Nie tylko Twardowski. Polacy i kosmos na przestrzeni dziejów

Nie tylko Twardowski. Polacy i kosmos na przestrzeni dziejów

Dodano: 
Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem pędzla Jana Matejki
Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem pędzla Jana Matejki Źródło:Wikimedia Commons / domena publiczna
Mikołaj Kopernik jest jednym z najwybitniejszych astronomów w historii, gdyż stał za przewrotem, który zupełnie zmienił myślenie o świecie. Jednak nie jest on jedynym polskim badaczem kosmosu, o którym warto pamiętać. Na przestrzeni wieków Polska wydała na świat wielu wybitnych astronomów.

Pierwszym Polakiem w kosmosie, a dokładniej na Księżycu, miał być szlachcic Pan Twardowski. Tak przynajmniej twierdzi popularna XVI-wieczna legenda. I mimo że na dworze Zygmunta Augusta rzeczywiście miał działać czarownik o tym nazwisku, to jego podróż na Księżyc jest oczywiście wyłącznie wytworem dziejowej wyobraźni.

Postać Pana Twardowskiego na stałe jednak wpisała się w polską kulturę, o czym świadczy wiele dzieł jej poświęconych, od ballady Adama Mickiewicza „Pani Twardowska” po film z popularnego internetowego cyklu „Legendy Polskie” Tomasza Bagińskiego. W 2019 roku studenci z Politechniki Wrocławskiej swój projekt bazy na Marsie, który zajął drugie miejsce w prestiżowym konkursie organizowanym przez Mars Society, nazwali właśnie „Twardowsky”.

Ale zejdźmy na Ziemię. Historia polskich związków z kosmosem, to nie tylko Twardowski i jeden z najwybitniejszych polskich naukowców w dziejach – Mikołaj Kopernik. Na przestrzeni wieków działało wielu wybitnych polskich astronomów, o których mało kto dziś pamięta.

Polscy astronomowie działali już w XIII wieku

W XIII wieku Polska pozostawała rozbita na wiele dzielnic. Jedną z nich był Śląsk, z którego pochodziło dwóch polskich astronomów europejskiego formatu – Witelo i Franko z Polski.

Witelo był mnichem z niezamożnej rodziny urodzonym na Śląsku około 1230 roku. Bez wątpienia uznawał się za Polaka, gdyż w jednym z dzieł napisał „z naszej ziemi, to znaczy Polski”. Studiował w Paryżu, a następnie w Padwie. Jego wielkim zainteresowaniem była optyka, o której, korzystając ze starożytnych traktatów, napisał obszerne dzieło.

W dziedzinie astronomii napisał dwa ważne, chociaż niezachowane do dzisiaj traktaty „Nauka o ruchach niebieskich” i „O częściach świata”. W swoich teoriach podkreślał rolę światła. Witelo zajmował się również meteorologią, do której w tamtych czasach zaliczano także zjawiska związane z kometami i meteorytami. Na jego cześć w 1936 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna nazwała jeden z kraterów na Księżycu Vitello.

Franko z Polski był z kolei astronomem działający głównie w Paryżu. To właśnie dzięki niemu zawdzięczamy opis torkwetum, instrument astronomiczny służący do określania kąta gwiazd w stosunku do ekliptyki. Wydany przez Franko w 1284 roku „Traktat o torkwetum” przez kolejne wieki był szeroko rozpowszechniony w całej Europie, o czym świadczy liczne zachowane do dziś rękopisy tego dzieła.

Krakowska szkoła astronomii perłą XV-wiecznej nauki w Europie

W drugiej połowie XV wieku Akademia Krakowska zanotowała największe sukcesy z dziedziny astronomii. Ojcem krakowskiej szkoły astronomii stał się Marcin Król z Żurawicy. Już w 1445 roku objął on katedrę matematyki i astronomii, ale wkrótce udał się w pięcioletnią podróż po europejskich uniwersytetach z której z rozległą wiedzą powrócił w 1450 roku.

W ciągu zaledwie kilku lat przed śmiercią w 1453 roku Marcin Król zdołał wykształcić nową generację polskich astronomów. Sam był autorem wielu dzieł, a jego podręczniki zastępowały wykorzystywane do tej pory traktaty zagranicznych uczonych. Był też prekursorem nowoczesnych metod obserwacji nieba i reformatorem używanych powszechnie w Europie tablic alfonsyńskich, służących do obliczania pozycji Słońca, Księżyca i planet względem gwiazd stałych.

