Największa eksplozja w historii. Car-bomba była bezużyteczna pod względem militarnym

Największa eksplozja w historii. Car-bomba była bezużyteczna pod względem militarnym

Dodano: 
Eksplozja Car-bomby
Eksplozja Car-bombyŹródło:YouTube / Rosatom
30 października 1961 roku parę kilometrów nad Nową Ziemią została zdetonowana car-bomba. Była to największa eksplozja bomby wodorowej w historii. Tak ogromny ładunek wybuchowy był bezużyteczny pod względem militarnym, ale niezwykle symboliczny pod względem propagandowym.

30 października 1961 na Nowej Ziemi – grupie wysp należących do ZSRR – uwolniono siłę zdolną całkowicie zniszczyć miasto wielkości Paryża. Bomba wodorowa Iwan, znana na świecie pod nazwą Car-bomba była najpotężniejszą sztucznie wywołaną eksplozją w dziejach świata.

Film z eksplozji Car-bomby został w 2020 roku udostępniony przez Rosjan.

Czytaj też:
Eksplozja Car-bomby na ujawnionym przez Rosjan nagraniu. To największa bomba wodorowa w historii

ZSRR, bomby i przeprowadzka

O broni nuklearnej myślimy w dość specyficzny sposób. Jedni dostrzegają w niej jedynie mało praktyczny straszak polityczny, a drudzy są przekonani, że dzisiejszy arsenał jądrowy mógłby zamienić Ziemię w kosmiczny pył. Jeszcze inni pamiętają wydarzenia, jakie rozegrały się na terenie Japonii 6 i 9 sierpnia 1945 roku. Obraz zniszczeń w Hiroszimie i Nagasaki daje niektórym podstawy do roztaczania mrocznych wizji postapokaliptycznej, nowej Ziemi.

Pod koniec II wojny światowej ZSRR prowadził prace w ramach programu atomowego, któremu zapewniono potężne wsparcie technologiczne, naukowe i polityczne, a przede wszystkim wywiadowcze. Efektem tego była bomba oznaczona jako RDS-1 (skrót od [Росси́я Делаеt Cама]), której test odbył się 29 sierpnia 1949 roku na terenie Kazachstanu, na poligonie STS nieopodal Semipałatyńska (dziś Semej). Do połowy 1954 roku na terenie liczącym 18 milionów hektarów powierzchni przeprowadzano niemal wszystkie radzieckie, nadziemne testy jądrowe – obok testów biologicznych i chemicznych.

Dodatkowym impulsem dla radzieckiego programu była amerykańska Operacja Ivy. 1 listopada 1952 roku grupa amerykańskich fizyków kierowanych przez Edwarda Tellera, przy współpracy Stanisława Ulama, przeprowadziła na atolu Enawetak na Oceanie Spokojnym udane testy pierwszej bomby termojądrowej (wodorowej) o nazwie Mike lub Ivy Mike. Siłę wybuchu obliczono na 10,4 megatony, czyli odpowiednik około 700 bomb zrzuconych na Hiroszimę. W pracach nad bombą wykorzystano komputer MANIAC I, uruchomiony w marcu 1952 roku.

Na sukces Amerykanów szybko odpowiedzieli specjaliści z ZSRR i 20 sierpnia 1953 roku w Kazachstanie eksplodowała pierwsza bomba wodorowa. Wybuch został zarejestrowany przez zachodnie sejsmografy. 22 listopada 1955 roku pod kierunkiem Andrieja Sacharowa zdetonowano z kolei radziecki ładunek termojądrowy Trzecia Idea. Następstwem próby było znaczące skażenie radioaktywne wschodniej części Kazachstanu i Zachodniej Syberii. Zaobserwowano długoterminowe biologiczne i medyczne skutki skażenia. Rok wcześniej Stany Zjednoczone zdetonowały w atmosferze bombę BRAVO o sile 15 megaton. Wybuch spowodował skażenie japońskiego kutra rybackiego oraz śmierć jednej osoby i poważne schorzenia u kilku innych członków załogi.

