100 lat temu został prezydentem. Mimo przyjaźni z Piłsudskim, twardo mu się postawił

100 lat temu został prezydentem. Mimo przyjaźni z Piłsudskim, twardo mu się postawił

Dodano: 

Piłsudczycy rozpoczęli pucz 12 maja. W prasie pojawiła się wówczas sfingowana wiadomość o ostrzelaniu willi Marszałka w Sulejówku, mająca na celu pozyskać przychylność opinii publicznej. W planach Piłsudskiego prezydent Wojciechowski odgrywał ważną rolę. Miał legitymizować obalenie rządu Witosa i stać się bezwolnym narzędziem w rękach Marszałka. Planowano, że oddziały wierne Piłsudskiemu zajmą kluczowe urzędy państwowe i mosty w Warszawie, a sam Piłsudski rankiem 12 maja uda się do Belwederu na spotkanie z prezydentem. Ten jednak był nieobecny w stolicy, wyjechał bowiem do Spały. Piłsudczycy utracili w ten sposób element zaskoczenia, dając czas na przygotowanie się do obrony wojskom wiernym legalnemu rządowi. Gen. Malczewski mianował gen. Tadeusza Rozwadowskiego komendantem obrony Warszawy, a w stolicy, województwie warszawskim i powiatach siedleckim oraz łukowskim województwa lubelskiego, ogłoszono wprowadzenie stanu wyjątkowego.

O godzinie 17.00 12 maja 1926 roku na warszawskim moście Poniatowskiego doszło do spotkania Wojciechowskiego z Piłsudskim. Inicjatorem spotkania był Prezydent. Według relacji Wojciechowskiego rozmowa przebiegała w nerwowej atmosferze: Stoję na straży honoru wojska polskiego – miał powiedzieć Wojciechowski. No, no! Tylko nie w ten sposób – nerwowo odpowiedział Piłsudski. Reprezentuje tutaj Polskę, żądam dochodzenia swych pretensji na drodze legalnej, kategorycznej odpowiedzi na odezwę rządu – nie ustępował Prezydent. Na to Marszałek odrzekł krótko: Dla mnie droga legalna zamknięta.

Nieugięta postawa Wojciechowskiego zaskoczyła Piłsudskiego. Bezkrwawy do tej pory zamach przerodził się w walki uliczne. Piłsudczycy nie mogli się już cofnąć. Do wieczora 12 maja opanowali Pragę i kontrolowali kilka ważnych obiektów w mieście, tymczasem wojska rządowe zgrupowały się w rejonie Belwederu. Piłsudski próbował akcji mediacyjnej, ale spotkał się ze stanowczą odmową Wojciechowskiego. Prezydent był przekonany, że przy pomocy posiłków ściąganych do Warszawy uda mu się opanować sytuację. Zamach Piłsudskiego poparły jednak PPS i KPP ogłaszając strajk na kolei, uniemożliwiający szybkie przybycie jednostek wiernych rządowi. W takiej sytuacji 14 maja zamachowcy zaczęli uzyskiwać przewagę, Rada Ministrów zaproponowała prezydentowi przeniesienie najwyższych władz państwowych do Poznania, aby tam prowadzić dalszą walkę. Wojciechowski odmówił. Gdy jednak oddziały Piłsudskiego zdobyły lotnisko i pociski zaczęły padać niedaleko Belwederu postanowił przenieść się do Wilanowa. Na miejscu doszło do narady w sprawie dalszego kontynuowania walk. Przeciwni byli członkowie gabinetu na czele z Witosem, natomiast za dalszą walką opowiedzieli się generałowie. Po wysłuchaniu tych opinii Wojciechowski podjął decyzję o rezygnacji ze stanowiska, nie chcąc dopuścić do eskalacji walk. Konstytucyjny następca prezydenta, Marszałek Sejmu Maciej Rataj rozpoczął formowanie nowego rządu. Bilans trzydniowych walk był tragiczny: zginęło 379 osób w tym 164 osób cywilnych, a rany odniosło 920 osób.

Czytaj też:
Przedwojenny polski aktor był o krok od kariery w Hollywood. Zginął w Auschwitz

Bilans

Prezydenturę Stanisława Wojciechowskiego mimo wszystko można oceniać pozytywnie, pomimo ostatecznej politycznej porażki. Jego kadencja przypadła w trudnym okresie, w czasach kryzysu gospodarczego i dramatycznego pogorszenia się sytuacji Polski na arenie międzynarodowej. Nie był on może wytrawnym politykiem pokroju Piłsudskiego, w niektórych decyzjach przesadnie ulegając presji klubów parlamentarnych. Należy jednak podkreślić, że winny takiemu stanu rzeczy był przede wszystkim wadliwy system polityczny przyjęty przez konstytucję marcową. Nieprzejednana postawa Wojciechowskiego podczas wydarzeń majowych jako nieugiętego obrońcy legalizmu zaskoczyła wszystkich. Jemu samemu dała jednak trwałe miejsce w historii.

Wojciechowski trafnie orientował się w meandrach polityki międzynarodowej. Nie znosił komunistów, lecz największe zagrożenie dla państwa polskiego dostrzegał ze strony Niemiec. Po przejęciu władzy przez Piłsudskiego, Wojciechowski wycofał się zupełnie z działalności politycznej. Prawica proponowała mu kandydowanie w wyborach prezydenckich bezpośrednio po przewrocie majowym, jednak stanowczo odrzucił taką możliwość. Wojciechowski powrócił do pracy spółdzielczej i publicystycznej. Krytykował sanację za próby podporządkowania spółdzielczości organom administracyjnym. Wyraz swojego zaniepokojenia dał w artykule pt. „Nowe zakusy” w roku 1933, w którym przyrównał Piłsudskiego do Mussoliniego.

Wybuch II wojny światowej zastał siedemdziesięcioletniego Wojciechowskiego w Warszawie. Naziści aresztowali jego syna Edmunda, domagając się od ojca podpisu pod dokumentem potępiającym polski rząd na emigracji. Wojciechowski kategorycznie odmówił, a jego syn zmarł w Auschwitz w 1941 roku. W stolicy przebywał także podczas powstania warszawskiego. Utracił cały dobytek, ale miasta nie opuścił. Po przejęciu władzy przez komunistów, otrzymał kilka propozycji współpracy z rządem, lecz nie zdecydował się na jakiejkolwiek rozmowy z komunistami. Stanisław Wojciechowski zmarł w zapomnieniu 9 kwietnia 1953 r. w Gołąbkach. Pochowano go w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach.

Stanisław Wojciechowski pozostaje postacią niedocenioną. Tymczasem można go zaliczyć do panteonu najwybitniejszych polityków II Rzeczpospolitej. Był nie tylko ideowym socjalistą i niestrudzonym działaczem polskiego ruchu spółdzielczego. Był wielkim patriotą i prawdziwym mężem stanu.

Autorem tego artykułu jest Daniel Wójtowicz. Tekst „Niepokorny prezydent – Stanisław Wojciechowski 1869-1953” ukazał się w serwisie. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
155 lat temu urodził się Józef Piłsudski. Kto wypowiedział te słowa: Marszałek, czy współcześni politycy?