Bitwa na łuku kurskim. 80 lat od największego pancernego starcia w dziejach

Bitwa na łuku kurskim. 80 lat od największego pancernego starcia w dziejach

Dodano: 
Niemieccy żołnierze na niszczycielu czołgów Marder III przed bitwą na łuku kurskim
Niemieccy żołnierze na niszczycielu czołgów Marder III przed bitwą na łuku kurskim Źródło:Wikimedia Commons / CC-BY-SA 3.0 / Bundesarchiv, Bild 101I-022-2944-23 / Horster
Bitwa na łuku kurskim z 5 lipca 1943 roku, nazywana też bitwą pod Kurskiem, to największa bitwa pancerna w dziejach świata. Jednocześnie to właśnie o niej często się mówi, że przesądziła o losach II wojny światowej.

Pod Stalingradem Wehrmacht utracił dwie rzeczy. Po pierwsze, 6 Armię Paulusa wraz z pozostałymi oddziałami, czyli w sumie ponad 800 000 zabitych i rannych oraz wielkie ilości sprzętu. Jeśli podsumować straty poniesione przez Wehrmacht podczas całej operacji „Uran”, czyli szeroko zakrojonego manewru oskrzydlającego, którego elementem była bitwa stalingradzka, wtedy okaże się, iż siły Osi uszczuplone zostały o półtora miliona żołnierzy.

Po drugie jednak utracono też inicjatywę. Dla słabnącej armii niemieckiej była ona, wraz z zaskoczeniem i manewrowością, kluczowa – bez tych czynników rezultat zmagań na froncie wschodnim był przesądzony. Świetna kontrofensywa von Mansteina, w wyniku której 14 marca zajęto Charków, ustabilizowała wprawdzie sytuację, nikt jednak nie miał złudzeń co do dalszego przebiegu działań wojennych. Ulewne deszcze, które zamieniły linię frontu w bagno, wstrzymały wprawdzie na pewien czas operacje wojskowe po obu stronach, jednak zarówno Stawka, jak i OKW intensywnie próbowały znaleźć wyjście z sytuacji.

Bitwa na łuku kurskim – geneza

Koncentrowanie oddziałów na użytek zbliżającej się operacji, której nadano kryptonim „Cytadela”, rozpoczęto bezzwłocznie, już w kwietniu 1943 roku. Hitler przywiązywał do niej wielką wagę i to z kilku powodów. Po pierwsze, gdyby plan się powiódł, bardzo skrócono by linię frontu, z której obsadzeniem mocno wykrwawione jednostki niemieckie miały poważne problemy. Po drugie, dawało to szansę na odzyskanie inicjatywy, bowiem zgodnie z założeniami „Cytadela” miała być początkiem kolejnego uderzenia, którego celem byłoby przełamanie frontu i powtórzenie sukcesów Wehrmachtu z poprzednich lat – trzeba pamiętać, że do tego momentu armia niemiecka jeszcze ani razu nie przegrała letniej ofensywy.

Trzecim powodem była okazja do zamknięcia w okrążeniu szpicy wojsk sowieckich, które ścigały cofających się Niemców od momentu zamknięciu w Kałczu kotła Stalingradzkiego. Rozbicie 1 Gwardyjskiej Armii Pancernej i pozostałych jednostek byłoby sukcesem, który mógł zmienić układ sił na południu Związku Sowieckiego.

W końcu był też powód czwarty, wcale nie najmniej ważny: polityka. Na Rzeszę spadały coraz mocniejsze ciosy na wszystkich frontach. Pod Stalingradem utracono 6 Armię, pod El Alamejn Montgomery pokonał „Lisa Pustyni”, „Bombowiec” Harris oraz „Hap” Arnold zamieniali niemieckie miasta w morze ruin, 16 stycznia po raz pierwszy zbombardowano Berlin… Hitler potrzebował czegoś, co pokaże jego coraz bardziej wątpiącym sojusznikom, że Rzesza dalej jest siłą, przy której warto trwać.

Wznoszenie „Cytadeli”

Do ataku miały ruszyć potężne siły. Z okolic Orła uderzała 9 Armia generała Waltera Modela, mająca zepchnąć siły Frontu Centralnego dowodzonego przez generała Konstantego Rokossowskiego. Wsparcie lotnicze zapewniała 6 Flota Powietrzna generała Roberta von Greima. Od południa natomiast uderzała ześrodkowana w okolicach Charkowa 4 Armia Pancerna generała Hermanna Hotha, wspierana przez 4 Flotę Powietrzną generała Otto Desslocha. To skrzydło miało uderzać na oddziały Frontu Woroneskiego generała Nikołaja Watutina.

Obydwie osie natarcia miały zetknąć się pod Kurskiem, zamykając kocioł i niszcząc w efekcie obydwa fronty. Trzecią formacją niemiecką, biorącą udział w Operacji Zitadelle, była Grupa Operacyjna „Kempf” dowodzona przez generała Wernera Kempfa, która również atakowała z Charkowa, kierując się jednak na wschód i spychając Front Południowo-Zachodni generał Rodiona Malinowskiego. Miała ona także zabezpieczyć prawą flankę 4 Armii.

To, że Hitler spierał się ze swoimi oficerami, było swoistą tradycją. Tym razem jednak odwróciły się role: to marszałek Manstein domagał się zdecydowanych działań i jak najszybszego rozpoczęcia ofensywy, Hitler zaś zwlekał i przekładał datę wydania rozkazu do ataku. Niosło to ze sobą trojakie skutki: po pierwsze, stawka zaczęła coraz mocniej wątpić w prawdziwość danych, których dostarczała jej siatka wywiadowcza na czele z Johnem Cairncrossem. Stalin w efekcie sam zaczął domagać się rozpoczęcia działań zaczepnych i jedynie z najwyższym trudem udało się go od tego odwieść.

Po drugie, siły sowieckie zyskały więcej czasu na przygotowanie umocnień: zasieków, potrójnej linii okopów, stanowisk artyleryjskich, transzei, stanowisk kierowania ogniem i tak dalej. W krótkim czasie pod Kurskiem powstała potężna linia obronna, której głębokość sięgała miejscami aż 300 kilometrów. Po trzecie zaś, udało się wzmocnić niemieckie jednostki zarówno ludźmi, jak i sprzętem, w tym nowymi czołgami PzKpfW V Pantera i PzKpfW VI Tygrys.

Bitwa pod Kurskiem – niespodzianka Koniewa

Hitler popełnił także i drugi ze swoich tradycyjnych błędów: zignorował ostrzeżenia swojego zwiadu przed nadciągającymi nad front posiłkami sowieckimi. A były to posiłki nie byle jakie, bowiem między Woroneżem a Kurskiem formowano właśnie dowodzony przez Iwana Koniewa Front Stepowy. W jego skład wchodziły: 27, 47 i 53 Armia, 5 Armia Gwardyjska, 5 Pancerna Armia Gwardyjska i 5 Armia Lotnicza.