Polacy na Kremlu. Dymitr Samozwaniec zginął w rzezi. Kilka lat później Polacy wrócili do Moskwy

Polacy na Kremlu. Dymitr Samozwaniec zginął w rzezi. Kilka lat później Polacy wrócili do Moskwy

Dodano: 

W czerwcu 1608 roku rozpoczęto oblężenie Moskwy, a główną siedzibą Dymitra stał się niedaleki Tuszyn – stąd nazywano go „Łotrem Tuszyńskim”, a jego wojsko i zwolenników „tuszyńczykami”. Miał wtedy przy sobie już nawet kilkanaście tysięcy Polaków. W tym czasie na podstawie układów z królem Zygmuntem, car Szujski wypuścił pierwszą część więźniów polskich, m.in. wojewodę Mniszcha i jego córkę. Dowiedział się o tym też Samozwaniec i przejął eskortowanych zakładników. Pomimo tego, że oczywistym było iż to nie ten sam człowiek, Maryna Mniszchówna po przybyciu do obozu uznała Dymitra za swego męża dodając mu wiarygodności, której tak potrzebował.

Zachęcony pogłębiającym się w państwie moskiewskim kryzysem, Zygmunt III zaczął przygotowywać się do wyprawy, której celem miało być zajęcie tronu carskiego dla siebie lub swego syna. Król był też gotów zadowolić się opcją minimalną wyprawy, jaką było odzyskanie utraconych przed niemal stu laty ziem, uważanych z perspektywy historycznej za „polsko-moskiewską Alzację i Lotaryngię” (W. Sobieski, Żółkiewski na Kremlu), siewierszczyzny i smoleńszczyzny. Z Moskwy wciąż dochodziły głosy, jakoby lud i bojarzy byli przychylni królewiczowi Władysławowi.

Polacy gromadzą siły

Po tym jak Wasyl IV Szujski zawarł 28 lutego 1609 roku z Karolem IX, królem Szwecji traktat wymierzony w Rzeczpospolitą, nawet nieprzychylna wyprawie na Moskwę szlachta i wodzowie tacy jak Żółkiewski, nie mogli kwestionować jej zasadności. 28 maja 1609 roku Zygmunt III wyruszył z Krakowa. Pośpieszany przez Lwa Sapiehę obrał drogę na Smoleńsk, z czym nie zgadzał się hetman Żółkiewski przewidując, że oblężenie zahamuje postępy wyprawy. Tak też się stało, gdyż Michaił Borysewicz Szein, wojewoda smoleński odmówił poddania zamku.

Zygmunt III prowadził ze sobą jedynie kilkutysięczną armię, gdyż nie uzyskał zgody sejmu na dodatkowe pobory podatków na tę wyprawę i wyruszył na Moskwę z myślą, że znajdzie oparcie w oddziałach polskich przebywających aktualnie przy boku Samozwańca. Owo przekonanie było spowodowane głównie treścią poselstwa polskich tuszyńczyków, nadesłanego na sejm roku 1609.

29 września rozpoczęło się oblężenie Smoleńska, które miało trwać niemal dwa lata, wiążąc w miejscu siły polsko-litewskie, które z czasem urosły do siedemnastu tysięcy ludzi. Na czele armii królewskiej stał hetman Stanisław Żółkiewski, jednak jego działania były ograniczane przez innych doradców Zygmunta III.

W tym samym czasie, wojska carskie pod wodzą Michaiła Skopin-Szujskiego prowadziły nieustanne walki z oddziałami Dymitra Samozwańca. Do rozstrzygnięcia nie dochodziło. Do króla polskiego docierały wieści, że w obozie tuszyńskim są bojarzy skłonni odstąpić od Dymitra i poprzeć elekcję królewicza Władysława.

W okresie od grudnia 1609 do stycznia 1610 roku w obozie Samozwańca sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Tamtejsi Polacy narzekali na brak żołdu. Wśród tuszyńczyków przebywali też posłowie królewscy, którzy przy pomocy Jana Piotra Sapiehy przeciągali wielu na stronę Zygmunta. Narastał też konflikt między samym Samozwańcem a jego hetmanem, księciem Różyńskim. Kulminacją owych napięć była ucieczka Dymitra do Kaługi, dnia 6 stycznia. Spowodowało to ogromne zamieszanie wśród jego niedawnych stronników, którego efektem było podjęcie przez bojarów rokowań z królem Polski. Trwały one od 31 stycznia do 14 lutego i zakończyły się układem, w którym królewicz Władysław został powołany na tron moskiewski (z zastrzeżeniem, że do czasu zupełnego uspokojenia nastrojów w państwie obowiązki władcy będzie pełnił jego ojciec oraz przy gwarancji dalszej dominacji prawosławia).

