„Wikingowie: Walhalla”. Prawdziwa historia Swena Widłobrodego wyglądała inaczej niż w serialu

„Wikingowie: Walhalla”. Prawdziwa historia Swena Widłobrodego wyglądała inaczej niż w serialu

Dodano: 

Tak czy inaczej jego obecność, wraz z królewiczem norweskim Olafem Trygvassonem, pod Londynem w latach 991 i 994 jest faktem, wzmiankowanym przez źródła anglosaskie. Obaj mieli przypłynąć na czele blisko stu okrętów. Bezskutecznie próbowali zdobyć Londyn, po czym grabili kraj dopóki nie uzyskali obietnicy daniny. W rezultacie udało im się wymusić na królu angielskim Ethelredzie II Bezradnym (978-1013 i 1014-1016) ogromny okup, obejmujący 16 tys. funtów srebra oraz dostawy dla armii.

Z Olafem Trygvassonem zawarto jednak jeszcze osobną umowę. Zdecydował się on przyjąć chrzest, otrzymał królewskie dary i obiecał nigdy nie wracać do Anglii we wrogich zamiarach. Po zimowym leżu, obaj wikińscy wodzowie powrócili do domów. Olaf powrócił z łupem do Norwegii, aby objąć tam władzę, jako następca jarla Haakona Sigurdssona. Wzmocniony łupami zdobytymi w Anglii uniezależnił się jednak zupełnie od zwierzchnictwa duńskiego, przyjmując tytuł królewski. Swen Widłobrody nie mógł być zadowolony z tego powodu.

Ekspansywne plany Olafa Trygvassona nie podobały się jego sąsiadom, a dynamiczna polityka chrystianizacyjna – opozycji wewnętrznej. W roku 1000 Swen Widłobrody, razem z władcą szwedzkim Olafem Skötkonungiem (panował w latach 995-1021) napadł na Olafa Trygvassona. Do decydującego starcia doszło koło wyspy Zelandii, a władca Norwegii poniósł w nim śmierć. Na skutek tej bitwy Swenowi udało się ponownie narzucić swoje zwierzchnictwo jarlom norweskim.

Anglia po raz drugi

Uporządkowanie spraw norweskich wzmocniło go to do tego stopnia, że w roku 1002 wspierany przez Norwegów znowu zaatakował Anglię. Uzyskał ponownie ogromny okup – 24 tys. grzywien srebra. W odpowiedzi, u schyłku tego roku, upokorzony przez najeźdźców Ethelred II polecił wymordować wszystkich Duńczyków zamieszkujących Anglię. W odpowiedzi na to Swen poprzysiągł mu krwawą zemstę. Wznowił też najazdy, które w pięć lat później doprowadziły do zawarcia pokoju z Duńczykami za cenę kolejnego ogromnego okupu – 36 tys. grzywien srebra.

Gdy w dwa lata później, w 1009 roku na ziemię Anglików przybył wódz duński Thorkild, od razu otrzymał 3 tys. funtów srebra od ludności Kentu. Następnie zdecydował się popłynąć na wyspę Wight, która na pewien czas stała się, nie po raz pierwszy zresztą, bazą wypadową dla grabieży w południowej Anglii. W 1011 roku Anglicy zdecydowali się zapłacić ponownie, jednak zanim zebrano pieniądze, splądrowane zostało już między innymi Canterbury, a arcybiskupa wzięto do niewoli. Ponieważ duchowny nie zgodził się zapłacenie okupu, wściekli Wikingowie zabili go.

Kolejna ogromna danina, wynosząca tym razem 48 tys. funtów srebra, została zapłacona niedługo po Wielkanocy 1012 roku. Wówczas armia wikińska rozproszyła się, ale załogi 45 okrętów po wodzą Thorkilda zdecydowały się przejść na stronę angielską i obiecały władcy Anglików bronić kraju.

Wyprawy przeciwko Anglii odbywały się według klasycznego niemal wzoru, który przypominał najazdy wikińskie także w innych częściach Europy. Najpierw atakowały niewielkie bandy i dokonywały izolowanych napadów, po nich z kolei nadchodziły znacznie liczniejsze, a wciąż ruchliwe wojska, które pozostawały na plądrowanej ziemi na zimowanie. Cechą charakterystyczną były szybko rosnące okupy – począwszy od 10 tys. funtów srebra w 991 roku aż do 48 tys. w 1012. W końcu, dochodziło do zaangażowania wodzów wikińskich do obrony przed innymi skandynawskimi napastnikami.

Po zdradzie jarla Thorkila, w roku 1013 Swen Widłobrody postanowił sam ponownie wyprawić się na Anglię. Miał ze sobą syna Knuda (Kanuta), który nie skończył jeszcze dwudziestu lat. Flotę Widłobrodego, która w 1013 roku ruszyła z Danii na podbój Anglii opisał doskonale poinformowany mnich z klasztoru Świętego Omera we Flandrii:

„Kiedy wreszcie się zebrali, weszli na pokłady zdobionych wieżycami okrętów, gdzie na obitych spiżową blachą dziobach widzowie mogli rozróżnić stojących wodzów. Oto na jednym z dziobów dostrzega się lwy odlane ze złota, gdzieniegdzie na topach masztów ptaki, które ruchem swoim wskazują, skąd wiatry wieją, lub pstre smoki ciskające płomienie z nozdrzy; gdzie indziej znowu ludzkie figury z masywnego złota lub srebra, migocące czerwienią, podobne nawet do żywych ludzi, jeszcze gdzie indziej byki z uniesionymi łbami i wyciągniętymi do przodu kopytami, jakby były żywe i rycząc zrywały się do biegu. Były też delfiny z brązu i centaury z tego samego metalu wykonane, które przywodziły na pamięć stare legendy. Pewnie mógłbym ci jeszcze wymienić liczne inne figury z tych okrętów, podobnej roboty, lecz nie znam niestety nazw tych dziwnych potworów, które przedstawiały. Teraz burty statków - a czemuż miałbym ci o nich wspominać? Oto nie tylko były pomalowane wspaniałymi barwami, ale całe pokryte rzeźbieniami w złocie i srebrze. Wreszcie okręt królewski o tyle przewyższał wspaniałością pozostałe, co sam król przewyższa swoim dostojeństwem rycerzy swojej armii, ale lepiej może będzie, iż zamilcz, aniżeli bym miał tą wspaniałość w zbyt lichych barwach przedstawić”.

Tak wspaniała była flota, która miała stanowić ich siłę; na dany znak ruszyli na morze z odgłosem radosnych okrzyków i ustawili się w nakazany szyk wokół okrętu królewskiego w taki sposób, że część znalazła się przed nim (to znaczy z prawej burty) a część za nim (to jest z lewej burty) z tym, że wszystkie dzioby w jednej ustawione linii. Widać było morski błękit wśród białej piany licznych rozbryzgów od uderzeń wielu wioseł, słońce zaś słało blask podwójny, odbity jeszcze od wypolerowanego metalu. Czy trzeba więcej słów?