13 kwietnia to data nieprzypadkowa, ale niewiele zabrakło, a Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej byłby obchodzony 11 kwietnia. Tego dnia amerykańska agencja Transocean jako pierwsza podała informację o tym, co tak naprawdę wydarzyło się w lesie katyńskim.
Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Tak świat usłyszał o zbrodni
Agencja Transocean poinformowała wówczas o „odkryciu masowego grobu ze zwłokami 3 000 oficerów polskich [...], zabitych w lutym i marcu 1940 r. przez GPU.[...] Pomiędzy zabitymi znajduje się gen. Smorawiński z Lublina. Niemieckie władze wojskowe obliczają ogólną liczbę polskich oficerów, zabitych i pogrzebanych tam, na 10 000”.
Jednak dopiero Radio Berlin przebiło się z tą informacją, podczas audycji z 13 kwietnia. Zarówno w radio, jak i w depeszy agencji Transocean, podawano dawną nazwę NKWD, czyli GPU.
Po latach ujawniono też, że o mordzie katyńskim pisał w swoim diariuszu minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels. „W pobliżu Smoleńska odkryto masowe groby Polaków. Bolszewicy zastrzelili po prostu ok. 10 tysięcy polskich jeńców” – pisał Goebbels.
Zbrodnia katyńska
Wiosną 1940 r. funkcjonariusze NKWD zabili strzałami w tył głowy, m.in. w Katyniu, Twerze, Charkowie, Miednoje oraz wielu do dziś nieznanych miejscach, ponad 21 tys. Polaków, w tym oficerów wojska i policji. Była to konsekwencja decyzji podjętej przez władze ZSRR o wymordowaniu polskich jeńców osadzonych w obozach w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku oraz w więzieniach na Ukrainie i Białorusi.
Kilka lat później ludzie odpowiedzialni za zbrodnię powołali tzw. Komisję Burdenki, która miała oficjalnie wyjaśnić co stało się w Katyniu. Jej faktycznym celem było jednak zrzucenie winy na Niemców, a opracowane przez nią wnioski miały miały być podstawą kłamstwa katyńskiego przez kolejne pół wieku.
Czytaj też:
Katyń i Chatyń, czyli jak Związek Radziecki chciał zatrzeć pamięć o zbrodni na Polakach