List żołnierza wyklętego do szefa lokalnego UB

List żołnierza wyklętego do szefa lokalnego UB

Dodano:   /  Zmieniono: 
Żołnierze Wyklęci / Fot. By Unknown. Photograph from the archives of Solidarnosc Walczaca, Poland. (http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp19170.html) [Public domain], via Wikimedia Commons
Co kierowało członkami antykomunistycznego podziemia, gdy decydowali się na podjęcie walki? Jeden z "żołnierzy wyklętych” przedstawił swoje motywy w liście do ścigającego go funkcjonariusza UB. "I będę walczył z komuną dotąd do puki będę żył, bo wiem dobrze (…) do czego komuna dąży” – pisał.
Autorem tego artykułu jest Ziemowit Kalinowski. Tekst "List żołnierza wyklętego do szefa UB w Myślenicach" ukazał się w serwisie Histmag.org. Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Propaganda komunistyczna od samego początku stworzyła nowy język, którego głównym celem było zohydzenie wszystkich swoich rzeczywistych i domniemanych przeciwników. Nowomowa zmieniała wartości słów i ich znaczenie. Na przykład całą konspirację, szczególnie żołnierzy oddziałów podziemnych, ochrzczono mianem "bandytów”, przypisując im kryminalne motywy działania. Na długie lata odmówiono im możliwości obrony, mimo iż funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa dobrze znane były powody, jakimi kierowali się "żołnierze wyklęci”. Około 1948 roku jeden z nich, Emil Przeciszewski, członek Oddziału "Leszka”, napisał do szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Myślenicach list, w którym pisał o motywach swoich osobistych wyborów i działań.

Emil Przeciszewski, ps. "Wyścig”, "Zryw” (ur. 1927)

Był mieszkańcem Kawca (gmina Raciechowice, powiat myślenicki). Od 1943 roku związany z Batalionami Chłopskimi i Armią Krajową. Od 1 marca 1946 roku partyzant oddziału Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem Jana Dubaniowskiego ps. „Salwa”, w którym jako szeregowiec brał udział w prawie każdej akcji oddziału. Uczestnik między innymi sławnej zasadzki z 31 marca 1946 roku na drodze pod Łapanowem, gdzie oddział "Salwy” otworzył ogień z broni maszynowej do trzech nadjeżdżających samochodów powracających z wiecu agitacyjnego zorganizowanego w Łapanowie. W wyniku tej akcji zginęło siedmiu funkcjonariuszy MO i dwóch UB, a siedmiu działaczy komunistycznych zostało rannych. Przeciszewski ujawnił się na rozkaz swojego dowódcy 6 marca 1947 roku wskutek amnestii ogłoszonej po przegranych przez PSL wyborach do Sejmu Ustawodawczego. Został aresztowany 17 marca 1947 roku w kotle w krakowskim mieszkaniu swojego kolegi z Gruszowa, studenta Akademii Handlowej Tadeusza Lenarta. 1 czerwca 1947 roku uciekł w Mszanie Dolnej z transportu do prokuratury w Nowym Sączu. Od września 1947 roku członek oddziału Józefa Miki ps. "Wrzos”, "Leszek”. [przyp.1]

Oddział "Leszka” 1947–1950

Oddział, a raczej grupa przetrwania utworzona we wrześniu 1947 roku pod dowództwem Józefa Miki. Składała się początkowo z pięciu, a od maja 1948 roku (po ujęcia Augustyna Kapery ps. "Gryf”) z czterech osób. W jego skład, poza "Leszkiem” i "Gryfem”, wchodzili: E. Przeciszewski, T. Lenart ps. "Kociak”, "Kancik” [przyp.2] i F. Mróz ps. "Żółw”, "Bóbr” [przyp.3]. Oddział działał na pograniczu powiatów: myślenickiego, bocheńskiego i limanowskiego, w pobliżu miejsca zamieszkania jego członków. Według UB dokonał siedemdziesięciu dwóch akcji, głównie ataków na własność spółdzielczą oraz państwową, a także ludzi związanych z aparatem władzy, traktując ją jako element władzy komunistycznej i tym samym służącą nowej okupacji sowieckiej. Z ich ręki miało zginąć dwanaście osób, głównie funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa i służb z nim związanych oraz aparatczyków komunistycznych. Od 1949 roku oddział ograniczył działalność ze względu na swoje bezpieczeństwo, a jego członkowie – każdy z osobna – głównie się ukrywali.

