Jak jednak idealnie nie udałoby się twórcom wykreować sławnego bohatera, to oczywiście musiało się to obyć kosztem faktografii. Życie Ragnara, w serialu przedstawione od 793 do 817 roku, ukazuje historyczne wydarzenia, które miały miejsce znacznie później. Cała historia w „Wikingach” która rozgrywa się w VIII i IX wieku jest tak naprawdę skrótowym obrazem wydarzeń VIII-XI wieku.
Dodatkowo Ragnar w serialu jest postacią, która nie tylko poprowadziła wikingów przez większość wydarzeń, co odpowiada w ogóle za najważniejsze odkrycia i technologie. Tak na przykład okazuje się, że to on jako pierwszy odkrył Wyspy Brytyjskie, i to wbrew opinii wśród pobratymców, że „Nie ma ziem na zachodzie”… mówiących to jakieś sto lat po odkryciu przez nich szlaku morskiego.
W „Wikingach” ważne postacie, nawet jeżeli są mocno osadzone w faktografii, służą jako motor napędowy dla historii Ragnara, mają na celu popchnąć ją dalej, bądź bardziej udramatyzować narrację. Weźmy takiego Rolla, który jest przedstawieniem historycznej postaci Rollona, pierwszego władcy Normandii, a przedtem wikinga łupiącego Franków. Podczas gdy jego losy w serialu dosyć wiernie odpowiadają prawdzie historycznej, to fakty zaczynają się kruszyć w momencie wplecenia wątku pokrewieństwa z Ragnarem, które nie jest możliwe, nawet przy założeniu jego istnienia.
Czy to wszystko przekreśla?
Pośmialiśmy się z kostiumów, ponarzekaliśmy na błędy w podstawach i wytknęliśmy ogromne nieprawidłowościach przy konstrukcji postaci. A można byłoby jeszcze wymieniać i wymieniać. Skala wszystkich przekłamań w „Wikingach” mogłaby spokojnie posłużyć za temat jakiejś pracy doktorskiej, a biorąc pod uwagę, że sezon szósty to już w ogóle rollercoaster pod względem historycznych fikołków, to nawet habilitacja by wpadła. Tak więc mówiąc o nich jako całości, to czy „Wikingowie” to jednak kino fantasy jak „Gra o Tron”, do której tak często jest porównywana?
Zdecydowanie nie. Na początku zaznaczyłem, że „Wikingowie” ciekawie i dojrzale podchodzą do historii. I ciągle to podtrzymuje, nawet pomimo wytknięcia tych wszystkich nieprawidłowości i głupot. Ostatecznie serial spełnia założenia, jakie postawili przed sobą twórcy, także względem przedstawienia epoki. A w tym aspekcie zależało im nie tyle na historycznej dokładności, co na próbie możliwie najdokładniejszego odtworzenia realiów w założonej od początku konwencji. Idealnie tłumaczy to cytat Michaela Hirsta w wywiadzie dla Sky History:
To przede wszystkim serial fabularny, ale najbardziej autentyczny i prawdziwy jaki może powstać w konwencji serialu fabularnego.
I tu znajduje się główna idea. „Wikingowie” to oczywiście serial, który przede wszystkim ma być wciągający i opowiadać historię w zajmujący sposób: a musi to być historia Ragnara i jego rodziny. Jednakowo faktycznie stara się utrzymać ją w możliwie dokładnych ramach historycznych, na tyle ile pozwala mu konwencja serialu fabularnego. Nikt przecież nie wymaga tutaj wykładni wiedzy rodem z podręczników i produkcji dokumentalnych.
Czy wszystkie te nieścisłości mogły zostać zażegnane? Część na pewno, lecz nie wszystkie. Nie ma co się oszukiwać, przy tak dużym materiale będą się pojawiać, właśnie w typie dziwactw w scenach batalistycznych, nieścisłości w nazewnictwie. Inaczej się nie da przy tworzeniu produkcji o tak wielkim rozmachu, nieważne jak bardzo wierne faktom chciały być.
A co w przypadku sposobu wykreowania postaci i niekonsekwencji w podejściu do dat i wydarzeń? Może to być zaskoczeniem, ale uważam że w pewnym stopniu działa to bardziej jako zaleta produkcji, a nie wada. Dalej mogę kręcić nosem, gdy widzę Ragnara jako wikińskiego Mesjasza, ale jednak skondensowanie epoki wikingów wokół jego dobrze zarysowanej sylwetki, pozwoliło przedstawić ową epokę w sposób interesujący dla odbiorcy i taki, który w sposób zadowalający respektuje materiał źródłowy, zachęcając do jego dalszego zgłębiania na własną rękę.
Jednakowo nieprawidłowości te nie odbierają właśnie autentyczności temu, co widzimy na ekranie. Materiał, na którym bazują „Wikingowie” cały czas stanowi podstawę, której fundamenty nie zostały naruszone, i które utrzymują ich w ryzach faktycznej historii, nawet jeżeli jest naginana dla podstawowych założeń serialu.
Czy rajd na Lindsfarne odwzorowany jest stuprocentowo zgodnie z faktami? Nie, bo udział w nim bierze Ragnar który nie wiadomo czy istniał i Rollo, którego wtedy na świecie jeszcze nie było. Ale czy rajd na Lindsfarne przedstawiony tu jest w sposób autentyczny? Jak najbardziej, bo doskonale zaznaczone są jego konsekwencje polityczne i społeczne nie tylko dla samej Skandynawii, ale przede wszystkim dla całej zachodniej Europy.
Czy postać Lagherty jako półlegendarnej „żelaznej dziewicy”, która oprócz bycia wojowniczką osiąga wysoką pozycję polityczną, jest nadinterpretacją wiedzy na temat statusu kobiety w społecznościach średniowiecznych Skandynawów? Ano jest. Ale stanowi świetny element do pociągnięcia wątku owego statusu i przedstawienia go w sposób jak najbardziej zgodny z wiedzą historyczną.
Nie można zapominać, że wszystko, co prezentują realizatorzy „Wikingów”, ostatecznie opiera się właśnie na wiedzy. Czasem ulega kreatywnej interpretacji, co i tak stanowi element konieczny przy produkcjach osadzonych w średniowieczu.
Cały aspekt przedstawiania historii w „Wikingach” można streścić w zdaniu: stara się to robić jak najlepiej, nie unikając przy tym najważniejszej misji, czyli bycia serialem fabularnym. I nawet jeżeli przekłamań i kompromisów realizacyjnych jest tu sporo, to i tak biją na głowę wiele współczesnych produkcji. I oczywiście można tu debatować, czy to, że nie traktuje się tu wierności faktom w sposób absolutnie priorytetowy, jest złe czy dobre.
Nie można jednak „Wikingom” odebrać tego, że prezentują historię w bardzo dojrzały sposób, z szacunkiem podchodząc do swojego tematu. I robią to do takiego stopnia, że oglądając go wiemy, iż nawet jeśli nie oglądamy dokładnego odzwierciedlenia faktów, to widzimy w wnikliwy obraz dawnych dziejów. A na pewno dajemy się wciągnąć na tyle, by z ciekawości samemu spróbować sięgać po te fakty w opracowaniach pisanych przez znawców tematu.
Autorem tekstu Czy serial „Wikingowie” wiernie oddaje realia historyczne? jest Marcin Jabłoński. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.
Czytaj też:
Niezwykłe miejsca, do których dotarli wikingowie. Nie tylko Ameryka i Afryka