Zawarcie umowy pod Smoleńskiem sprawiło, że wśród Rosjan systematycznie rosła liczba zwolenników polskiego rozwiązania konfliktu. Trudnością w wyzyskaniu owego rozłamu wśród niedawnych stronników szalbierza było to, że znaczna część wojsk polskich pozostających pod Moskwą chciała za swą ewentualną służbę otrzymać od króla pieniądze i to w wysokości jaką już był im winien Dymitr.

Tymczasem osławiony wódz Skopin-Szujski przerwał blokadę Moskwy, której osłabieni tuszyńczycy nie mogli utrzymać i 12 marca 1610 roku uroczyście wkroczył do stolicy. Jego popularność wśród ludu moskiewskiego stawała się niebezpieczna dla cara Wasyla. Na przełomie kwietnia i maja, niespodziewanie Skopin zmarł. Stanisław Żółkiewski zdawał sobie sprawę, że car stracił bardzo utalentowanego wodza, a na dodatek przyjaciela Jakuba de la Gardie (dowódcy wojsk szwedzkich i najemnych walczących po stronie cara), który od tamtej pory wraz z wojskiem wchodził często w niesnaski z Rosjanami.

Nowym wodzem armii car Wasyl uczynił swojego brata, Dymitra Szujskiego, który nie był wybitnym wodzem. Pierwszym jego zadaniem w nowej roli miało być poprowadzenie sił, które zebrały się pod Możajskiem na odsiecz oblężonemu Smoleńskowi. Wojsko to liczyło najprawdopodobniej ponad czterdzieści tysięcy ludzi, w tym około pięciu tysięcy zagranicznych najemników, przysłanych przez króla Szwecji. Doradcy przekonali króla Zygmunta, że w tej sytuacji należy podjąć rokowania. Tak wielka siła byłaby w stanie zmusić Polaków do przerwania oblężenia zamku i ucieczki. Wysłano nawet posłów do Szujskiego, ale otrzymali odpowiedź, że dopóki wojska polskie znajdują się na terenach moskiewskich do żadnych rozmów nie dojdzie. W celu próby zażegnania niebezpieczeństwa w obozie polskim podjęto decyzję o wysłaniu przeciw Szujskiemu hetmana Żółkiewskiego, który po drodze miał skupić przy sobie rozproszone oddziały tuszyńskie.

Kłuszyńska wiktoria

8 czerwca 1610 roku Hetman wyruszył spod Smoleńska na czele dwóch tysięcy ludzi. 14 czerwca połączył się pod Białą z wojskiem starosty wieliskiego Aleksandra Gosiewskiego i kozakami, 22 czerwca pod Szujskiem spotkał się z pułkownikami Marcinem Kazanowskim i Samuelem Dunikowskim. Z tymi siłami udał się pod Carowe Zajmiszcze, gdzie drogę na Możajsk blokowała mu ufortyfikowana ośmiotysięczna awangarda sił carskich pod dowództwem Hrehorego Wałujewa. Po kilku zwycięskich potyczkach, które jednak nie przełamały oporu Rosjan, do sił polskich dołączył pułk Aleksandra Zborowskiego.

Na wieść o tym, że Dymitr Szujski wyruszył w końcu z Możajska, hetman Żółkiewski podjął decyzję o blokadzie sił Wałujewa w Zajmiszczu i wyruszeniu na spotkanie armii rosyjsko-szwedzkiej. Do oblegania grodu pozostawił około pięć tysięcy ludzi, a na czele reszty swoich sił, w liczbie siedmiu tysięcy udał się na Kłuszyn, gdzie według informacji od jeńców, w nocy z 3 na 4 lipca miały nocować siły carskie. Wieści tych zasięgnięto też od zbiegłych z obozu wroga najemników. Pewnego Francuza wysłano do reszty cudzoziemców w służbie rosyjskiej, z listem zachęcającym do przechodzenia na polską stronę. Posłańca powieszono z rozkazu dowódcy, ale w połączeniu z treścią wiadomości spowodowało to wzburzenie nastrojów wśród najemnych Anglików, Niemców, Hiszpanów i Szkotów.