Bitwa na łuku kurskim. 80 lat od największego pancernego starcia w dziejach

Bitwa na łuku kurskim. 80 lat od największego pancernego starcia w dziejach

Dodano: 

Siły te miały stanowić odwód, a w drugiej fazie bitwy miały przejść ewentualnie do ofensywy: przerwać linie niemieckie i uderzyć na zachód. Front Stepowy znajdował się w doskonałej lokalizacji, umożliwiającej swobodne przyjście z pomocą zarówno Frontowi Centralnemu, jak i Woroneskiemu, a co ważniejsze, uniemożliwiał skuteczne wbicie klina przez niemieckie oddziały pancerne, czyniąc zamknięcie wyżej wymienionych frontów w kotle niepodobnym.

Zamykanie kotła

Ofensywę zazwyczaj poprzedza przygotowanie artyleryjskie, czyli zmasowane bombardowanie linii przeciwnika. Tak było i w ciepły, wilgotny poranek 5 lipca… Z tym jednak, że to nie Rosjanie byli bombardowani. Dzięki swemu wywiadowi oraz branym do niewoli podczas szybkich wypadów Niemcom Armia Czerwona doskonale wiedziała, kiedy ruszy natarcie i w odpowiednim momencie otworzyła zmasowany ogień. Był on tak silny, że uderzenie musiano przesunąć w czasie, zaś niemieckie dowództwo zaczęło się zastanawiać, czy przypadkiem Armia Czerwona sama nie zamierza właśnie zaatakować. W końcu jednak ofensywa ruszyła, a żołnierzom obu stron przypomniały się doświadczenia poprzednich kampanii.

Niemieccy żołnierze mieli zaskakująco wysokie morale. Jak się okazało, Zagłada 6 Armii i odwrót spod Kaukazu nie wpłynęły na samopoczucie w armii tak źle, jak się tego obawiano. Wierzono zresztą nie tylko w zwycięstwo i przewagę niemieckiego oręża, ale rozpowszechniano także wieści o wahaniach Stalina, który miał się zastanawiać nad propozycjami pokojowymi względem Rzeszy.

Początek operacji wskazywał na to, iż będzie to kolejna letnia ofensywa, której Armia Czerwona nie zdoła odeprzeć. Sowieckie siły powietrzne próbowały zniszczyć Luftwaffe na samym początku „Cytadeli”, zbombardowały jednak puste lotniska, a nad głowami walczących żołnierzy rozpętały się jedne z najbardziej zaciętych walk powietrznych podczas II wojny światowej. Dowodziły one zdecydowanej wyższości Niemców: Focke-Wulfy i Messerschmitty bez problemu radziły sobie z Jakowlewami i Ławoczkinami. Rosyjskim pilotom zdarzało się po prostu taranować wrogie maszyny w akcie desperacji.

Podobne sukcesy odnosiło lotnictwo bombowe: szturmowce Ju-87 i Hs-129 znakomicie radziły sobie z wrogimi czołgami, torując drogę pancernym kolumnom, na których czele szły najnowsze czołgi Tygrys. Ten as atutowy Wehrmachtu stanowił dla Rosjan bardzo niemiłe zaskoczenie. Sowieckie działa przeciwpancerne nie mogły sobie poradzić z kutymi płytami stalowymi niemieckich pancerzy, od których pociski niejednokrotnie po prostu się odbijały. Dochodziło do przypadków załamania nerwowego wśród artylerzystów, którzy nie mogli wytrzymać stresu bitewnego i nieskuteczności własnych dział.

Miłe złego początki

Ten różowy dla niemieckich oficerów obraz nie był jednak pełny. Po pierwsze, Pantery i Tygrysy borykały się z dziesiątkami usterek fabrycznych, których nie zdążono naprawić. Po drugie, większość z biorących udział w operacji 2700 maszyn stanowiły czołgi starszych typów, stanowiące łatwiejszy orzech do zgryzienia dla sowieckich ZiSów-3. Bardzo niemiłym zaskoczeniem okazał się dla Niemców także brak „strachu przed czołami”, dotychczas skutecznie paraliżującego wrogą piechotę stającą oko w oko z pancernymi kolosami.

Tym razem sowieccy żołnierze wykazywali się samobójczą odwagą, rzucając pod gąsienice miny przeciwpancerne, ciskając we wroga wiązki granatów i dynamitu. Ich artyleria przeciwpancerna, choć nieskuteczna, była niezwykle liczna, dobrze rozstawiona i zamaskowana, mimo wszystko więc dawała się nacierającym mocno we znaki.

Dwie niemieckie armie starły się z trzema radzieckimi frontami. Oznaczało to, iż przeciwnik miał nad atakującymi trzykrotną przewagę w ludziach i sprzęcie i w końcu dało to o sobie znać. Jako pierwsze utknęło natarcie 9 Armii idące z północy. Czołgi Modela wytraciły impet w ciągu trzech dni i w nocy z 8 na 9 lipca zatrzymały się między sowieckimi liniami obronnymi. Lepiej radziły sobie atakujące z południa siły Hotha i tu jednak odczuwalna była przewaga liczebna Armii Czerwonej.