„Osmanową potęgę i żelazem zniósł, i radą zdrową”. Bitwa, dzięki której Polacy odparli turecki najazd

„Osmanową potęgę i żelazem zniósł, i radą zdrową”. Bitwa, dzięki której Polacy odparli turecki najazd

Dodano: 

Bitwa pod Kamieńcem Podolskim pokazała wyższość polskiej sztuki wojennej. Hetman wykorzystał teren, narzucając przeciwnikowi swoją taktykę. Polacy wygrali wszystkie starcia ogniowe. Dali się zaskoczyć tylko raz, kiedy skupiając się na walkach w centrum i własnym prawym skrzydle nie spostrzegli na czas natarcia Tatarów na swą lewą flankę. Abazy pasza, choć walczył dzielnie, nie wyciągnął wniosków z wojny chocimskiej. Duża ruchliwość jazdy okazała się niewystarczająca do zdobycia obsadzonych przez piechotę oraz artylerię polskich stanowisk. Nie oznaczało to jednak, że bitwa była łatwa, w wielu relacjach pojawia się opinia, że walka była dla Polaków ciężka, chociaż nie ponieśli oni dużych strat.

Groźba nowej wojny

Turcy „napełnieni gniewem” z obozu pod Chocimiem ruszyli na Studzianicę, po trzech dniach walki zdobywając i pustosząc miasteczko. Na wieść o nadchodzących posiłkach Kozackich (dodajmy, że nieprawdziwych) Abazy pasza ruszył wzdłuż Dniestru, rozpoczynając rozmowy z hetmanem o zwieszeniu broni. Koniecpolski pozwolił Turkom odejść nad Dunaj, kategorycznie sprzeciwiając się interwencji polskiej Mołdawii i Wołoszczyźnie. Abazy pasza nie wiedział jednak, jakie plany miał hetman i z tego powodu obsadził zamki mołdawskie silnymi złogami, samemu zakładając warowne obozy pod Braiłą i Galaczem.

Jesień minęła na granicy spokojnie. Król dowiedział się o zwycięstwie Koniecpolskiego 24 listopada „przeto tej nocy na triumf, hucznie kazał dawać ognia z armat”. Tymczasem hetman pod koniec roku wyjechał na komisję hibernową do Lwowa, zostawiając wojsko pod komendą księcia Janusza Wiśniowieckiego oraz starosty kamienieckiego Mikołaja Potockiego. Kwarcianych rozłożono na tatarskich szlakach Czarnym i Kuczmańskim oraz na Pokuciu i Podolu, aby „Ukraina spokojna była”. Władysław IV rozkazał ściągnąć część wojsk kwarcianych pod Smoleńsk, aby szybko zakończyć wojnę z Rosją i rozpocząć szeroko zakrojone działania zbrojne przeciwko Turcji. Zgodnie z prośbą monarchy hetman wyprawił ku granicy moskiewskiej bliżej nieokreśloną liczbę chorągwi pod starostą kałuskim Łukaszem Żółkiewskim.

Pod koniec stycznia król wysłał do sułtana posła w osobie podkomorzego lwowskiego Aleksandra Trzebińskiego. Polak zastał w Stambule skomplikowaną sytuację, Rosjanie namawiali bowiem Turków do sojuszu przeciwko Rzeczypospolitej, nie szczędząc przy tym funduszy. Wielki wezyr, zajęty wojną z Persją, odradzał konflikt z Polską. Ostatecznie jednak, po licznych intrygach dworskich, stronnictwo wojenne w Stambule wzięło górę i w lutym 1634 roku Murad IV przesłał do Moskwy wiadomość o przystąpieniu do działań wojennych skierowanych przeciwko Polsce. Wprawdzie wojska rosyjskie już kapitulowały, ale car nadal łudził sułtana wspólnym sojuszem.

W kwietniu polski poseł przesłał Koniecpolskiemu obszerną relację z rozmów w stolicy Imperium. Jak pisał, przez wiele dni – zanim dopuszczono go przed obliczę sułtana – rozmawiał z Abazy paszą i kajmakanem. Turcy straszyli, że Rzeczpospolitą czeka klęska, ruina oraz płacenie haraczu. Trzebiński odpowiedział:

mamy pana młodego, mądrego, walecznego, potężnego […]. My też poddani jego jesteśmy naród wolny, Rzeczpospolita cała, państwo nie zepsowane, wojska siła […] ognia siła, i dostatków wojennych mam co potrzeba, żaden nas jeszcze nie zhołdował ani zwojował nieprzyjaciel. […] z wojną czyń co chcesz, ale haracz wtenczas weźmiesz, kiedy tak nas wysieczesz, że jeno dzieci u piersi u mamek zostaną, który gdy się bronić nie będą mogły, matki mogą haracz pozwolić”.

Wymiana zdań między rozmówcami była zatem ostra, a sam poseł został źle przyjęty. Podobnie było podczas audiencji u samego Murada IV.