Jednak Dziewica Orleańska nie pozwoliła się łatwo złamać. Jej postawa w czasie procesu wywoływała podziw wśród wielu członków trybunału. Zademonstrowała niezłomną wiarę w Boga oraz wielką inteligencję i odwagę. Słynna jest jej odpowiedź na pytanie, czy Bóg udzielił jej daru łaski. Zgodnie z dogmatem katolickim żaden człowiek nie może być pewny, czy jest obdarzony łaską i trafi do nieba. Joanna odpowiedziała: „Jeżeli w niej nie jestem, niechajby Bóg mnie nią obdarzył, jeżeli w niej jestem, niechaj Bóg mnie w niej utrzyma”.
Zdanie to wymagało głębszego zrozumienia doktryny katolickiej, a padło z ust prostej dziewczyny, która podpisywała się krzyżykiem i nigdy nie uczęszczała do szkoły. Obawiano się także treści objawień Joanny. Jedno z nich mówiło o upadku Anglików w ciągu najbliższych siedmiu lat. Innym razem Joanna stwierdziła, że gdyby trybunał rzeczywiście wiedział o jej objawieniach to powinien bać się podnieść na nią rękę, czym wywołała konsternację wśród sędziów. Wielokrotnie próbowano złamać wiarę Joanny w Boga, pytając czy poszłaby za bożym nakazem w pewną śmierć lub czy nie ma ochoty złorzeczyć na Pana za sytuację w jakiej się znalazła. Dziewczyna opowiadała niezłomnie, że na śmierć by poszła i nigdy nie złorzeczyłaby na Boga.
Kwestią, która stała się jednym z głównych dowodów winy Joanny była jej odmowa całkowitego podporządkowania się trybunałowi, zarówno w kwestii wyjawienia całej prawdy o objawieniach, jak również wyrzeczenia się rzekomych błędów. Joanna powoływała się na polecenia boskie. Cauchon przedstawił jej rozróżnienie między Kościołem Walczącym – ziemskim oraz Kościołem Niebieskim – nie należącym do tego świata. Dziewczyna, wbrew zasadzie unam sanctam podważyła nieomylność hierarchii kościelnej i odmówiła posłuszeństwa wobec biskupa.
W końcu 5 kwietnia po zebraniu i omówieniu jej zeznań sformułowano 12 artykułów obciążających Dziewicę. Za niepodporządkowanie się hierarchii kościelnej uznano ja za schizmatyczkę. Stwierdzono, że błądzi w wierze – zaprzeczenie zasadzie unam sanctam, według pokrętnej wykładni, było znakiem herezji. Nazwano ja odstępczynią, za burzenie boskiego porządku świata swoim męskim ubiorem. Jej objawienia uznano za fałszywe i oskarżono o kłamstwa i wróżby. Potrzebne było jeszcze tylko przyznanie się do winy.
Joanna w tym czasie podupadła na zdrowiu - miesiące uwiezienia w fatalnych warunkach, proces i ciągłe szykany zbierały swoje żniwo. Cauchon akceptował tylko jedną wizję śmierci Dziewicy Orleańskiej – stos. Próbowano przekonać ją do wyznania, obiecując jej udział w mszy, której w ciągu trwania procesu jej odmawiano. Gdy to nie poskutkowało grożono torturami, Joanna odparła, że cokolwiek wyciągną z niej na mękach będzie kłamstwem. W końcu Cauchon postanowił działać bez wyznania winy. Na cmentarzu Saint-Ouen w Rouen kazał zbudować trybuny oraz stos.
Egzekucja
24 maja przyprowadzono Joannę przed setki widzów wśród których znajdował się kardynał angielski, biskup Norwich William Alnwick. Cauchon triumfował. Joanna w trakcie odczytywania oskarżeń złamała się i podpisała dokument, przyznając się do wszystkich zarzucanych jej czynów. Karę zmieniono na dożywotnie więzienie, Dziewica Orleańska nie mogła nigdy więcej założyć męskiego stroju oraz nosić broni. Zdawało się, że sprawa jest zakończona, jednak Cauchon wszystko przewidział. Z pewnością nie był zdziwiony, gdy doniesiono mu kilka dni później, że dziewczyna wróciła do stroju męskiego. Według zeznań mnichów, złożonych w czasie procesu rehabilitacyjnego Joanny, dziewczyna zmieniała strój aby chronić się przed gwałtami. Dla Cauchona był to jednak akt niesubordynacji. Joanna musiała spłonąć.
Rankiem 30 maja 1431 roku Joanna poprosiła jednego z pilnujących ją mnichów – brata Martina o wysłuchanie jej spowiedzi oraz dopuszczenie jej do eucharystii. Dominikanin nie będąc pewnym jak postąpić zwrócił się do biskupa Cauchona, a ten, o dziwo, zgodził się. Jest to zastanawiający krok, ponieważ przewidzianą dla niej karą była, poza stosem, ekskomunika. Być może mając już pewność jaki los spotka dziewczynę postanowił przychylić się do jej ostatniej prośby. Później tego samego dnia postawiono ją po raz kolejny przed skandującym groźby tłumem i odczytano zarzuty, po czym ekskomunikowano ją i zaprowadzono na stos. Dziewica poprosiła tylko o krzyż. Wtedy jeden z angielskich żołnierzy naprędce związał dwie gałęzie i przekazał bratu Martinowi, który trzymał je przed Joanną tak długo jak było to możliwe.
Prochy Joanny Anglicy kazali wyrzucić do Sekwany, by nikt nie mógł pozyskać jej relikwii. Nie mogli jednak powstrzymać spontanicznego kultu jej osoby. Karygodnie przeprowadzony proces został rewidowany po zakończeniu wojny stuletniej w 1456 roku. Po wnikliwym śledztwie ogłoszono niewinność Joanny d’Arc, a Pierre Cauchon został potępiony za doprowadzenie do egzekucji w akcie zemsty. Ta przykra historia pokazuje, że procesy pokazowe i wykorzystywanie pozorów praworządności nie są wynalazkiem współczesnym, ale towarzyszą człowiekowi od bardzo dawna.
Autorem tekstu Esterka: między legendą a prawdą historyczną jest Igor Rosa. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.
Czytaj też:
Wikingowie mieszkali na terenie dzisiejszej Polski. Legendarne Truso odkryto pod Elblągiem