„Tak kochać się nie godziło". Patronka polskich liceów pisała w listach o swej miłości do kobiety

„Tak kochać się nie godziło". Patronka polskich liceów pisała w listach o swej miłości do kobiety

Dodano: 
Narcyza Żmichowska
Narcyza Żmichowska Źródło:Polona / domena publiczna
Patronka żeńskich liceów Narcyza Żmichowska „Gabriela” nie cierpiała swej pracy nauczycielki; spełniała się jako rewolucjonistka i mentorka młodych kobiet, do których miała szczególną skłonność.

O młodości Narcyzy Żmichowskiej i jej przesłuchaniu przez carskie władze, które doprowadziło do uwięzienia przeczytasz w pierwszej cześci artykułu.


Zamknięta w usytuowanych zwykle ma poddaszach pokoikach dla domowych nauczycielek, skazana na obcowanie z nie zawsze chętnymi do nauki uczennicami (tak było u hrabiostwa Zamoyskich) traktowała listy od przyjaciół i znajomych jak otwarte okno na świat. Ranki i północki, święta i wszystkie wolne chwile na odpowiadaniu mi schodziły” – wspomina po latach.

W listach do przyjaciółki Bibianny Moraczewskiej, która w Poznaniu prowadzi salon dla intelektualnych elit, zwierza się, jaki to gorzki chleb, bycie guwernantką. Mówisz, że ty małym życiem żyjesz, a ile ty masz pięknych książek a ja się żywię dawnościami…. Przyszłą powieściopisarkę, poetkę,upokarzają nieustanne kłopoty finansowe: Wyznaje w korespondencji do Moraczewskiej „Zamieniam się teraz w najniegodniejszy stosunek, bo cię zaczynam prosić o pożyczenie pieniędzy”.

Nie tylko pieniędzy jej brakuje. Chce być kochana, usłyszeć, a choćby tylko przeczytać miłosne szepty do niej adresowane. Niestety, w listach, które otrzymuje, nie ma takich sygnałów. Choć prowokuje, ośmiela. Można odnieść wrażenie, że już przelewanie na papier takich stanów ducha pozwala jej zapomnieć, że jest starzejącą się w samotności, źle ubraną, brzydką (przede wszystkim we własnym mniemaniu), ubogą panną.

Nawet do brata Erazma, z którym wkrótce spotka się we Francji, pisze jak do kochanka: „Wieczór jest mój miły i na ustach Twoich składam dwa najtkliwsze pocałunki. Dzięki Ci stokrotne za Twoje nocne marzenia. Może to przesądem nazwiesz, ale ten dzień, gdy pisałeś po przebyciu przykrej migreny jak najwdzięczniejsze we śnie miałam widziadła (..) Ach, ta niedziela, kiedyż nadejdzie. Erazmie, mój Eraziu, mój najdroższy Erazmie widzisz, jakam ja szalona”.

W liscie do Bibiany Moraczewskiej: Całuję siwoniebieskie jasne oczki Twoje, a pamiętaj donieść Tekli autentycznie, że jej czarne włosy całuję także. „Do Matyldy Natansonowej: „Pięknych oczu Matyldy nie zapomniałam, choć tyle rzeczy zapominam”. Do Anny Skimborowiczowej: „Całuję białe, giętkie, cienkie paluszki Twoich obydwóch rączek. Całuje podeszewki rozzutych nóżek Twoich”. Podpis: Siostra pokorna.

Boy Żeleński, którego matka była uczennicą, a później przyjaciółką Narcyzy zauważa, że egzaltowana stylistyka listowych salutacji mieściła się w konwencji jak to nazywała, „posiestrzenia”, stosowanej przez ówczesne emancypantki. Ale u Żmichowskiej można odczytać jeszcze coś więcej – zamysł dwuznacznego igrania z konwencją, prowokację obyczajową.

Narcyza Żmichowska w dwuznacznej relacji z Pauliną Zbyszewską

Spotkanie z Pauliną jest jak grom z jasnego nieba. Pewnego letniego popołudnia 1844 roku posłaniec z pobliskiej posiadłości w Kurowie wręcza 25-letniej guwernantce zaproszenie na filiżankę herbaty do pałacu. To kaprys Pauliny Zbyszewskiej córki bogatego ziemianina, arystokratki „z upodobań i narowów”, jak pisze Boy-Żeleński. Przeczytała w Gazecie Warszawskiej, że niepozorna nauczycielka jest autorką (pod pseudonimem Gabrielli) pięknego wiersza „Szczęście poety”. Chce ją poznać.