Walhalla, kraina wiecznego szczęścia wikingów. Nordyckie zaświaty różniły się od chrześcijańskich

Walhalla, kraina wiecznego szczęścia wikingów. Nordyckie zaświaty różniły się od chrześcijańskich

Dodano: 

Folkwang: gorsza Walhalla?

Śmierć na placu boju prowadziła do raju, ale wojownik oczekujący przybycia walkirii mógł sobie zadawać pytanie: do którego faktycznie trafi? Czy na pewno będzie to Walhalla? Odynowi w trakcie każdej bitwy przysługiwała tylko połowa poległych. Druga część trafiała do Folkwangu, czyli Zgromadzenia Ludu Freyi.

Bogini wywodziła się z rodu Wanów i panowała nad aspektami miłości, płodności i piękna. Nie wyklucza się, że wraz z Odynem sprawowała władzę nad wojną. Freya była uznawana za pierwszą z walkirii, a jej miejsce na uczcie z einherjarami było równe Odynowi. Czasami Freya miała nawet zastępować najwyższego boga w obowiązkach.

W Folkwangu polegli wojowie mieli ucztować w sali zwanej Sessyrymnir (Sali Wielu Miejsc). Ta zdawkowa informacja jest jedyną, która określa ich pośmiertny los. Można tylko snuć przypuszczenia, że w przybytku najpiękniejszej bogini ich potrzeby materialne oraz seksualne były zaspokajane, ale czy to samo można powiedzieć o wojennych ambicjach wikingów? Sagi milczą na ten temat.

Nilfheim a Walhalla: zaświaty opozycyjne

Zanim bogowie odkryli, że ludzie to istoty śmiertelne, Midgard zapełnił się błędnymi duszami. Duchy walecznych wojowników miały szansę znaleźć się w królestwach Odyna i Freyi, ale jaki los czekał zmarłych, którzy za życia nie wyróżnili się żadnym szczególnym czynem? Ziemska wędrówka bez aktów poświęcenia równała się z brakiem przywilejów po śmierci. Dusza zwykłego śmiertelnika, który nie poległ w bitwie lub nie złożył swojego ciała w ofierze bogom, trafiała do Nilfheimu, czyli podziemnej Krainy Mgieł i Ciemności.

Ponury świat umarłych mieścił się w miejscu, z którego wyrastały korzenie drzewa Yggdrasill. Prowadziła do niego Brama Trupów wykuta w lodowcach dalekiej Północy. Za nią płynęły dwie rzeki – Gjöll i Leipt, których odór odstraszał nawet samych zmarłych.

Tylko na pierwszej z nich był zbudowany most. Kolejną cuchnącą rzekę dusze musiały pokonać wpław. W najgłębszych czeluściach Nilfheimu znajdował się rwący potok, przez którego straszliwe fale brodzili pod prąd krzywoprzysięzcy i wilkołaki. Tam również oczekiwał ich przerażający wilk, który rozrywał ludzkie zwłoki, a wąż Nidhögg wysysał z nich resztki krwi.

Czytaj też:
„Wikingowie: Walhalla”. Prawdziwa historia Swena Widłobrodego wyglądała inaczej niż w serialu

Wejść do ponurych zaświatów strzegły niebezpieczne bestie. Mostu na rzece Gjöll pilnowała olbrzymka Modgud, zwana również Wściekłą Walczącą, która pozwalała zmarłym wejść do podziemnego świata, aby już nigdy ich stamtąd nie wypuścić. Na straży bram Nilfheimu stał piekielny pies Garm, którego ujadanie ma obwieścić zmierzch bogów, czyli Ragnarök. Towarzyszył mu oszroniony, trójgłowy olbrzym Hrimgrimnir.

Na pustkowiach Nilfheimu miały mieścić się dwa pałace. Właściciel pierwszego z nich nie był znany. Wiadomo tylko tyle, że przybytek został wzniesiony na Wybrzeżu Trupów, a z jego kominów unosiły się opary nienawiści i całego zła świata. Drugi pałac należał do bogini Hel, szkaradnej córki boga ognia i oszusta Lokiego i olbrzymki Angrbody.

W mitologii nordyckiej Hel pełniła funkcję bezlitosnej władczyni królestwa permanentnej śmierci. Pod jej zwierzchnictwem znajdowały się dusze wszystkich niegodnych Walhalli zmarłych. W dzień Ragnaröku duchy Nilfheimu wyruszą na śmiertelny bój z armią Asgardu.

Sama postać Hel stanowiła personifikację pojęcia śmierci i rozkładu. Połowa jej ciała niegdyś należała do pięknej kobiety, ale druga część korpusu była trawionym przez robactwo trupem. Siedziba Hel nosiła nazwę Olund, oznaczającą Smutek. Na środku sali tronowej pałacu stał stół Hung (Głód), na którym leżał nóż Sult (Łaknienie). Bogini przeważnie spoczywała na łożu zwanym Kör (Letarg), schowana za zasłonami Lśniącego Złorzeczenia.

Każdy element Nilfheimu symbolizował brak nadziei, bezwład i rozczarowanie, odzwierciedlając jego przygnębiający, złowrogi i chłodny charakter. W pewien sposób kraina Hel przywodziła na myśl piekło. W końcu anglojęzyczny odpowiednik nazwy chrześcijańskiego miejsca wiecznej kary pochodził od imienia władczyni Niflheimu.

Niewiele wiadomo o tym smutnym królestwie zmarłych, gdyż według mitologii żadna dusza nie mogła stamtąd powrócić. Nawet świetlisty bóg dziennej jasności i życia – Baldur nie miał prawa odejść z Nilfheimu, w którym znalazł się za sprawą intrygi Lokiego.

Walhalla niebem a Nilfheim piekłem?

Zaświaty Skandynawów często są postrzegane przez pryzmat miejsc pośmiertnych znanych w chrześcijaństwie. Walhalla wówczas nosiłaby znamiona raju. W końcu w Komnacie Zabitych dusze wojowników uwolniły się od trosk natury materialnej i lęku przed śmiercią. Einherjarowie mogli wreszcie bez żadnych konsekwencji brać udział w czynnościach, które tak bardzo kochali za życia. W podobny sposób postrzegany był Nilfheim, w którym pobyt był dla duszy udręką.

Mimo wszystko traktowanie Walhalli jako odpowiednika chrześcijańskiego nieba a Nilfheimu jako miejsca wiecznej kaźni zupełnie wyklucza się z wartościami, które reprezentowały ówczesne nordyckie społeczeństwa. Należy pamiętać, że wśród ludów pogańskich obowiązywały zupełnie odmienne zasady moralne, które przekładały się również na perspektywę świata bogów, jak i samych zaświatów. W związku z tym chrześcijańska percepcja mogłaby je zbytnio uprościć lub nawet zupełnie wypaczyć.

Autorem tekstu Walhalla: pośmiertne miejsce chwały wikingów jest Natalia Stawarz. Materiał został opublikowany na licencji CC BY-SA 3.0.

Czytaj też:
Wikingowie w Ameryce byli obecni 1000 lat temu. Nowe badania archeologów to potwierdzają