Leonid Breżniew miał łzy w oczach, gdy zobaczył te listy – brzmi jedna z opowieści o podarunku, jaki amerykański milioner i filantrop Armand Hammer przekazał sowieckiemu przywódcy. Była to osobista korespondencja Włodzimierza Lenina. Biznesmen rzekomo zakupił te listy w nowojorskiej galerii za 128 tys. dolarów. W rzeczywistości pochodziły one z jego prywatnego archiwum. Armand Hammer, szef naftowego koncernu Occidental Petroleum, biznesową karierę zaczynał jako osobisty protegowany przywódcy bolszewickiej rewolucji.
Włodzimierz Iljicz Lenin był starym przyjacielem rodziny Hammerów. Ojciec Armanda Juliusz Hammer, imigrant z Odessy, był zdeklarowanym marksistą i jednym z twórców Komunistycznej Partii Pracy, z czasem przekształconej w Komunistyczną Partię USA. Nowojorski lekarz organizował międzynarodową pomoc finansową dla Lenina i grupki jego spiskowców długo przedtem, nim zainteresował się nimi niemiecki wywiad w poszukiwaniu dywersantów zdolnych sparaliżować carską Rosję. Według jednej z legend nawet imię jego syna Armanda odzwierciedlało lewicowe poglądy Juliusza. „Arm and hammer”, co po angielsku znaczy „ramię i młot”, było godłem Partii Pracy, stworzonej przez tatusia w chwilach wolnych od praktyki lekarskiej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.