Marcin Król ufundował także samodzielną katedrę astrologii. Z dzisiejszej perspektywy może to wydawać się działaniem cofającym naukę w czasie, jednak wtedy przyczyniło się do znacznego rozwoju również czystej astronomii w zakresie ruchów planet. W tym czasie do Krakowa ściągnęło wielu wybitnych studentów.

Wychowankami i wykładowcami krakowskiej szkoły astronomii byli m.in. Marcin Bylica z Olkusza (zaopatrzył krakowską uczelnię w najnowsze dzieła naukowe i niezwykle cenne przyrządy astronomiczne), Jan z Głogowa (autor wielu traktatów astronomicznych i podręczników do astronomii, m.in. opisu gwiazdozbiorów oraz prac dotyczących komet i zaćmień Słońca i Księżyca, wykłady na Akademii Krakowskiej prowadził blisko 40 lat, a ich słuchaczem był m.in. Mikołaj Kopernik), czy Wojciech z Brudzewa (autor redakcji tablic astronomicznych dla południka krakowskiego, jako pierwszy stwierdził, że Księżyc porusza się po elipsie i że zwrócony jest zawsze tylko jedną stroną w stronę Ziemi, wykazywał nieufność wobec systemu geocentrycznego, uważał, że to Słońce jest źródłem światła dla wszystkich planet i udzielał indywidualnych lekcji Kopernikowi).

O prestiżu krakowskiej szkoły astronomii świadczy też opis Krakowa z końca XV wieku, zamieszczony w „Kronice świata” niemieckiego uczonego Hartmanna Schedla”

[W Krakowie] znajduje się olbrzymia szkoła zaludniona i znana z wielu znakomitych i bardzo uczonych mężów, gdzie wykłada się wiele nauk wyzwolonych, jak nauka wymowy, poezji, filozofii i filozofii przyrody. Na najwyższym poziomie stoi tam jednak studium astronomiczne. Pod tym względem (jak wiem z relacji wielu osób) w całych Niemczech nie ma szkoły sławniejszej.

„Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię / Polskie go wydało plemię”

Jednym ze studentów Akademii Krakowskiej, który w świetny sposób wykorzystał i rozwinął wiedzę zdobytą dzięki krakowskiej szkole astronomii, był Mikołaj Kopernik. Osiągnieć najwybitniejszego polskiego astronoma nie sposób przedstawić w pełni w krótkim artykule.

Jego najważniejszym dokonaniem było bez wątpienia po raz pierwszy od czasów starożytnej Grecji opracowanie na nowo i upowszechnienie teorii heliocentrycznej. Teoria Kopernika opisana w pracy „O obrotach sfer niebieskich” wywołała jedną z najważniejszych w historii nauki rewolucji, którą nazwano później przewrotem kopernikańskim. Oprócz tego Kopernik opracował też m.in. własny projekt reformy kalendarza.

Kopernik obserwacje kosmosu prowadził w ogrodzie swojego domu we Fromborgu. Astronom przygotował tam specjalną płytę obserwacyjną (pavimentum), z której patrzył na niebo za pomocą własnoręcznie sporządzonych narzędzi wzorowanych na starożytnych instrumentach astronomicznych.

Do tej pory wraca spór o polskość Kopernika pochodzącego z niemieckojęzycznej rodziny kupieckiej. Trzeba jednak w tym miejscu zaznaczyć, że w czasach astronoma trudno mówić o narodowości we współczesnym tego słowa znaczeniu. Jednak Kopernik, niezależnie do jakiej grupy etnicznej byśmy go zaklasyfikowali, czuł się bez wątpienia wiernym poddanym króla Polski. Sam określał się jako Torunianin (a miasto to było podległe polskiemu królowi), przy jego nazwisku w wykazie studentów uniwersytetu w Padwie znalazło się określenie „natio Polona”, a on sam, gdy w 1520 roku przygotowywał obronę Olsztyna przed Krzyżakami, prosząc w liście o pomoc Zygmunta Starego, zapewniał, że w jego obronie jest gotów oddać życie.

Co ma piwo do badania kosmosu? Oczywiście pieniądze

Kolejnym wybitnym badaczem kosmosu związanym z Polską był żyjący w XVII-wiecznym Gdańsku Jan Heweliusz. Narodowości tego gdańskiego mieszczanina tak jak w przypadku Kopernika nie sposób jednoznacznie stwierdzić, ale tak jak Kopernik był on niewątpliwie wiernym poddanym polskich władców. Na cześć Jana III Sobieskiego i zwycięstwa króla pod Wiedniem jeden z opisanych przez siebie gwiazdozbiorów nazwał Tarczą Sobieskiego.