Dzięki licznej grupie osób i rodzin udzielających antykomunistycznym bojownikom schronienia, żywności oraz informacji, oddział był nieuchwytny aż do października 1950 roku. UB poddało represjom ponad trzysta osób, które uznano za pomocników oddziału. Spośród nich na kary więzienia skazano co najmniej dziewięćdziesiąt dwie osoby. Mimo prześladowań, jakie spadały na rodziny poszukiwanych oraz innych mieszkańców, nikt nie wydał ściganych. Nieprzydatne okazało się zwerbowanie ponad czterdziestu dwóch tajnych współpracowników, którzy pomimo podpisania wymuszonej terrorem deklaracji współpracy często nie wywiązywali się ze swoich zobowiązań.

Rozpracowywanie grupy prowadzono pod kryptonimami: "Leszczyna”, "Pajace” i "Piorun”. W akcjach Urzędu Bezpieczeństwa organizowanych wspólnie z KBW brało udział nawet ponad sto pięćdziesiąt osób – bez pożądanych skutków. W ostateczności do likwidacji oddziału "Leszka” wykorzystano agenta Mariana Strużyńskiego, znanego później pod pseudonimem literackim Reniak, który w ramach przeprowadzonej kombinacji operacyjnej nawiązał kontakt z grupą jako przedstawiciel fikcyjnej, tajnej organizacji podporządkowanej rządowi polskiemu na uchodźstwie w Londynie. Agent doprowadził do aresztowania Miki i Mroza 6 i 10 października 1950 roku w Kornatce i Winiarach. Lenart i Przeciszewski zginęli z bronią w ręku w trakcie aresztowania Mroza. Zostali prawdopodobnie pochowani w bezimiennym grobie na starym cmentarzu cholerycznym w Dobczycach. Mika i Mróz zostali skazani 12 maja 1951 roku na karę śmierci, którą wykonano 25 czerwca. Grób ich znajduje się na cmentarzu Rakowickim.

Pełna treść listu (zachowana pisownia oryginalna):

"Do Szefa Urzędu Bezpieczeństwa. Publicznego w Myślenicach [przyp.4].

Zwracam się do pana Szefa listownie i chce panu przedstawić powód mojej ucieczki. Byłem w oddziale »SALWY« jak panu wiadomo. Ujawniłem się i pojechałem do Krakowa i władze Bezpieczeństwa, mnie ujawnionego aresztowały i oddały do sądu, a Sąd wytaczał mi sprawy takie, jak gdybym był komendantem oddziału partyzanckiego. Dał Bóg, że z więzienia udało mi się zbiec, wiem teraz, chociaż by się woda paliła, to się nie zgłoszę, gdyż Bezpieczeństwo postępuje drogami kłamliwymi, oszukaństwem i złodziejstwem. I będę walczył z komuną dotąd do puki będę żył, bo wiem dobrze i jestem świadomy, do czego komuna dąży.

