Walhalla, kraina wiecznego szczęścia wikingów. Nordyckie zaświaty różniły się od chrześcijańskich

Walhalla, kraina wiecznego szczęścia wikingów. Nordyckie zaświaty różniły się od chrześcijańskich

Dodano: 

W trakcie każdej bitewnej potyczki Odyn decydował o losie wojowników. Poznając ich przeznaczenie, wysyłał do wybrańców zwiastunki śmierci, czyli walkirie. Walkirie nazywane również „wybierającymi zabitych” były istotami z pogranicza mitu i demonologii. Ich imiona odnosiły się do zjawisk towarzyszącym walkom. Przedstawiano je jako piękne wojowniczki. Przybrane w zbroje pędziły po firmamencie na rumakach, z których grzyw spływała rosa. W Walhalli bezpośrednio podlegały rozkazom Odyna.

W czasie trwania bitwy zajmowały się tkaniem na krosnach kobierców, które miały odzwierciedlać przebieg starcia. Funkcję nici pełniły jelita poległych, a ciężarków tkackich, ich głowy. W pewien sposób ta symboliczna czynność odzwierciedlała kompetencje norn, czyli wieszczek decydujących o losie ludzi.

Mimo wszystko pierwotnym zadaniem walkirii było sprowadzanie poległych do Komnaty Zabitych, ale z czasem zaczęły czynnie brać udział w walkach. Walkirie, podobnie jak bóstwa Asgardu, nie były pozbawione słabości. Niektóre z nich nie potrafiły oprzeć się uczuciom wobec śmiertelnych mężczyzn, przez co same zostawały degradowane do miana zwykłych kobiet.

Polegli wojownicy, którzy przekroczyli bramę Walhalli, jednocześnie stawali się przybranymi synami Odyna, który z tego powodu nosił jeszcze jeden przydomek – Walfödr (Ojciec Poległych). Od tej pory dzielnych bohaterów zwano einherjarami, czyli pojedynkującymi się, którzy wraz z Odynem u progu Ragnaröku staną do walki z siłami zła. W tym celu każdego dnia wojownicy zajmowali się walką ćwiczebną. Codziennie mierzyli się w pojedynkach na śmierć i życie, aby wieczorem powstać z martwych i zasiąść wspólnie z bogami Asgardu do uczty.

Einherjarowie żywili się mięsem z dzika Saehrimnira, który każdego dnia odradzał się na nowo, aby na stole nigdy nie zabrakło jadła. Posiłki przyrządzał kucharz Andhrimnir w kotle Eldhrimnirze. Na dachu Walhalli przebywała Heidrun – koza, z której wymion nieustannie płynął pitny miód.

Główne miejsce przy stole zajmował Odyn, który nigdy nie spożywał własnej porcji mięsa. Oddawał ją swoim wiernym wilkom – Geriemu i Frekiemu, a sam raczył się miodem. Zadaniem walkirii było usługiwanie wojownikom podczas wieczerzy, a także prawdopodobne „umilanie” jej przebiegu. Einhejarowie, mimo śmierci, nie zapomnieli o swoich potrzebach seksualnych. O tym aspekcie wspomina choćby pieśń o Helgim, który powrócił z Walhalli na ziemię, aby ostatni raz złączyć się w miłosnym uścisku z żyjącą żoną Sygrun. Na miejsce schadzki wybrał swój grób.

Jak powstała Walhalla?

Grób Helgiego w kontekście Walhalli nie jest przypadkowy, gdyż odnosił się do prawdopodobnej genezy tego niezwykłego miejsca w zaświatach. Walhalla zanim stała się rajem wojowników, pełniła funkcję przygnębiającego pobojowiska pokrytego ciałami poległych.

W pierwotnych wyobrażeniach religii skandynawskiej istniała więc koncepcja złożonego w grobie „żywego trupa”. Kurczowy strach przed ostateczną śmiercią nie oderwał duszy od ciała zmarłego, aby ten mógł nadal bytować wśród żywych. W wierzeniach skandynawskich istniały dwie wariacje na temat „żywych trupów”.

Czytaj też:
„Wikingowie: Walhalla”. Historyczny Kanut Wielki był wnukiem Mieszka I. Uznawany jest za wybitnego władcę

Pierwszy rodzaj nieumarłych stanowił dość łagodny byt, który mógł powracać także w środku dnia. Zmarły ukazywał się bliskim w swojej własnej postaci i w stroju, do którego był przywiązany za życia. Jego wygląd nie odbiegał od żyjących, ale nosił znamiona śmierci, takie jak choćby trupia bladość czy obrażenia, które mogły przyczynić się do jego zgonu. Namiastką czy może nawet zwiastunem Walhalli był grób. „Żywe trupy” traktowały go jako swój własny dom, gdzie mogły bawić się i ucztować. P

owracający zmarli stanowili niebezpieczne zjawisko, a kontakt z nimi mógł prowadzić do śmierci. Zależnie od więzi, jaka łączyła „żywego trupa” ze śmiertelnikiem, umarli mogli również oferować swoją pomoc i wsparcie żyjącym. Istoty te podlegały zjawisku „drugiej śmierci”. Mogły ulec całkowitemu rozkładowi lub zginąć przez wykopanie z grobu, który pełnił rolę ich schronienia.

O wiele bardziej niebezpiecznym bytem wydawał się drugi rodzaj „żywego trupa”. Ci nieumarli egzystowali tylko w nocy, a ich wzrok doprowadzał ludzi do obłędu. Każdy, kto spojrzał w oczy tego „potwora” popełniał samobójstwo. Oprócz śmierci owe istoty sprowadzały na ludzi nieszczęścia i epidemie. Ich ciała nie podlegały wszystkim stadiom rozkładu. Jedynie czarniały i puchły, aby następnie przybrać postać złowieszczych trolli.

Kolejna śmierć mogła nastąpić tylko poprzez ucięcie głowy lub spalenie ciała nieumarłego. Dowodem na obecność „żywych trupów” w średniowiecznych skandynawskich wierzeniach jest fragment islandzkiej sagi o czynach wikinga Grettira:

Islandzki wojownik Grettir nie był człowiekiem o czystych rękach, dlatego musiał uciekać z ojczyzny. Pewnego dnia znalazł się na norweskiej wyspie Haramarsey. Jak wielu przed nim i po nim, okazał się łasą na skarby hieną cmentarną – rozkopał kurhan grobowy. Ale, że trafił na kopiec zawierający wiecznie żywego lokatora, musiał z nim stoczyć walkę. Zdołał go zabić, a za zdobyte bogate wyposażenie grobowca poszalał sobie czas jakiś.

„Żywe trupy” prawdopodobnie były popularnym elementem w podaniach i mitologii skandynawskiej, jeszcze przed „powstaniem” Walhalli. Zaświaty, tak jak i cały uporządkowany na osi Yggdrasillu świat, podlegały hierarchii. Nie liczono się z postępowaniem człowieka w przeciągu jego życia. Chwilą decydującą była śmierć, to od jej rodzaju zależało, gdzie trafi dusza człowieka, a także jak będzie egzystować w zaświatach.