Heweliusz był w stanie prowadzić kosztowne obserwacje kosmosu, gdyż pochodził z bogatej niemieckojęzycznej rodziny browarników. Swoje obserwatorium umieścił na dachu jednej z kamienic. Niebo obserwował za pomocą wielu często samodzielnie wykonanych lunet i teleskopów.

Jego wydana w 1647 roku praca „Selenografia, czyli opisanie Księżyca”, która zawierała najdokładniejsze w tym czasie mapy ziemskiego satelity, zdobyła szerokie uznanie w Europie. Również kolejne prace „Kometografia” z opisami i rysunkami 406 komet, w tym dziewięciu odkrytych przez samego Gdańszczanina, czy „Machina niebieska”, w której opisał szczegółowo wykorzystywane przez siebie instrumenty badawcze, stały się bardzo poczytne.

W latach 70. XVII w. zbudował pod miastem wielki teleskop o długości 50 m, będący wówczas największym teleskopem na świecie. W 1690 roku już po śmierci Heweliusza został wydany „Wysłannik Astronomii”, dzieło w tytule zadedykowane Janowi Sobieskiemu, w którym znalazł się katalog 1545 gwiazd oraz atlas nieba, w którym wiele gwiazdozbiorów Heweliusz nazwał po raz pierwszy, a nadane nazwy są używane do dziś.

Przy okazji opowieści o Heweliuszu warto wspomnieć też o śląskiej astronomce Marii Kunic, która prowadziła z Gdańszczaninem kilkuletnią korespondencję, a której również trudno jednoznacznie przypisać narodowość. W tym przypadku jako Ślązaczka nie była ona jednak poddaną króla polskiego. Kunic stała się sławna w całej Europie po wydaniu w 1650 roku w Oleśnicy pracy „Urania propitia”, będącej udoskonaleniem Tablic rudolfińskich Keplera.

Polak, który odnalazł zagubiona planetę

Koniec wieku XVIII i początek XIX to czasowe załamanie rozwoju astronomii w Polsce, nie tylko na skutek rozbiorów, a ta dziedzina nauki wyraźnie straciła dotychczasowy rozpęd. Na terenach nieistniejącej już Rzeczpospolitej funkcjonowały trzy obserwatoria – w Wilnie przy Uniwersytecie Wileńskim (działało nawet po jego zamknięciu po powstaniu listopadowym, aż do 1876 roku), w Krakowie (zostało otwarte w 1792 roku) oraz w Warszawie (założone w 1825 r.). Należy odnotować też istnienie poznańskiego obserwatorium, które działało jeszcze przed rozbiorami przez niecałą dekadę, a zakładano je przy kolegium jezuickim.

Poznańskie obserwatorium jest warte wspomnienia z jednego powodu: kształcił się tam Jan Śniadecki, który później przyczynił się do utworzenia takiej samej stacji badawczej, ale w Krakowie, gdzie później przez lata pracował. Śniadecki – co odnotowuje w swojej pracy „O astronomii w Polsce” Feliks Kucharzewski – współpracował z europejskimi astronomami, miał nawet propozycję, by dołączyć do grona „Towarzystwa dwudziestu czterech astronomów europejskich” w Lilienthal. Urodzony w Żninie naukowiec miał jednak odmówić ze względu na „nadmiar pracy” w Akademii Krakowskiej. Kucharzewski wystawia zresztą Śniadeckiemu swego rodzaju laurkę, ponieważ pisał o nim tak:

„Tymczasem w r. 1801 wezwany został na członka świeżo założonego w Warszawie Towarzystwa przyjaciół nauk, w obserwatoryum zaś prowadził ciągle swe prace astronomiczne i należąc do najuczeńszych i najpracowitszych w owym czasie astronomów, gorliwie się przykładał do rozszerzania i doskonalenia tej pięknej umiejętności”.

Może to oceny trochę nad na wyrost, ale Śniadecki miał spory wkład w rozwój ówczesnej astronomii – gdy „zgubiono” odkrytą w 1802 roku planetę karłowatą Ceres, to właśnie Polak ponownie ją „odnalazł” i pokazał dowody na jej istnienie. Obserwacje Ceresa zaowocowały jeszcze jednym odkryciem – choć tym musiał się podzielić z innym astronomem Heinrichem Olbersem – chodzi o planetoidę Pallas.

