„Pałacyk Michla, Żytnia, Wola…” Bohaterska obrona i narodziny najsławniejszej piosenki Powstania

„Pałacyk Michla, Żytnia, Wola…” Bohaterska obrona i narodziny najsławniejszej piosenki Powstania

Dodano: 

Wieczór i noc z 4 na 5 sierpnia była szczególna: to właśnie wtedy Józef Szczepański ps. „Ziutek” miał po raz pierwszy zaśpiewać swój utwór „Pałacyk Michla”, grając przy tym na pianinie, które zostawili po sobie właściciele budynku. Jedna z najbardziej charakterystycznych powstańczych pieśni nie tylko dodawała wówczas otuchy, ale stanowiła też swoisty hymn batalionu. Wieczór w dobrej atmosferze bez wątpienia przydał się młodym ludziom, którzy niebawem mieli stanąć wobec ogromnego wyzwania. Rano bowiem rozpoczął się właściwy szturm sił niemieckich.

facebook

Był to w zasadzie frontalny atak na dzielnicę Wola i bataliony harcerskie które obsadzały tę część stolicy znalazły się w rejonie wyjątkowo krwawych walk. Brochwicz-Lewiński określał swoich ludzi jako bardzo patriotycznie i entuzjastycznie nastawioną młodzież, której doświadczenie w boju było jednak nie porównywalne z oddziałami niemieckimi, zahartowanymi często nawet i trzyletnim doświadczeniem frontowym. Odcinek na wysokości Wolskiej 39 i 40 zajęło kilkudziesięciu powstańców uzbrojonych m.in. w karabin maszynowy MG-42, kilka pistoletów maszynowych typu MP-40, Sten lub Błyskawica oraz granaty różnego rodzaju. Walczących wsparł oddział „Narocz” pod dowództwem Bronisława Jastrzębskiego ps. „Damazy”.

Pierwsze natarcie rozpoczęło się między piątą i szóstą rano. Zgodnie z oczekiwaniami Niemcy nie zorientowali się w sytuacji obsadzenia budynków i po przepuszczeniu części szturmujących padł rozkaz do otworzenia ostrzału. Wróg dostał się pod ogień krzyżowy i wedle relacji „Gryfa” poniósł ciężkie straty – przede wszystkim udało rozbić się dwa gniazda karabinów maszynowych, a liczba zabitych i ciężej rannych miała wynosić czternaście osób.

Załoga obsadzająca pałacyk nie poniosła strat własnych, z kolei w fabryce Franaszka powstańcy mieli dwóch rannych i pierwszą ofiarę śmiertelną walk – kpr. pchor. Ryszarda Niewiadomskiego ps. „Ryś”. Pierwszy szturm zakończył się około siódmej i Polacy przystąpili przede wszystkim do pośpiesznego zbierania broni i amunicji pozostawionej przez Niemców.

Drugie natarcie miało miejsce mniej więcej od ósmej i było wyzwaniem dużo większym, gdyż wróg nacierał przy wsparciu czołgu, popularnej „Pantery”, wedle relacji Brochwicza-Lewińskiego w sile między dwustu a trzystu żołnierzy. Poruszali się oni w jednej kolumnie po stronie pałacyku, podczas gdy czołg jechał przeciwległym krańcem Wolskiej. Dzięki tej taktyce i osłonie ogniowej z czołgu nazistom udało się podejść niebezpiecznie blisko polskich pozycji.

W pałacyku Michla część walczących zajęła tylne pokoje piętra, cześć zbiegła do piwnicy, a część udała się do bramy, z kolei załoga fabryki podzieliła się na grupę z granatami na piętrze i z pistoletami maszynowymi na parterze. Dzięki tego typu przegrupowaniom i wykorzystaniu granatów udało się odeprzeć także i ten szturm.

Kolejny atak miał miejsce około dziesiątej i tym razem był przeprowadzony z wykorzystaniem już dwóch „Panter”, których ogień bezlitośnie zamieniał pałacyk w ruinę. Esesmani podjęli próbę wyważenia bramy kamieniczki, jednak po wymianie ognia (i podpaleniu jednego z czołgów) ponownie odstąpili od natarcia. Sama ulica Wolska wypełniała się powoli ciałami poległych Niemców, które w miarę trwania walk zaczynały nawet służyć żołnierzom wroga za osłony.

Kolejny, czwarty już wypad sił niemieckich nastąpił o jedenastej. Powstańcy wycofali się z niemal całkowicie zrujnowanego już domu rodziny Michlerów i zajęli pozycje wśród pobliskich młynów parowych i magazynów. Po raz kolejny z pożytecznym wykorzystaniem granatów udało się odeprzeć agresorów, ale sytuacja stawała się krytyczna – straty ze strony polskiej rosły, a zagrożony był inny odcinek walk przy ulicy Górczewskiej.

W tej sytuacji „Gryf” otrzymał rozkaz by wycofać swoich podkomendnych z zajmowanych pozycji. Około godziny piętnastej, po piątej fali ataku, Niemcy ostatecznie zajęli pałacyk.

Epilog

Pałacyku Michla próżno szukać na obecnej mapie polskiej stolicy. Wkrótce po jego zajęciu Niemcy wyburzyli to, co zostało z niegdyś charakterystycznego domu warszawskiej rodziny młynarzy. 9 sierpnia batalion „Parasol” został ostatecznie wycofany z Woli na Stare Miasto i wówczas jego straty wynosiły ok. 40% stanu pierwotnego.

Inny harcerski batalion, „Zośka”, miał w tym momencie straty wynoszące ok. 75 zabitych i 100 rannych. Sytuacja zmusiła powstańców do odwrotu, ale ich dzielna postawa była wręcz militarnym ewenementem. Obrona odcinka na ul. Wolskiej 39 i 40 była przykładem odparcia przeważających sił wroga, który potrzebował aż pięciu podejść i wsparcia pancernego by złamać opór warszawiaków w tym miejscu.

Janusz Brochwicz-Lewiński, którego wspomnienia zostały po raz kolejny zebrane i przedstawione szerszej publiczności przy okazji wydania w tym roku książki Jarosława Wróblewskiego Gryf. Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, dowodził oddziałem szturmowym aż do 8 sierpnia, kiedy to w trakcie walk na wolskim Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym został poważnie postrzelony w brodę. Dwa strzały zatrzymały się także na noszonym przez niego zdobycznym stahlhelmie i choć ocaliło mu to życie, jego stan był bardzo poważny. Jeszcze leżąc w powstańczym szpitalu odznaczony został krzyżem Virtuti Militari.

„Gryf” przeżył jednak ciężki czas wojny, a po zakończeniu tego konfliktu przebywał na emigracji. Do Polski wrócił w 2002 roku. Zmarł niedawno, bo 5 stycznia 2017 roku i pośmiertnie został mianowany generałem dywizji. Po latach okazało się, że jego wspomnienia i świadectwo na temat walk na ulicy Wolskiej okazały się nawet trwalsze niż niektóre z budynków, których bronili chłopcy od „Parasola”.

Artykuł zatytułowany Pałacyk Michla: bohaterski opór oddziału „Gryfa” napisał Paweł Czechowski. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Stał się głosem pokolenia Kolumbów. Rocznica śmierci Krzysztofa Kamila Baczyńskiego