Przepych i ostentacyjnie manifestowane bogactwo. Zwyczaje pogrzebowe polskiej szlachty

Przepych i ostentacyjnie manifestowane bogactwo. Zwyczaje pogrzebowe polskiej szlachty

Dodano: 

Z trumną wiązał się również specyficzny dla sarmatyzmu przedmiot – portret trumienny. Był to wiernie przedstawiający zmarłego obraz namalowany na cynowej lub srebrnej blasze, który przybijano „w nogach” trumny. Uczestnicy pogrzebu patrząc na takie graficzne przedstawienie denata mieli wrażenie obecności nieboszczyka wśród żywych. „W głowie” trumny umieszczano zazwyczaj tablicę z herbem, jakim pieczętował się zmarły.

Ściany kościoła obwieszano drogocennymi materiałami i kunsztownymi, acz nietrwałymi, dekoracjami. W przypadku pogrzebów magnatów czy bogatszych szlachciców, z okazji uroczystości funeralnych fundowano w kościołach tymczasowe lub stałe ołtarze. Ważną rolę w dekoracji świątyni pełniło również światło. Świece i pochodnie stały nie tylko przy katafalku, ale i w całym kościele: na gzymsach, filarach czy ścianach.

W dniu pochówku ciała zmarłego odprawiano uroczystą sumę, po której z kościoła wyruszał kondukt żałobny. Najbardziej spektakularnym momentem uroczystości pogrzebowych był ten, gdy do kościoła wjeżdżał konno jeździec - archimimus¬ wcielający się w zmarłego. Spadał on z konia przed katafalkiem, co miało symbolizować śmierć.

W przypadku pogrzebów żołnierskich po wjeździe jeźdźca uroczyście niszczono oręż nieboszczyka: łamano szablę, koncerz lub pałasz oraz oznaki władzy wojskowej – buzdygany, buławy oraz chorągwie. Po tym wydarzeniu następowała uroczysta procesja, w której szli wszyscy żałobnicy. Tutaj również panował przepych. Trumna przybrana była żałobnym kirem, na przedzie konduktu niesiono przedstawienia herbowe, a za karawanem prowadzone były konie w strojnych rzędach nawiązujących do heraldyki i rodu zmarłego.

Procesja, w której szli nie tylko członkowie rodziny i przyjaciele zmarłego, ale także służba, duchowieństwo i żebracy, udawała się na cmentarz lub okrążała kościół, w którym złożony miał być denat. O jej znaczeniu świadczy to, że przeprowadzano ją nawet wtedy, gdy pogrzeb odbywał się symbolicznie, bez obecności ciała zmarłego. Po złożeniu nieboszczyka do grobu wygłaszano długie, okraszone kwiecistą, barokową retoryką mowy pochwalne.

Po zakończeniu obrzędów zapraszano przybyłych gości na uroczystą stypę, która często przybierała formę wesołej uczty, a nawet pijackiej orgii. Charakteru żałobnego nie nosiły również organizowane pomiędzy poszczególnymi dniami obrzędu przerwy, w których trakcie polowano, ucztowano bądź oglądano przedstawienia teatralne.

Pochwała prostoty

Wystawne obrządki pogrzebowe nie były tylko domeną szlachty katolickiej. Z biegiem czasu bogata kultura funeralna przeniknęła do obyczajowości mieszczańskiej, a nawet i chłopskiej. Przepych pogrzebów był ponadwyznaniowy. Jak podaje Juliusz Chrościcki, zwyczaj pompa funebris zaczął być popularny wśród bogatych luteran i prawosławnych. Z biegiem czasu katolicka szlachta coraz mniej utożsamiała się z ostentacyjnymi formami pogrzebów.

Testatorzy w aktach ostatniej woli upominali ich wykonawców, aby obrzęd pochówku przeprowadzony był możliwie jak najskromniej. Takie żądania wprawiały rodzinę denata w nie lada konsternację. Z jednej strony chcieli wypełnić wolę zmarłego, z drugiej musieli spełniać wyśrubowane normy społeczeństwa, które mogło zarzucić im, że nie pochowali zmarłego z należnymi honorami, a zostawiony przez niego majątek sprzeniewierzyli. Salomonowym rozwiązaniem okazała się więc praktyka organizowania dwóch pogrzebów, jednego skromnego, drugiego pełnego sarmackiego blichtru.

W drugiej połowie XVII wieku bardziej postępowi duchowni zaczęli coraz częściej krytykować bogactwo obyczajów pogrzebowych, doszukując się w nich cech na poły pogańskich. Niektórzy kaznodzieje w trakcie wystawnych pogrzebów wprost ganili takie postępki z ambon świątyń, jednak nowe poglądy spotkały się z ostrą reakcją bardziej konserwatywnego duchowieństwa i rzeszy świeckich. Wystawny ceremoniał i traktujące o przemijalności świata kazania miały budzić wśród wiernych poczucie bojaźni oraz konieczności przygotowania się na własną śmierć.

Kalwińska asceza

Pogrzeby kalwińskich szlachciców (stanowiących, zwłaszcza na Litwie, znaczącą część stanu sejmującego do połowy XVII w.) przebiegały odmiennie od katolickiej pompae funebri. Wiązało się to z odmienną kulturą duchową oraz innym postrzeganiem śmierci wśród ewangelików reformowanych. W obrządkach protestanckich zakończenie doczesnej wędrówki wiązało się z wyzwoleniem, rozpoczęciem nowego życia. Co ważne, kalwiniści odrzucali pojęcie czyśćca. Wierzyli natomiast, że dusza od razu po śmierci jest osądzana na Sądzie szczegółowym, który oceniał jakość uczynków poczynionych przez zmarłego za życia.

Ewangelicy reformowani stanowczo odcinali się od „papistowskich” praktyk funeralnych i opowiadali się za skromnymi, cichymi ceremoniami. Według ich poglądów ciało zmarłego ubrane miało być skromnie, zaś trumna drewniana, obita czarnym suknem. Negowane były również zatrudnianie żałobników - żebraków, dostojne kondukty, czy monstrualnych rozmiarów katafalki, zaś trumna ze szczątkami spocząć miała w wyznaczonym w testamencie zborze.

Staropolska pompa funebris straciła na znaczeniu wraz z napływem oświeceniowych trendów pod koniec XVIII wieku. Nie bez znaczenia były również rozbiory, choć pewne elementy szlacheckich zwyczajów pogrzebowych jak np. bogatą oprawę ikonograficzną, obserwować można było w trakcie pogrzebów bohaterów narodowych jeszcze w XIX wieku.

Autorem tekstu Zwyczaje pogrzebowe nowożytnej szlachty polskiej jest Izabela Śliwińska-Słomska. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0