To wszystko działo się jednak w czasach, gdy Śniadecki przebywał w Krakowie, ponieważ później ruszył w trasę po Europie, by wrócić do kariery akademickiej w Wilnie, gdzie spędził kilkanaście lat. Śniadecki w historii polskiej astronomii, a także nauki, zapisał się nie tylko jako obserwator, ale i wynalazca-konstruktor. Rok po braciach Montgolfier, w 1784 roku, razem z Janem Dominikiem Jaśkiewiczem, skonstruował pierwszy w Polsce balon, a próba wzniesienia go w powietrze zakończyła się sukcesem.

Astronomia pod zaborami

Rozwój astronomii pod zaborami – ze względu na niewielką liczbę obserwatoriów i – co gorsza – dla polskiego wkładu w tę dziedzinę, często były one przejmowane – jak to w Warszawie – przez naukowców z innych państw. Mimo tego typu utrudnień kilku polskich astronomów mogło święcić triumfy, choć nie zawsze w tej dziedzinie nauki. Warszawskie obserwatorium nie powstałoby w 1825 roku, gdyby nie starania Franciszka Armińskiego, astronoma, któremu udało się przekonać Rosjan, by w dawnej stolicy Rzeczpospolitej stanął właśnie taki budynek.

Po śmierci Armińskiego, dożywotnio mianowanego kierownikiem obserwatorium, zastąpił go na tym stanowisku Jan Baranowski, który kierował przez blisko 20 lat obserwatorium w Warszawie (do 1869 roku, wtedy przejęli je Rosjanie), dostarczył kolejnym pokoleniom pierwszy przekład z łaciny na polski „O obrotach” Kopernika.

Z Baranowskim, który skupiał się raczej na kształceniu innych (pisał podręczniki do astronomii) pracował m.in. Adam Prażmowski, konstruktor instrumentów naukowych, ale też prawdopodobnie pierwszy Polak, którego według obecnych standardów nazwalibyśmy astrofizykiem. Jednak zanim mógł święcić pierwsze triumfy w astronomii, musiał trochę sprawdzić się... w geodezji.

Jeszcze w XIX w. prace astronomów wiązały się nie tylko z niebem, ale też ziemią – wykorzystywano ich umiejętności wiedzę do prac geodezyjnych, wykonywali m.in. triangulacje. Do tego typu prac włączano Obserwatorium Astronomiczne w Warszawie w latach 1846-1849 czy 1852-1853, brał w nich udział właśnie Prażmowski. Dopiero po powrocie z wyjazdów mógł – i to dosłownie – spojrzeć na Słońce. Prażmowski był przekonany, że Słońce – wbrew ówczesnej wiedzy – jest źródłem promieniowania, a to atmosfera i korona Słońca świecą światłem odbitym (wtedy myślano odwrotnie).

Historię jego odkrycia opisywano w piśmie „Urania” w 1985 roku tak: „Pierwsze swe zaćmienie Słońca Prażmowski obserwował 28 lipca 1851 r. w Wysokim Mazowieckim, drugie 18 lipca 1860 r. w Breviesca w Hiszpanii. Tu posłużył się skonstruowanym przez siebie polarymetrem wmontowanym do małej lunetki. Obserwacja ta wykazała polaryzację światła korony, co wskazywało, że świeci ona światłem odbitym. Jednocześnie druga lunetka z podobnym polarymetrem skierowana na protuberancje nie wykazała polaryzacji, co świadczyło, że świecą one samoistnie”.

Na ratunek – krakowiany

W astronomii wiele zmienił przełom XIX i XX w., gdy do użycia weszły nowe metody obserwacji, ale z tego chwilowego boomu niespecjalnie mogli korzystać Polacy. Wszystko zmienił się po 1918 roku i po odzyskaniu niepodległości – zwłaszcza że w „spadku” po zaborcach zostały obserwatoria w Krakowie i Warszawie). Właśnie w dwudziestoleciu międzywojennym rozwijała się kariera Tadeusza Banachiewicza, który, choć urodził się w Warszawie i tam się kształcił, to przez lata przebywał poza rodzinnym miastem, pracując m.in. w Kazaniu.

