyhowskiego. 20 kwietnia 1659 roku zjawili się oni w stolicy Rzeczpospolitej, gdzie słynną mowę wygłosił Jerzy Niemirycz, który podkreślał, że tylko gwarancja zachowania wolności i spełnienia petycji kozackich zawartych w „Summariuszu”, doprowadzi ugodę do ostatecznego podpisania. Kilka dni później rozpoczęły się kolejne negocjacje, w których brali udział najwyżsi dostojnicy: biskup kujawski Kazimierz Florian Czartoryski, biskup poznański Wojciech Tolibowski, biskup łucki Jan Stefan Wydżga, biskup kijowski Tomasz Ujejski, wojewoda poznański Jan Leszczyński, wojewoda pomorski Stanisław Kobierzycki, Kazimierz Ludwik Jewłaszewski oraz po stronie polskiej Stanisław Kazimierz Bieniewski. Rozmowy się skomplikowały, gdyż do protestujących dołączyli także Litwini, którzy opowiadali się za negocjacjami z Moskwą. Obawiali się oni, że prawosławni otrzymają uprzywilejowaną pozycję nie tylko w Księstwie Ruskim, ale także w całej Rzeczpospolitej. Burzyła się także szlachta, której majątki na terenie Księstwa Ruskiego zostały zabrane przez szlachtę prawosławną. Biskupi katoliccy przeciwstawiali się dopuszczeniu duchownych prawosławnych do senatu. Strona polska nie ustępowała również ze stanowiska w sprawie zachowania unii brzeskiej.

Równie uparci byli negocjatorzy kozaccy, którzy żądali natychmiastowego ratyfikowania układu hadziackiego w pierwotnej wersji. Jedyną osobą, która była skłonna do ustępstw na rzecz Kozaków, był nie kto inny, jak sam Bieniewski. Wiedział on, że jeśli ugoda nie dojdzie do skutków, to Rzeczpospolitą czeka kolejna wojna domowa, gdyż Kozacy mogliby sprzymierzyć się z Tatarami. Zakładał także scenariusz utracenia Litwy na rzecz cara Aleksego, a także utraty Inflant, Żmudzi i Prus i oddania ich północnemu agresorowi – Szwecji. Sytuacja z dnia na dzień pogarszała się w obliczu wojny z carem, który koncentrował wojsko, mające uderzyć na Ukrainę oraz Litwę. Położenie Kozaków z jednej strony zmuszało hetmana do ustępstw wobec żądań polskich, a z drugiej strony wydarzenia powodowały, że Rzeczpospolita, nie chcąca zrywać stosunków z Ukrainą, musiała liczyć się z żądaniami strony przeciwnej. Szlachta obawiała się, że Kozacy będą w stanie nawet związać się przymierzem z Turcją, czy co gorsza, z Moskwą, jeśli zajdzie taka potrzeba.