Bitwa pod Trzcianą. Jak „Lew Północy” uciekł przed husarią?

Bitwa pod Trzcianą. Jak „Lew Północy” uciekł przed husarią?

Zmieniono: 

Sejmiki sceptycznie odniosły się do propozycji zmian podatkowych, opowiadając się za starymi rozwiązaniami. Jedynie sejmik proszowicki, zapewne pod wpływem księcia Zbaraskiego, widział możliwość zwiększenia dochodów skarbu poprzez oclenie wwożonych do kraju towarów. Większość sejmików ograniczyła się do prośby rozliczenia podskarbiego. Niektóre z nich dały swoim posłom pełną moc w sprawie uchwalenia kolejnych poborów, m.in.: średzki, wiszeński, lubelski a także mazowieckie i część litewskich. Nowych podatków całkowicie odmówiła z kolei szlachta pruska, uzasadniając stanowisko zniszczeniami wojennymi.

Szlachta podeszła natomiast zgodnie do kwestii zaciągu wojska. Sprzeciwiano się powiększaniu jednostek typu cudzoziemskiego, uważano bowiem, że dzieje się to kosztem „narodu tutecznego”. Ponadto wojska cudzoziemskie były organizowane w kompanie i regimenty, które zdaniem szlachty bardziej dawały się we znaki mieszkańcom niż mniej liczebne chorągwie zaciągu narodowego. Zauważano jednak potrzebę zwiększenia ilości piechoty. Sejmik średzki proponował w związku z tym pobór z miast duchownych i świeckich. Sejmiki przedsejmowe na ogół przebiegły zgodnie z wolą Zygmunta III. Pozycja króla była wówczas mocna – nawet skonfliktowany z nim hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł wybierał się na sejm z nadzieją pojednania z monarchą nie zaś z zamiarem storpedowania jego planów.

Podczas obrad sejmowych powołano kilka komisji senatorsko-poselskich, które miały zająć się reformą monetarną oraz opracować komput wojska koronnego wraz z jego finansowaniem. W tym kontekście przedstawiono trzy propozycje powiększenia wojska pruskiego. Hetman Stanisław Koniecpolski postulował zaciąg 20 tysięcy piechoty oraz 15 tysięcy jazdy. Zwiększenie dochodów skarbu widział w opodatkowaniu szlachty proporcjonalnie do wielkości majątków – ciekawe i nowatorskie rozwiązanie, ale wówczas niemożliwe do zrealizowania. Proponował pobór chłopów do piechoty typu polskiego z dóbr królewskich oraz szlachty i chłopów z łanów. Uważał, że należy podnieść atrakcyjność służby w tej formacji poprzez podniesienie żołdu.

Z innym projektem wystąpił książę Jerzy Zbaraski. Senator uważał, że armia koronna nie powinna przekroczyć 23 tysięcy stawek żołdu. Dla efektywnego prowadzenia walk ze Szwedami powinna składać się z 18,5 tysiąca piechoty – w tym 1,5 tysiąca dragonów oraz 3 tysięcy Kozaków – i tylko z 4,5 tysiąca jazdy. Nowością był postulat zaciągnięcia 2 tysięcy kirasjerów, którzy zdaniem księcia bardziej nadawali się do walki z jazdą szwedzką niż niewystarczająco uzbrojone chorągwie kozackie. Wadą tego modelu armii było zapewnienie jej stałego finansowania poprzez cła, tego rodzaju dochody nie mogły bowiem zapełnić skarbu, wobec odcięcia przez Szwedów portów, ograniczenia handlu i okupacji Prus oraz Inflant.

Ostatnią inicjatywę dotyczącą wojska wysunął Krzysztof Radziwiłł, nie była ona jednak atrakcyjna z punktu widzenia Korony. Hetman litewski chciał przenieść działania wojenne do Inflant i Estonii kosztem Prus. Nie doceniał znaczenia tej ostatniej prowincji dla Rzeczypospolitej lub, co bardziej prawdopodobne, jedynie manifestował w ten sposób swoje stanowisko względem senatorów koronnych.

Ostatecznie stany sejmujące zgodziły się na poczwórne łanowe, czopowe z „czwartym groszem”, składne winne, cło od towarów wywożonych (ewekta), podatek od kupców, donatywę kupiecką, pogłówne żydowskie oraz po raz pierwszy uchwalone podymne. Postanowiono również o przeprowadzeniu lustracji dóbr królewskich. Za przeforsowaniem podatków stali głównie hetman Stanisław Koniecpolski, prymas Jan Wężyk, podkanclerzy Tomasz Zamoyski oraz poseł z sejmiku opatowskiego Jerzy Ossoliński. Znaczny wpływ na decyzje sejmowe miała również wieść o porażce wojsk polskich w bitwie pod Górznem. Część posłów zaatakowała z tego powodu hetmana, twierdząc, że wyjeżdżając z Prus zostawił wojsko w nieładzie, przez co nastąpiło rozprężenie w dyscyplinie i wzrosła dezercja. Krytyka spadła na Koniecpolskiego również na sejmikach posejmowych.