W 1919 roku Banachiewicz – na zaproszenie Uniwersytetu Jagiellońskiego – został profesorem na krakowskiej uczelni. W tym czasie, jako dyrektor tamtejszego obserwatorium, nie tylko stworzył program obserwacji gwiazd zmiennych zaćmieniowych (taką gwiazdą jest Algol w gwiazdozbiorze Perseusza), ale też opracował krakowiany. Swojsko brzmiące, bo nawiązujące do miasta, w którym pracował, krakowiany, specjalny typ macierzy (rachunku) do prowadzenia obliczeń. W 1931 roku – właśnie dzięki krakowianom – Tadeusz Banachewicz mógł zaprezentować pierwsze obliczenia orbity Plutona, odkrytego rok wcześniej.

Banachewicz objął kierownictwo nad krakowskim obserwatorium, a mniej więcej w tym samym okresie, Michał Kamieński objął kierownictwo w warszawskim, wznowiono działanie obserwatorium w Wilnie przy Uniwersytecie Stefana Batorego, a nad tym ośrodkiem czuwał Władysław Dziewulski. Niech za przykład dla zainteresowania astronomią posłuży fakt, że powstało jeszcze jedno we Lwowie, a także mniejsze w Poznaniu oraz dwa nowe przy Politechnice Lwowskiej i Warszawskiej. Z niewiele ponad dwóch takich ośrodków, przed wybuchem II wojny światowej, było ich cztery plus kilka pomniejszych.

Czasy powojenne to już powolna odbudowa tego, co zabrała II WŚ – zmiana granic oznaczała utratę dwóch obserwatoriów, to w Warszawie spłonęło. W PRL astronomia rozwijała się już raczej pod auspicjami ZSRR, jednak wtedy też poza pracami naukowymi, ruszyły te konstruktorskie, które zakończyły się nowymi osiągnięciami Polaków. Co prawda USA były już wtedy po lądowaniu na Księżycu, ale w 1970 roku na Mierzei Łebskiej wystrzelono polskie rakiety meteorologiczne Meteor 2K. Projekty rakietowe zostały jednak wstrzymane, ale nie był to ostatni, polski wkład w podbój kosmosu. Chodzi oczywiście o wyprawę Mirosława Hermaszewskiego, który przez osiem dni był w kosmosie na pokładzie rakiety Sojuz 30. 17 czerwca 1978 roku stał się pierwszym – i na razie ostatnim – Polakiem w kosmosie.

Po upadku PRL Polska – jak i stulecia wcześniej – ponownie stanęła przed wyzwaniem stworzenia swojego zaplecza, nie tylko w zakresie podobju kosmosu, ale i odbudowy rodzimej nauki. To jest jednak materiał na zupełnie inny tekst, a z aktualnymi, polskimi staraniami, można zapoznać się m.in. w wywiadzie Marcina Habera z szefem Polskiej Agencji Kosmicznej prof. Grzegorzem Wrochną, opublikowanym na Wprost.pl przed tygodniem.

Na koniec drobne wtrącenie – jeżeli ktoś chce przypomnieć sobie, o polskim wkładzie w rozwój astronomii wystarczy spojrzeć na Księżyc. A następnie szybko sprawdzić, ilu Polaków i Polek doczekało się upamiętnienia na Srebrnym Globie. Poza wymienionymi Kopernikiem, Heweliuszem, Banachiewiczem czy Armińskim można tam spotkać inne, polskie nazwiska. Choć należy uważać, ponieważ nie wszyscy mieli bezpośredni wkład w astronomię.


Bibliografia:
  • „O astronomii w Polsce. Materyały do dziejów tej nauki w naszym kraju”, zebrane przez Feliksa Kucharzewskiego
  • „Urania”, Miesięcznik Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii, nr. 11, listopad 1985
  • „Badania astronomiczne – polscy astronomowie”, Polsa.gov.pl
  • „Historia astronomii w Polsce do 1945 roku”, Kopernikański portal naukowy Copernicus.torun.pl
  • Polski Słownik Biograficzny
  • Igor Rosa, „Nauka czy zabobon? Polska astronomia przed Kopernikiem”, Histmag.org


Nauka to polska specjalność
Rok Ignacego Łukasiewicza

Przeczytaj inne artykuły poświęcone polskiej nauce

Czytaj też:
„Sądziłbyś, żeś w Ameryce”. Historia polskiego górnictwa: od salin przez „borysławskie naftowierty” po miedziowe zagłębie