O tym abym ja się wstawił osobiście to niech sobie Szef w ogóle nie myśli ani niech się tym łudzi. Może byście chcieli abym ja się wstawił i strzelał zdradziecko na Wasze rozkazy innych Polaków, którzy tak samo tułają się po świecie jak ja, jak ostatnio Bocheńska Bezpieka chciała urobić Mikę Józka, który mi się o wszystkim zeznał. Obiecywali mu nawet broń i duże pieniądze i aby zastrzelił mnie, Tadka i jakiegoś Czarnego, którego sam nie znał. Dziwóje się bardzo, że tyle Bezpieki tyle konfidentów po gromadach i Milicji i Ormowców co was teraz jest i przy takim wywiadzie jaki wy macie nie możecie uchwycić kilku ludzi. Posługujecie się metodami faszystowskimi, tak jak to robili Niemcy. Zabieracie i mścicie się na rodzinach i ludziach niewinnych, a nawet i na rzeczach martwych »inwentarza domowego«. Tak robić to potrafią nawet dzieci małoletnie i ludzie niemający zdrowego rozumu, wiec miejsce dla nich to jest Kobierzyn a nie na stanowiskach państwowych. Na prawdę niech się sam Szef zastanowi i wpłynie na postępowanie swoich podwładnych, bo gdy przyjdzie odpowiadać za swoje czyny, to »trwoga do Boga«. Ja mogę zginąć, ale inni zostaną, co teraz obserwują wasze postępowania i będą świadczyć. Ojca aresztujecie ja się tym w ogóle nie zrażam, bo dzisiaj się nie wieży się nikomu. Ja mam już 21 lat jestem pełnoletni i przy Ojcu zawszenie nie będę siedział, tylko muszę się starać sam o siebie. Bo ojciec gdym siedział w wiezieniu starał się o mnie i to nie pomogło a Sądy dzisiejsze nie sprawiedliwe wyłaniały mi coraz to nowsze sprawy, do których ja się w ogóle nie poczuwał. Sami powodujecie do tego, że ludzie uciekają w lasy i mordują was na wzajem, gdyż przyjeżdżacie aresztujecie niewinnych ludzi, bijecie, znęcacie się w niemożliwy sposób, robicie z tych ludzi sietnaków nie zdolnych do pracy, no, ale nie dziwota, bo u gospodarzy brakuje teraz pasterzy i parobków, gdzież oni są! Wszyscy w Bezpiece pełnią służbę w Państwie Demokratycznym za »żelazną kurtyną«. Wyuczeni mścić się na zwierzętach domowych a teraz to stosują na ludziach rozumnych swoich bratach Polakach, których okupant niemiecki nie wymordował to wy chcecie teraz wykończyć. Chcecie abym Wam oddał broń, to się jeszcze długo nie stanie, gdyż raz Wam już oddałem i to pożadną toście mi dali chleb do ręki, co bym był z kryminału nie wyszedł. Teraz nauczyliście mnie broni szanować i nie oddawać w ręce frajerom, gdyż wyrazie napadu na mnie nie miał bym się nawet, z czego za strzelic. Bo gdy już raz wlazłem do kotła to siedmiu chatraków krzyczeli na mnie ręce do góry, a ja z przyzwyczajenia partyzanckiego rękę za pas po kopyto a tu nie było, z czego wypalić do sakramenckich wszarzy i mimo mocno postanowionej woli cza było się poddać żłobom na wpół cywilnym. Dostać się do wasze ręce to średnia przyjemność, bo byście może jeszcze do mnie na szubienicy strzelali, gdyż lepiej by było zastrzelić kilku z was a potem sam sobie palnąć w łeb. Ja, gdy bym się chciał mścić na was to by mi wielkie trudności nie sprawiło, zaczaić się koło szosy jak pojedziecie, jedna długa seria z maszynowego karabiny i gotowych kilkunastu trupów, a mnie droga otwarta i byłbym pod każdym względem zwycięzca idąc dalej w świat. Człowiek jednak nie jest taki bezbożny jak wy, gdyż kiedyś za wszystko trzeba będzie odpowiadać. Tak i wy za tych Polaków co ich dręczycie i za wasze tortury musicie kiedyś na sądzie ostatecznym odpowiadać a może nawet i wcześniej. Wiec panie Szefie niech się pan nie dziwuje mnie, bo gdy pan będzie kiedyś na ucieczce i ja zaś będę pana ścigał to może jeszcze gorzej będzie postępował jak ja teraz. Ze czasem z młodego kołchozu Samopomocy coś się zabierze żywności to przecież jestem żyjący i jeść muszę, bo zarobić mi nie dacie a ojciec mi też nie da bo w domu nie pomagam. Wojna a jeść trzeba, wiec panie szefie niech się pan i tym wiele nie głowi, ze tak długo mnie nie możecie chwycić i zastrzelić, bo któżby taki głupi był, aby się pod wasze tortury pchał nawet i zając leśny unika aby się nie dostać w ręce swego wroga polownika.

Oj daremne wam to wszystko
Byście mieli mnie żywego
Gdyż ja prędzej was uchwycę
I to nie jednego

Choć tak za mną czatujecie
Tysiącami chcecie płacić
By kryjówkę mą wyszukać.

Trochu sobie odpocznijcie
Tyle się nie wysilajcie
Mojej kryjówki nie znajdziecie
Mnie żywego nie chwycicie

Bo partyzanci tu i tam
Teren czyszczą z komuny
Partyzanci zuchy są
Żołnierz nie zwyciężony

Kończę z panem Szefem korespondencje, proszę dużo nie tęsknić i nie martwić się o mnie gdyż może w niedługim czasie spotkamy się.

Z poważaniem
Przeciszewski Emil"