Wrocław. Naukowcy chcą odtworzyć staropolski lek przeciwepidemiczny

Wrocław. Naukowcy chcą odtworzyć staropolski lek przeciwepidemiczny

Dodano: 
Waza do przechowywania teriaku
Waza do przechowywania teriaku Źródło: Wikimedia Commons
Preparaty medyczne i „leki ze staropolskiej apteki” odtwarzają i analizują we wspólnym projekcie Badacze z Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Medycznego. Chodzi m.in. o słynny teriak.

Wśród hitów staropolskich aptek jest teriak, czyli driakiew – wieloskładnikowy preparat uznawany powszechnie za antidotum na trucizny (niepozbawione zawartości tychże), następnie – panaceum na choroby zakaźne, a w końcu – środek działający na zasadzie efektu placebo.

Jak powstają medykamenty?

- Projekt dotyczy przeszłości, więc nasz projekt w naturalny sposób prowadzony jest w Instytucie Historycznym. Natomiast badania polegające na analizie tych leków nie leżą w kompetencjach historyka, dlatego w tym zakresie prowadzimy owocną współpracę z Wydziałem Farmaceutycznym Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – wyjaśnia historyk Jakub Węglorz.

Jego zadanie polega na wyszukiwaniu w źródłach historycznych informacji o lekach stosowanych w epoce staropolskiej. Następnie, wraz z gronem współpracowników, badacz odtwarza je w laboratorium. Dopełnieniem prac jest analiza zawartości związków czynnych oraz podstawowej aktywności biologicznej zrekonstruowanych preparatów.

- Tych leków jest bardzo wiele. Oczywiście nie wszystkie były powszechnie używane. Historycy ustalają ich recepty, a potem wraz z farmaceutami starają się przetłumaczyć je na język współczesny – określić, co oznaczają nazwy składników i jak zostały wykonane. Następny etap to wykonanie leku w laboratorium i analiza jego działania – opisuje dr Węglorz.

Teriak - hit staropolskiej apteki

Jak podkreśla historyk, wśród wieloskładnikowych preparatów leczniczych Teriak ma najdłuższą tradycję i okres stosowania. Został opracowany w III wieku. p.n.e. jako antidotum na wszelkiego rodzaju trucizny. W II w n.e. Andromach, osobisty lekarz Nerona, rozbudował recepturę dodając doń m.in. mięso żmii. W średniowieczu Teriak przekształcił się z antidotum w panaceum, które rozpowszechniło się na półkach aptek oraz na kartach farmakopei.

Do XVIII wieku większość lekarzy uznawała wartość tego preparatu i zalecała go zarówno jako lekarstwo przeciw truciznom, jak też w roli środka przeciwko chorobom zakaźnym, przede wszystkim dżumie. Opinię o Teriaku jako znakomitym lekarstwie ostatecznie pogrzebano w XIX wieku.

W badaniach prowadzonych przez zespół z udziałem dr. Węglorza zrekonstruowano medykament wykorzystywany m.in. w okresie szerzenia się Czarnej Śmierci w Toruniu w 1629 roku. Receptura składała się z 61 składników podstawowych oraz trzech złożonych preparatów. Lek był jednym z najdroższych spośród ówcześnie używanych. Zawierał niektóre składniki mogące mieć pewne działanie farmakologiczne, a nawet takie uznawane dziś za trujące. - Główną trudnością podczas naszej pracy było prawidłowe przetłumaczenie nazw roślin używanych przez aptekarza, które ze szczególną starannością należało zidentyfikować i dopasować do współczesnej nomenklatury botanicznej – wyjaśnia dr Węglorz.

Badania wskazują, że Teriak stosowany zgodnie z ówczesnymi zaleceniami nie mógł być trujący. Czy miał zatem właściwości lecznicze? Wstępne ustalenia wskazują, że ewentualna skuteczność Teriaku opierała się głównie na efekcie placebo. - Choć nie brak w owym leku substancji wykazujących działanie lecznicze, to przy zalecanym sposobie dawkowania ich ilości są daleko niewystarczające, aby realnie wpływać na zdrowie człowieka – podsumowuje badacz wraz ze współautorami artykułu „Teriak czyli driakiew – panaceum czy trucizna”, opublikowanego w czasopiśmie Journal of Ethnopharmacology.

Skąd wziąć opium i inne dylematy naukowe

Konieczność zdobycia egzotycznych substancji, które obecnie nie są powszechnie dostępne, nastręcza badaczom niemałych trudności. - Część z tych składników jest trudno dostępna ze względów prawnych. Np. mamy spory problem z opium, które jako narkotyk podlega obecnie ścisłej kontroli. Inne to substancje, których się dziś już nie wykorzystuje, jak np. ambra, która dziś występuje w śladowych ilościach i jest bardzo droga. Jest też problem z substancjami odzwierzęcymi czy roślinnymi, które podlegają dziś ochronie – wylicza dr Węglorz.

Czytaj też:
„Królowa dobra nie tylko z imienia”. W Polsce uchodziła za bezwzględną, zupełnie inaczej było we Włoszech

Źródło: Nauka w Polsce PAP