Rewolucyjny zryw, który inspirował lewicę na całym świecie. Lud rządził Paryżem ponad 70 dni

Rewolucyjny zryw, który inspirował lewicę na całym świecie. Lud rządził Paryżem ponad 70 dni

Dodano: 

Po wkroczeniu wersalczyków do Paryża masowo rozstrzeliwano komunardów. Przyczyniło się do tego rozporządzanie Thiersa, nakazujące zabijanie jak największej liczby walczących. Areną masowych egzekucji został Montmartre, matecznik komunardów. Gwardziści twardo bronili się na placu Concorde, nie dopuszczając tym samym, by wojsko od razu dostało się do centrum miasta.

Paryż powoli zaczynał płonąć. W ogniu stanął budynek Ministerstwa Finansów, budynki przy rue de Rivoli, rue du Faubourg Saint-Honoré, rue Royale, a w kolejnych dniach pożary przeniosły się m.in. na rue de Lille, rue de la Roquette i rue du Bac. 23 maja spłonął także pałac Tuileries, a dzień później Hôtel de Ville. Zniszczenia były olbrzymie.

Warto jeszcze poruszyć kwestię zakładników. 5 kwietnia Komuna wydała specjalny dekret, w którym obwieściła, iż każda osoba podejrzana o współpracę z wersalczykami może być aresztowana i sądzona przez specjalną komisję w ciągu zaledwie 24 godzin od postawienia zarzutów. Osoby te nazywano „zakładnikami paryskiego ludu”. Zostawali nimi przede wszystkim duchowni, choć nie tylko. W trakcie „krwawego tygodnia” wersalczycy masowo rozstrzeliwali jeńców, natomiast komunardzi właśnie zakładników Komuny. Tylko 24 maja zamordowano, m.in. Veysseta (oskarżonego o próbę skorumpowania Jarosława Dąbrowskiego, polskiego dowódcy wojsk Komuny), kapitana Beauforta, a także arcybiskupa Paryża Darboya, proboszcza kościoła La Madeleine księdza Deguerry’ego oraz przewodniczącego Trybunału Kasacyjnego Bonjeana. Nie można dokładnie określić, ilu zakładników zginęło, szacunki wskazują, że około stu.

27 maja większa część miasta została już zdobyta. 28 maja rząd Komuny podał się do dymisji. Ostatecznie krwawe i brutalne walki zakończyły się 29 maja, kiedy to padł ostatni bastion obrony, fort Vincennes.

Mimo zapewnień ze strony rządu, masowo ginęli uczestnicy buntu, często już po złożeniu broni, bez sądu i bez wyroku. Istnieją różne szacunki co do liczby ofiar: zginąć mogło między 17 000 a 25 000 ludzi, z czego jedynie około 3000 w bezpośrednich walkach. Powstańców chowano w masowych grobach, a dopiero później ekshumowano i przenoszono na cmentarze miejskie. Ci, którzy nie zginęli od kul, trafiali do więzień i odsiadywali bardzo surowe wyroki (praca przymusowa, deportacja do kolonii karnej w Nowej Kaledonii).

Po zdobyciu Paryża przez wersalczyków ustawy wprowadzone przez Komunę zostały zniesione, choć niektóre z nich dość szybko, najprawdopodobniej w obawie przed ponownymi rozruchami, przywrócono jeszcze za czasów III Republiki.

Interpretacje

Mimo upływu lat pamięć o Komunie Paryskiej jest wciąż żywa, a opisane wydarzenia bywają różnie interpretowane. Inaczej postrzegają je anarchiści, inaczej marksiści, a jeszcze inaczej frakcje umiarkowane. Faktem jest natomiast, że w wielu późniejszych powstaniach i ruchach robotniczych odwoływano się do haseł Komuny Paryskiej. Bliskie były one studentom w maju 1968 roku, co jakiś czas przywoływane są przez współczesnych paryżan, nawet teraz, w XXI wieku.

Abstrahując od poglądów politycznych, dobrym podsumowaniem wydają się być słowa prof. Tadeusza Cegielskiego:

„Komuna Paryska oznacza władzę ustanowioną przez lud paryski. Byli tam także Polacy, m.in. Jarosław Dąbrowski. Ci prości ludzie, nie uznając haniebnej kapitulacji, jaką rząd i cesarz podpisali z Prusakami, chwycili za broń i ratowali honor Francuzów. [...] Każdy ma prawo interpretować tak poważne wydarzenia historyczne na swój sposób, w świetle swoich wartości”.

Autorką tekstu Komuna Paryska: krwawy rok 1871 jest Katarzyna Seroka. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0

Czytaj też:
Surowa dyscyplina, ale i pijaństwo, bójki czy towarzystwo prostytutek. Codzienność żołnierzy w XVII wieku