Dla szefów radzieckiego programu atomowego stało się jasne, że testów jądrowych zakrojonych na szeroką skalę nie da się dalej przeprowadzać w rejonie STS. Po rozpatrzeniu różnych możliwych lokalizacji nowego poligonu atomowego, podjęto decyzję o umiejscowieniu go na terenie Nowej Ziemi – został założony 7 września 1954 roku. Zgodnie z decyzją z lata 1957 roku na archipelagu tym miały się odbywać testy ładunków o sile wielu megaton, detonowanych zarówno w atmosferze, jak i pod wodą. Według oficjalnych danych 85% procent wszystkich takich atmosferycznych prób nuklearnych, tak zwanych. ANT, miało miejsce nad Nową Ziemią od 24 września 1957 do 25 grudnia 1962 roku. Wśród nich znalazła się próba z wykorzystaniem najsilniejszego ładunku jądrowego w dziejach.

Muskuły towarzysza Chruszczowa

Idea wykorzystania bomby wodorowej o rekordowej sile rażenia była owocem myśli politycznej przywództwa ZSRR, a szczególnie kalkulacji samego Nikity Chruszczowa. Co ciekawe, na podstawie ilości testów nuklearnych przeprowadzonych w 1958 roku Związek Radziecki, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania w ciągu dwóch lat rozmów uzgodniły formalne podstawy do ograniczenia ilości i siły przeprowadzanych prób jądrowych. Zimna wojna trwała jednak w najlepsze i takie moratorium stanowiło swoisty fenomen.

W roku 1961 uwagę Chruszczowa zajmowała możliwość skoordynowania w czasie dwóch wydarzeń: XXII Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i spektakularnego pokazu radzieckiej siły. Od roku 1958 specjaliści radzieccy opracowywali nowe projekty związane z bronią jądrową oraz analizowali i usprawniali istniejące rozwiązania, jednak w 1961 roku nie planowano przeprowadzania testów nuklearnych.

Sytuacja zmieniła się 10 lipca, kiedy Chruszczow zwołał spotkanie z „atomowymi naukowcami”, a dokładniej z liderami projektów atomowych. Naukowcy nie zgłaszali konieczności przeprowadzenia nowych prób jądrowych, w ich zasadność wątpił między innymi Andriej Sacharow, radziecki fizyk i współtwórca bomby wodorowej. Jak się jednak okazało, pierwszy sekretarz i premier ZSRR już na samym początku stwierdził, że testy zostaną wznowione jesienią, a ich celem będzie „pokazanie imperialistom na co stać ZSRR”. W jego koncepcji liczyło się przede wszystkich znaczenie polityczne prób.

Za projekt i konstrukcję bomby miał odpowiadać zespół w składzie: Julij Chariton, Andriej Sacharow, Wiktor Adamski, Jurij Babajew, Jurij Smirnow oraz Jurij Trutniew.

100 megaton na papierze

Według pierwotnych założeń bomba miała mieć siłę 100 megaton czyli równowartość ponad 6700 bomb zrzuconych na Hiroszimę. Źródła nie podają dokładnie, kiedy narodził się pomysł budowy ładunku o takiej mocy. Prawdopodobnie w sierpniu 1961 roku Chruszczow znał już szczegóły techniczne i akceptował plany bomby, której wybuch miał pobić wszelkie rekordy.

Pocisk o takiej sile nie miał precedensu w historii, tym bardziej, że 100-megatonowa bomba jest bezużyteczna z militarnego punku widzenia. Poza problemem, jaki stanowi ogrom wywołanych jej eksplozją zniszczeń, wymaga ona odpowiedniego zaplecza technologicznego i logistyki. Bomba miała być zdetonowana w powietrzu, a zatem niezbędny byłby samolot przystosowany do przenoszenia takich ładunków.

ZSRR posiadał maszynę, która teoretycznie zdolna byłaby sprostać zadaniu: bombowiec strategiczny Tu-95. Problem polegał jednak na tym, że o ile mógłby on przetransportować taki ładunek, to jego zasięg nie pozwalał na loty międzykontynentalne.