Zielona wyspa Kazimierza Wielkiego. Władca świetnie wykorzystał szanse na rozwój Polski

Zielona wyspa Kazimierza Wielkiego. Władca świetnie wykorzystał szanse na rozwój Polski

Dodano: 

Reforma ostatniego Piasta przede wszystkim napotkała trudność z zachowaniem zaufania do nowej monety. Głównym problemem dla groszy Kazimierza było psucie tej monety w jej relacjach wagowych, jak i w zawartości czystego srebra. Doraźna poprawa monety lub zawyżanie jej wagi powodowały niekiedy wycofywanie z obiegu w celu jej przetopienia na kruszec.

Król widząc ograniczenia swego dzieła próbował środkami administracyjnymi zmusić do korzystania z nowej monety. Pod karą konfiskaty dóbr nakazywał np. dostojnikom świeckim oraz duchownym pobierać czynsze od poddanych tylko w rodzimej monecie, która była w obiegu. W dokumentach królewskich upominano nawet, że gdyby było inaczej moneta królewska po wsze czasy byłaby lekceważona.

Ewidentnie, głównie ze względu na brak w Polsce kruszcu, reforma spełniła tylko połowicznie swe zadanie. Wprowadzonym systemem posługiwano się praktycznie tylko w handlu lokalnym. Monety Kazimierza nie zostały nowym groszem praskim, nie stały się silnym pieniądzem narodowym. Trzeba jednak powiedzieć, że podjęcie takiej reformy świadczyło o dobrym stanie gospodarki polskiej. Z groszem praskim trudno było jednak rywalizować…

Z pustego i Salomon nie naleje

Z czego król finansował swoje inwestycje? Wziął w swoje ręce dwie sprawy, które elektryzują Polaków również dzisiaj – górnictwo i podatki. Po pierwsze, po ojcu odziedziczył kopalnie soli w Bochni i Wieliczce, a które przynosiły mu niemały dochód. W 1368 roku król wydał bowiem ordynację górniczą, na mocy której opłata za dzierżawę żup wzrosła z 5 do 18 tys. grzywien.

Dla porównania w tym samym okresie za ok. 120 grzywien można było w Polsce kupić dom przy rynku np. Krakowa czy Warszawy, a wykształcony pisarz miejski mógł zarobić ok. 12 grzywien rocznie. Dochody z tego źródła były o tyle wysokie, że sól była ponadto swego rodzaju towarem strategicznym, na który zawsze znalazł się nabywca.

Same dzierżawy żup zapewniały ok. 25 proc. łącznych wpływów do kasy państwa (więcej niż dziś wynosi udział ropy naftowej w budżecie Rosji). Był to ogromny zastrzyk gotówki, i jeden z tych momentów w naszej historii, gdy kopalnie były rentowne.

Drugim istotnym źródłem królewskich dochodów był nowy system podatkowy. Kazimierz Wielki doceniał bowiem ogromne znaczenie podatków. Nie dokonał rewolucji i nie stworzył średniowiecznego podatku VAT, ale zamienił zbierane do tej pory doraźnie podatki na podatek stały.

Tzw. poradlne było stałą opłatą od powierzchni ziemi uprawnej. Płacili go zarówno rycerze, jak i duchowieństwo. Z racji, iż obie grupy społeczne dochody pobierały głównie z czynszów płaconych im przez chłopów, podatek Kazimierza Wielkiego można uznać za coś w rodzaju podatku dochodowego. I to nie małego. Stanowił od 25 do nawet 50 procent dochodów podatnika.

Do tego trzeba wziąć pod uwagę, że także z własnych ziem dzierżawionych Kazimierz pobierał do skarbu królewskiego nawet 20 tysięcy grzywien, co można przeliczać na ok. 200 mln zł rocznie. Także wiele inwestycji królewskich przyczyniało się do zwiększenia dochodów państwa i nie chodzi tutaj tylko o budowę wiosek i miast. Nowe zamki, pałace, kościoły, fundacje klasztorne składały się na cały proces umacniania prestiżu państwa i polskiej gospodarki.

Niewątpliwie m.in. dzięki swojej polityce gospodarczej król Kazimierz Wielki uważany jest dzisiaj za jednego z najwybitniejszych władców Polski. Tej pozytywnej ocenie sprzyja zapewne dystans czasowy. W dzisiejszych czasach już tak ochoczo nie przyjęlibyśmy chyba Kazimierza na głowę państwa – czy to na Wawelu, w Belwederze czy na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

Nowe, wysokie podatki, ogromne opłaty za prowadzenie biznesu w żupach solnych i obowiązkowa służba wojskowa (tylko w zakresie obrony) dla szlachty, mieszczan i chłopów spotkało by się chyba ze sprzeciwem wielu środowisk. Do tego król nieustannie zamieszany był w różne skandale – prawdziwe lub stanowiące tylko potwarz ze strony jego przeciwników. Słowo się jednak rzekło i rzesze ludzi powtarzały latami, że nielitościwie odbierał dobra uznane za zagarnięte bezprawnie, był bigamistą, miał wiele kochanek i obwiniano go o śmierć księdza Baryczki. Wszystko to zapisało się w pamięci potomnych na wieki.

O grzeszkach Kazimierza nie zapominał nawet Jan Długosz, który uwielbiał wielkiego króla. Dzisiaj, w czasach gdy polityk nawet w restauracji nie może zdjąć urzędniczej maski, Kazimierz Wielki nie raz i nie dwa byłby bohaterem coraz to gorętszych debat, komisji sejmowych i speckomisji ds. naruszenia etyki.

Nie zmienia to jednak faktu, że był politykiem, który nie bał się trudnych rozwiązań, by jego kraj znalazł się na zielonej ścieżce wzrostu gospodarczego. Jego Polska nie stała się dzięki temu gospodarczym tygrysem Europy, ale w XV-XVI pozwoliło nam to stać się pierwszoligowym graczem… w połowie stawki, ale zawsze.

Autorem tekstu Zielona wyspa Kazimierza Wielkiego jest Marcin Sałański. Materiał został przeredagowany i opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Yasuke istniał w rzeczywistości. Kim naprawdę był czarnoskóry samuraj z serialu Netfliksa?