Naukowcy z Centrum Archeologii Podwodnej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zbadali miejsce, które wymyka się typowym klasyfikacjom. Znaleziony u wybrzeży Turcji ładunek statku, który stanowią charakterystyczne sztaby miedzi w kształcie byczej skóry, naukowcy nazywają wrakiem, chociaż nie udało się dotąd znaleźć żadnych pozostałości konstrukcyjnych statku.
Niezwykły wrak zbadany przez podwodnych archeologów z Polski
– Tak naprawdę, przynajmniej do dzisiaj, nie natrafiliśmy na ani jeden fragment drewna, z którego był zbudowany statek, nie znaleźliśmy też kotwic, a wydaje mi się, że one powinny istnieć, na pewno były rzucane, gdy statek był spychany na skały – tłumaczy dr hab. Andrzej Pydyn, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Mimo to jesteśmy pewni, że sztaby miedzi nie znalazły się w wodzie z innego powodu niż katastrofa morska. Dlatego to, co udało nam się odkryć, nazywamy wrakiem – dodaje.
O tym, że sztaby miedzi stanowiły ładunek statku, świadczy miejsce ich odnalezienia, wyjście z zatoki Antalya na otwarte morze, gdzie zatonęło wiele statków z różnych epok. Miejsce to stanowiło naturalną drogę wodną, którą w epoce brązu żeglowano w stronę Morza Egejskiego. Inne argumenty, które przemawiają o katastrofie morskiej w tym miejscu, to układ samego ładunku, który zsunął się po stromym stoku.
– Czasami leżały pojedyncze sztaby, ale gdzieniegdzie ze względu na ukształtowanie dna jedna sztaba ułożyła się na drugiej – przekazał toruński archeolog. – Jeśli będziemy systematycznie eksplorować to miejsce, pojawią się również inne zabytki, które zwiększą naszą wiedzę na temat wraku – dodał.
Sam brak drewnianych pozostałości nie jest wyjątkowy. Ze względu na występowanie w basenie Morza Śródziemnego świdraka okrętowego, badacze z UMK szacują szanse na znalezienie drewnianych elementów jedynie na 20 proc.
Głównym zadaniem badających wrak polskich naukowców było wykonanie bardzo dokładnej dokumentacji znaleziska, obejmującej wykorzystanie fotogrametrii, czyli odtworzenia kształtów, rozmiarów i wzajemnego położenia obiektów w terenie na podstawie fotografów, wykonanie modeli 3D dna i zabytków, które się na nim znajdowały. Każda z charakterystycznych sztab miedzi waży około 20 kg. Jak przekazują naukowcy, udało się wydobyć 30 z nich, ale na dnie pozostaje o wiele więcej.
„Zapotrzebowanie na miedź było ogromne”
Odnaleziony wrak, który badali polscy naukowcy, to jeden z trzech tego typu wraków znanych w okolicy. Inne to Gelydonia i Uluburun.
– Próbowałem dowiedzieć się od strony tureckiej, jak konkretnie zlokalizowali ten wrak – mówi prof. Pydyn. – Twierdzą, że systematycznie pływając i sprawdzając zatoki. Sądzę jednak, że znów krążyła informacja od poławiaczy gąbek, że na dnie znajduje się charakterystyczny obiekt. Trzeba pamiętać, że to są wraki dość trudne do zauważenia, gdy ktoś przepływa szybko, widzi elementy wyglądające jak kamienie pokryte konkrecją wapienną. Dużo łatwiej w ten sposób znaleźć np. wrak rzymski, gdzie na dnie będą leżały dziesiątki, setki, a czasami tysiące amfor. Ale wraki z epoki brązu nie rzucają się w oczy – tłumaczy naukowiec.
Naukowcy podkreślają, że wraków z późnej epoki brązu musi być więcej, ponieważ skala handlu miedzią była wtedy bardzo duża.
– W tym czasie rudy miedzi wydobywane były tylko w kilku miejscach w rejonie Morza Śródziemnego, a zapotrzebowanie na miedź było ogromne – tłumaczy toruński archeolog. – W Europie Środkowej produkcję metalurgiczną opierano o kontakty z kręgiem anatolijskim, bałkańskim, kaukaskim oraz karpackim, natomiast dla wschodniej części Morza Śródziemnego podstawowym źródłem tego surowca był Cypr. Dużo miedzi potrzebowały rozwijające się cywilizacje: mykeńska, minojska, a także Egipt. Skala kontaktów była zatem bardzo duża, a im więcej statków pływało, tym więcej tonęło – dodaje.
Czytaj też:
Co kryje się na dnie Bałtyku i polskich jezior? „Wraki wciąż czekają na odkrycie”
Najstarszy wrak
Jednak badany przez polskich naukowców wrak jest prawdopodobnie starszy niż te, znane do tej pory. Wskazuje na to kształt samych sztabek.
– Na tej podstawie możemy z grubsza określić wiek jednostki – wyjaśnia prof. Pydyn. – Wygląda na to, że obecnie odnaleziony wrak jest najstarszy. Sztaby, które odnajdujemy, typologicznie są jednymi z najwcześniejszych – z XVI, a może nawet XVII w. p.n.e. Właściwie wędrujemy już z późnej epoki brązu do środkowej epoki brązu. Gelydonia i Uluburun związane są z cywilizacją mykeńską. W starszej literaturze archeologicznej przedstawiano, że w późnej epoce brązu to właśnie Mykeńczycy kontrolowali żeglugę i handel we wschodniej części Morza Śródziemnego. Natomiast nasz wrak musiał pływać w czasach, w których jeszcze dominowała kultura minojska – podkreśla.
Zbadany przez Polaków wrak może być w takim razie najstarszym znanym miejscem tego typu.
– Największe wrażenie robi wiek tego znaleziska – podkreśla prof. Pydyn. – Jeśli nie jest najstarszym, to jednym z najstarszych wraków. Potwierdza bardzo wczesną złożoną skalę handlu miedzią. Myślę, że dalsze analizy mogą dodatkowo zwiększyć wartość tego odkrycia – dodaje.
Naukowcy następne badania w kolejnych sezonach. Wydobycie miedzie może im zająć od dwóch do trzech lat.
W badaniach z ramienia Centrum Archeologii Podwodnej UMK uczestniczyli dr hab. Andrzej Pydyn, prof. UMK; dr Mateusz Popek oraz student Szymon Mosakowski. Prace międzynarodowego zespołu koordynował prof. Hakan Oniz z Akdeniz University.
Czytaj też:
Budowali obwodnicę, trafili na szkielet 7-letniego dziecka. Archeolodzy o „zaskakującym odkryciu”Czytaj też:
Archeolodzy wrócili do Jaskini Raj po 60. latach. Już drugiego dnia doszło do niesamowitego odkrycia