Do jesieni 1629 roku podatki te dały skarbowi niemalże 1,7 mln zł, a łącznie z zaległymi wpłatami niecałe 2,1 mln zł. Z tych pieniędzy 1 mln zł przeznaczono na wojsko w Prusach, 1,4 mln na opłacenie wojsk cesarskich, zaś 400 tysięcy na Kozaków rejestrowych i wojsko ukrainne. Pomimo wypłacenia tych sum skarb był nadal zadłużony wobec żołnierzy koronnych na 2,8 mln zł. Dodając do tego inne zaległości, deficyt skarbu wynosił 4 mln zł (sejm obiecał m.in. wypłacić Gdańskowi 0,5 mln zł za ponoszone przez niego wydatki na rzecz utrzymania licznej załogi w mieście). Długi uregulowano dopiero w 1631 roku, część król pokrył z dochodów własnego skarbu.

Zygmunt III Waza, portret pędzla Martina Kobera, ok. 1590 roku

Liczebność wojsk polskich w przededniu bitwy pod Trzcianą

W styczniu 1629 roku wojsko koronne liczyło etatowo 16 574 koni i porcji, w tym: 2320 husarii, 1295 rajtarów, 3600 jazdy kozackiej, 7459 piechoty typu niemieckiego i dragonów, 1700 piechoty typu polskiego. 9359 porcji przypadło zatem na piechotę, a 7215 na jazdę, co daje stosunek 56% do 44%. Husaria stanowiła 32% wobec rajtarii i jazdy kozackiej. Liczby te pozostawały jednak na papierze. W rzeczywistości armia koronna liczyła nie więcej jak 6 tysięcy w polu i 3 tysiące w garnizonach.

Posłowie na sejmie styczniowym byli oburzeni faktem, że armia jest tak słaba. Szczególne rozgoryczenie wzbudzało pobieranie przez rotmistrzów żołdu według wielkości etatowej jednostek a nie faktycznej. Niemniej sejm, dostrzegając potrzebę dalszego prowadzenia wojny, nie tylko uchwalił wspomniane wcześniej podatki, ale zgodził się również na zwiększenie stanu etatowego wojska koronnego. Według Jana Wimmera armia polska miała osiągnąć 19 935 koni i porcji. W tym miało się znaleźć 2995 husarii w 23 chorągwiach (+675 porcji wobec poprzedniego komputu), 150 arkebuzerów w 1 kornecie (+150 porcji), 3600 kozaków w 29 chorągwiach (bez zmian), 1197 rajtarów w 1 regimencie i 3 kornetach (-98 porcji), 765 dragonów w 4 kornetach (+400 porcji), 8128 piechoty typu niemieckiego w 6 regimentach (+1000 porcji), 3100 piechoty typu polskiego w 18 rotach (+1400 porcji).

Z tego wszystkiego 11 993 porcji przypadło zatem na piechotę, a 7942 na jazdę, co daje stosunek 60% do 40% (zmiana +6% na korzyść piechoty). Husaria stanowiła 38% wobec pozostałych rodzajów jazdy (+5% na korzyść husarii). Widzimy więc, że w nowym kompucie zwiększono zgodnie z postulatami szlachty i senatorów procentowy udział piechoty. Przede wszystkim zadbano o nowy zaciąg rot piechoty typu polskiego oraz chorągwi husarskich. Zwrócono również uwagę, że werbowanie do jednostek cudzoziemskich powinno się w miarę możliwości odbywać na terytorium Korony. Postanowiono również znacznie zwiększyć ilość dragonii (+110%). Tym samym nie zrealizowano żadnego z projektów przedstawionych na sejmie. Oprócz wojska pruskiego sejm powiększył również siły stacjonujące na Ukrainie, do 3400 koni i porcji (nie licząc 200 porcji w Kamieńcu Podolskim) oraz utrzymał wielkość kozackiego rejestru wynoszącego 8 tysięcy ludzi. Sprawa ta była o tyle istotna, że kwarciani przebywali wówczas w Prusach, zgodnie z konstytucją sejmu 1628 roku „Obrona Ukrainy od pogan”, która została potwierdzona na sejmie styczniowym 1629 roku. Podtrzymano również w mocy możliwość zwołania pospolitego ruszenia.

Nowe zaciągi spływały do Prus bardzo wolno. Hetman Koniecpolski jeszcze 30 września (czyli 4 dni po podpisaniu rozejmu w Starym Targu!) w liście do sejmiku średzkiego skarżył się, że armia nie osiągnęła stanu przewidzianego w kompucie sejmowym. Jednakże dowództwo polskie jeszcze w czasie trwania obrad sejmowych zdawało sobie sprawę, że trudno będzie zwerbować nowych żołnierzy do służby. Świadom takiego stanu rzeczy był również Zygmunt III. Król zabiegał w związku z tym od końca 1628 roku o pomoc cesarską, czego publicznie jednak nie ogłaszał. Dopiero na sejmie styczniowym 1629 roku poddał ten problem pod obrady senatu. Większość senatorów nie zaakceptowała tej propozycji. Mimo braku pełnej zgody w senacie, król podjął jednak decyzję o przyjęciu pomocy ze strony Albrechta von Wallensteina.

Szlachta wielkopolska na sejmiku średzkim zwołanym na 23 kwietnia wyraziła swój sprzeciw na wieść o planowanym wkroczenia do Polski wojsk cesarskich. Król w odpowiedzi uzasadnił swoją decyzję „defektem suplementów nowych”. W efekcie w czerwcu do Korony od strony Księstwa Pomorskiego weszły liczące 5 tysięcy żołnierzy wojska cesarskie, którymi dowodził generał Hans Georg von Arnim-Boitzenburg. Cesarscy odbyli popis pod Hamersztynem, po czym pomaszerowali pod Grudziądz w celu połączenia się z Koniecpolskim.