Przemówienia Gomułki słuchało 400 tys. osób. Październik 1956, czyli odwilż gomułkowska

Przemówienia Gomułki słuchało 400 tys. osób. Październik 1956, czyli odwilż gomułkowska

Dodano: 

Chociaż Józef Cyrankiewicz grzmiał w przemówieniu o „odrąbywaniu ręki podniesionej na władzę ludową”, a przez Poznań przetoczyła się fala aresztowań, krwawe stłumienie czerwcowego buntu okazało się raczej katalizatorem napięć, a nie ich stłamszeniem. Choć w oficjalnej partyjnej interpretacji podkreślano wątek „imperialistycznej agentury” odpowiedzialnej za „prowokację”, to w dyskusjach publicznych coraz częściej pojawiał się wątek „słusznego robotniczego gniewu”, wywołanego trudną sytuacją gospodarczą. Dyskusja m.in. o Poznaniu przeniosła się na lipcowe VII Plenum KC PZPR, na którym doszło do otwartej dyskusji o jego przyczynach i wyraźnego sporu między „puławianami” a „natolińczykami”.

Jednocześnie przez kraj przetoczyła się fala oburzenia i narastającego sprzeciwu wobec komunistów. Raporty aparatu bezpieczeństwa z okresu po czerwcu 1956 roku wskazują na rosnącą wówczas liczbę wrogich napisów na murach, ulotek i anonimowych listów, w których wyrażano frustrację z istniejącego systemu socjalistycznego i okazywano gniew na jego funkcjonariuszy. Problemy kryzysu gospodarczego i związanej z nim biedy i wyzysku przeplatały się z postulatami politycznymi i religijnymi. Pojawiły się też zachęty do stawiania dalszego oporu oraz sugestie, że istnieje zorganizowane podziemie antykomunistyczne. Charakterystyczna wydaje się treść ulotki kolportowanej na przełomie czerwca i lipca w osiedlu Korsze w powiecie kętrzyńskim:

Całe społeczeństwo Korsz, a zarazem cała Polska, niech bierze czynny udział w demonstracji strajkowej za przykładem Poznania. Cały naród w Chrystusie do walki z najeźdźcą sowieckim. Wygnać gdzie pieprz rośnie. Precz faszystów z naszej ziemi. Nie chcemy reżimu sowieckiego i komunizmu. My chcemy chleba, domagamy się podwyżki płac.

Świadomość konieczności zmian stawała się coraz powszechniejsza – zarówno w partii komunistycznej, jak i w społeczeństwie. 28 września w rezolucji uchwalonej przez POP przy Związku Literatów Polskich stwierdzano:

Tragedia poznańska była dowodem głębokiego rozdziału pomiędzy słusznymi dążeniami mas robotniczych a bezdusznością i oportunizmem w kierownictwie związków zawodowych, administracji państwowej oraz w odnośnych instancjach partyjnych. Uświadomiła ona wszystkim ludziom w Polsce konieczność szybkiej i zasadniczej zmiany metod rządzenia, odejścia ludzi skompromitowanych politycznie i moralnie i wykorzenienia aż do końca praktyk stalinowskich.

System komunistyczny w Polsce popadł w głęboki kryzys, z którego mogła wyrwać go tylko jakaś forma rewolucji.

„Niech żyje towarzysz Wiesław”

Jesienią 1956 roku ferment w Polsce – polityczny, społeczny, ekonomiczny, kulturalny i obyczajowy – narastał. Świadomość, że nie ma powrotu do metod i rzeczywistości z czasów Bieruta była powszechna. Zmianę nakręcała coraz mniej podatna na cenzurę prasa, na czele z młodzieżowymi tytułami takimi jak „Po prostu” i „Sztandar Młodych” czy literacką „Nową Kulturą”. Problemy sprawiał nawet oficjalny dziennik Komitetu Centralnego „Trybuna Ludu”, który w ciągu całego 1956 roku doczekał się aż czterech redaktorów naczelnych. Równolegle wzmacniały się środowiska nie związane ideowo z komunizmem.

26 sierpnia na Jasnej Górze miały miejsce Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, napisane przez uwięzionego w Komańczy kardynała Stefana Wyszyńskiego. Uroczystość, w której udział wziąć miał nawet milion wiernych, była oznaką mobilizacji społecznej Kościoła i autorytetu, jakim cieszył się mimo represji, które spadły na niego w poprzednich latach. Uwagę przyciągał także rozpoczęte we wrześniu procesy uczestników protestów poznańskich, które jak na warunki dyktatury były słabo wyreżyserowane i bogato relacjonowane przez media.

Wraz z początkiem października gra polityczna znacząco przyśpieszyła. W „partii wewnętrznej”, czyli aparacie i kierownictwie PZPR stawało się coraz bardziej jasne, że jedyną osobą, która może zapewnić stabilność systemowi jest Władysław Gomułka – w latach 40. sekretarz generalny PPR, odsunięty od władzy i aresztowany przez stalinowców, kojarzony z bardziej „narodowym” podejściem do ideologii komunistycznej. Od 4 sierpnia ponownie był on członkiem partii, a od 12 października zaczął brać udział w posiedzeniach Biura Politycznego.

Edward Ochab początkowo chciał tylko przywrócić go do partyjnego kierownictwa, jednak zarówno sam „Wiesław”, jak i inni przywódcy obstawali za tym, by to on został I sekretarzem. 17 października specjalna komisja Biura zaproponowała nowy skład władz partyjnych z Gomułką na czele, które miały zostać przeprowadzone na plenum KC PZPR 19 października. W nowym kierownictwie zabrakło miejsca dla proradzieckich „natolińczyków”, przede wszystkim dla uznanego za „człowieka Moskwy” marsz. Konstantego Rokossowskiego.

Samodzielna decyzja o zmianie w kierownictwie polskiej partii komunistycznej wywołała niepokój na Kremlu – był to bowiem akt nieprzestrzegania reguł rządzących radziecką strefą wpływów. W dniu rozpoczęcia VIII Plenum w Warszawie wylądował samolot z delegacją kierownictwa Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, na czele z Chruszczowem, któremu towarzyszyli Wiaczesław Mołotow, Łazar Kaganowicz, Anastas Mikojan oraz dowodzący wojskami Układu Warszawskiego marsz. Iwan Koniew.

Już na lotnisku Chruszczow zignorował Ochaba i Cyrankiewicza i najpierw przywitał się z Rokossowskim, następnie zaś grożąc polskiemu I sekretarzowi oskarżył go o zdradę. Przez cały 19 października w Belwederze trwały polsko-radzieckie dyskusje na najwyższym szczeblu, pełne ostrych wymian zdań, różnic poglądów i krytyki wobec niektórych członków kierownictwa partii. Argumenty Chruszczowa wspierała naga siła – z rejonu Bornego Sulinowa i Żagania w kierunku Warszawy ruszyły dwie dywizje Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Dotarły one na odległość stu kilkudziesięciu kilometrów od polskiej stolicy.