Przepych i ostentacyjnie manifestowane bogactwo. Zwyczaje pogrzebowe polskiej szlachty

Przepych i ostentacyjnie manifestowane bogactwo. Zwyczaje pogrzebowe polskiej szlachty

Dodano: 

Kolejnym istotnym elementem rytuału odchodzenia z tego świata było przygotowanie przez umierającego testamentu, w którym powinien on rozdzielić swój majątek pomiędzy rodzinę, oraz jego część przeznaczyć na jałmużnę. Przed zgonem moribunda – umierającego, przy łożu śmierci gromadziła się rodzina oraz duchowny, odmawiano modlitwy, a konający przyjmował odpowiednie sakramenty.

Po śmierci zwłoki nieboszczyka przebierano w strój reprezentacyjny, wystawiano na ozdobnym łożu do czasu przygotowania świątyni do uroczystości pogrzebowych. Przy ciele czuwali zazwyczaj zakonnicy, żebracy lub ubrana w żałobną barwę służba. Wystawieniu zwłok towarzyszyło odmawianie odpowiednich modlitw i litanii, jak np. litania do Wszystkich Świętych oraz śpiewy liturgiczne.

Miejsce pochówku szlachcica zależało głównie od majętności rodziny. O ile magnatów i bogatszą szlachtę zazwyczaj chowano w mauzoleach rodowych bądź w fundowanych przez nich świątyniach, o tyle reszta stanu sejmującego musiała zadowolić się okolicznym kościołem parafialnym. Zdarzało się również, że w testamentach szlacheckich widniały precyzyjne wskazania dotyczące pochówku w wyznaczonej świątyni, czy nawet w konkretnym jej punkcie, jak na przykład przed ołtarzem lub w progu kościoła. Z kolei żołnierze, sporządzający swoje akty ostatniej woli przed wyruszeniem na wyprawę wojenną, z uwagi na prowadzenie działań zbrojnych na dalekich teatrach wojennych często nie podawali informacji o miejscu pochówku.

Pompa funebris

Gdy szlachcic zmarł z dala od miejsca wiecznego spoczynku, rodzina podejmowała się sprowadzenia jego zwłok. Sama droga ciała przypominała bardziej uroczystą procesję, w przydrożnych kościołach odprawiano msze żałobne, a na postojach stawiano specjalne namioty. Szczątki zmarłego, z przyczyn higienicznych, odbywały drogę do miejsca pochówku przeważnie w nocy.

Kiedy zwłoki osiągały miejsce docelowe, następowało uroczyste powitanie. Nie chowano wyłącznie zmarłych niedawno nieboszczyków. Zdarzały się sytuacje znacznych opóźnień w pogrzebach, które sięgały nawet lat i były spowodowane głównie niekorzystnym splotem sytuacji gospodarczej lub polityczno-wojennej.

Przed rozpoczęciem właściwych obrzędów rodzina szeroko informowała o śmierci i zapraszała na pogrzeb. W ostatniej drodze zmarłemu towarzyszyło często wielu księży, w przypadku magnatów liczba duchownych szła w setki. Obecni byli także liczni dostojnicy, krewni, powinowaci oraz klienci.

Uroczystości pogrzebowe trwały kilka dni, przeważnie od dwóch do czterech (nota bene podobnie długo jak ówczesne wesela). Pierwszym ich aktem była salwa z dział i bicie w dzwony w okolicznych kościołach. W trakcie pochówku odprawiano szereg tak zwanych „cichych mszy” za duszę zmarłego. Głoszono też długie kazania, w których opisywano zasługi nieboszczyka i świetność rodu z jakiego się wywodził, a także wychwalano żyjących jego członków. Niektóre z kazań przelewano na papier, by leczyły smutek osieroconych krewnych oraz podtrzymywały pamięć o zmarłym.

Pogrzeby szlacheckie obfitowały również w bogatą warstwę wizualną. Trumna ze zwłokami, obita drogocennymi materiałami i odpowiednio przystrojona, stała w głównym miejscu świątyni na ozdobnym, często gargantuicznych rozmiarów katafalku, nazywanym castrum doloris – zamkiem boleści. W XVII i XVIII stuleciach pojawiła się specyficzna moda funeralna polegająca na umieszczaniu w wieku trumny tafli szkła, przez którą żałobnicy mogli oglądać oblicze denata.